Strony

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Rozdział Trzeci

Smukłe ciało brunetki wpadło w błękitną,pofalowaną taflę wody uniemożliwiając moim oczom obserwowanie jej.Przez trzy sekundy widziałem jej jasne spodenki,ale kiedy one także zniknęły nerwowo zagryzłem wargę.Przecież umie pływać,z pewnością za chwile wyłoni się na powierzchnię krzycząc na mnie i przypominając jak nieznośny jestem,prawda?Zdenerwowany ścisnąłem wargi i odkładając jej telefon wychyliłem się za burtę.Kurwa,nie ma jej.Przerażony odrzuciłem od siebie wszelkie zahamowania i nie myśląc nad konsekwencjami po prostu przyjąłem odpowiednią pozycję i odbijając stopy od gładkiej powierzchni pokładu wskoczyłem w wodę.Zimna ciecz otuliła moje ciało po czym niechętnie rozchyliłem swe powieki narażając me oczy na ostre pieczenie spowodowane słoną wodą,której nie mogłem uniknąć.Rozejrzałem się dookoła próbując dostrzec ciało brunetki.Nagle ujrzałem  niewielką postać otoczoną przez miliony bąbelków stworzonych przez chaotyczne i paniczne ruchy jej dłoni oraz nóg.Chloe!Momentalnie zmusiłem swe odrętwiałe ciało do ruchu i przyjmując jak najbardziej opływową pozycję zacząłem sunąć w jej stronę.Widziałem,że jest przerażona co sprawiło,że poczułem się jak totalny dupek.Mocno oplotłem swe dłonie w okół jej pasa po czym wyrwałem ją do góry starając się dopłynąć na powierzchnię jak najszybciej,nie chciałem by się udusiła.Kiedy nasze głowy przebiły się przez taflę chłodnej cieczy oboje panicznie zaczerpnęliśmy powietrza.Poczułem,że brunetka wciąż szarpie się,a jej ciało poddaje się przerażającym drżeniom i skurczom.
-Shh Chloe mam cię,spokojnie,jesteś bezpieczna-wymamrotałem kojąco poruszając nogami i odwracając ją w swoją stronę.Jej powieki wciąż były mocno ściśnięte zaś wargi rozchylone ułatwiając jej płucom zdobycie niezbędnego tlenu.Mocniej ścisnąłem prawą dłoń na jej ciele zaś lewą uniosłem do  twarzy dziewczyny ścierając z oczu brunetki niepotrzebne krople wody.
-Chloe trzymam cię,na prawdę nic ci się nie stanie.-powtórzyłem spokojnie utrzymując nas na powierzchni za pomocą szybkich ruchów stopami.Jej powieki uniosły się do góry pozwalając mi zobaczyć te błękitne tęczówki,w których nie dostrzegłem zdenerwowania i rozbawienia jak rano lecz zimny strach,który opętał całe jej ciało.-wszystko okej?-spytałem troskliwie podtrzymując jej sylwetkę.Ona jedynie rozejrzała się dookoła po czym przestraszona oplotła udami mój pas ściskając go mocno,a jej  dłonie owinęły się w okół mej szyi.
-Jak mogłeś mnie tu wrzucić?!-wrzasnęła widocznie wściekła,a jej głos drżał tak bardzo,że miałem wrażenie iż za moment z jej oczu popłyną łzy.Nie byłem chujem,nie chciałem by płakała.
-Nie wrzuciłem cię tu,nie wiedziałem,że wypadniesz za burtę,poza tym byłem pewien,że umiesz pływać.Nikt nigdy nie nauczył cię tego?-mruknąłem zdziwiony powolnie podpływając w stronę białego jachtu Natalie.
-Nie-jej ciało nagle zdrętwiało,zaczęła się denerwować?-Znaczy mój tata szanował to,że nie przepadam za dużymi głębokościami i ogromnymi zbiornikami wodnymi jak jeziora czy oceany.Mamy w domu basen,więc zawsze korzystam z tej płytszej strony.Błagam nie mów im o tym,proszę Justin zrobię wszystko,ale nie zdradź tego,że nie umiem pływać.-wymamrotała przerażona sprawiając,że jej dolna warga zaczęła drżeć.Poznałem ją jako pewną siebie dziewczynę,cichą i nerwową,która starała się odepchnąć mnie w każdej możliwej sytuacji.Rano dostrzegłem w niej jeszcze bardziej zadziorną lecz zabawną stronę,a teraz widzę jak praktycznie łamię swoją kruchą szybę bezpieczeństwa pozwalając na zdenerwowanie się głupim brakiem umiejętności.
-Nie bój się nic im nie powiem-mruknąłem szybko.Nawet nie pomyślałem o tym by zdradzać ten sekret przyjaciołom,są rzeczy,o których nie muszą wiedzieć.
-Zabierz mnie na łódź,błagam-jej palce nerwowo wbijały się w mą skórę sprawiając,że odczuwałem lekki ból lecz był on w pewien sposób przyjemny.Kiwnąłem głową i ostrożnie podpłynąłem do tylnej drabinki najpierw podsadzając do szczebelków dziewczynę,a później sam skorzystałem z wejścia wczołgując swe ciało na pokład.Spojrzałem na brunetkę,która panicznie rozglądała się dookoła próbując uspokoić swój umysł oraz drżące ciało.
-Chloe na prawdę nie wiedziałem,że nie umiesz pływać,nie chciałem zrobić ci krzywdy.-przeczesałem swe mokre włosy osuwając palce na kark,który mocno podrapałem.Czułem się głupio.
-Przecież ci mówiłam.-szepnęła rzucając mi krótkie spojrzenie swych nieziemskich tęczówek,które uderzyło we mnie jak ogromny meteoryt zderzający się z ziemią.
-Co?-zdziwiony zmarszczyłem brwi.
-Że cię nienawidzę.-to były jej ostatnie słowa,po których brunetka odwróciła się i zniknęła w jednej z kajut.Sfrustrowany wsunąłem swe długie palce w miękkie,kasztanowe włosy pociągając za ich końce.To nie tak,że chciałem ją zdenerwować,ja jedynie próbowałem nawiązać z brunetką  jakikolwiek kontakt.Wiedziałem,że nie czuje się najlepiej w naszym towarzystwie,jedynie Anastasie odbiera jako człowieka godnego rozmowy,a ja chcąc być dobrym przyjacielem starałem się poprzez głupie żarty zbliżyć się do niej.W moim umyśle ten plan wyglądał o wiele lepiej.Oh zaczynając od początku nie miałem zamiaru zdenerwować jej do tego stopnia by twierdziła,że odczuwa do mnie jedynie nienawiść i odrazę co nieumyślnie osiągnąłem.Brawo Panie Bieber,jesteś na prawdę genialnym osłem.


Powolnie opadłem na ogromny,miękki materac,który wydał z siebie charakterystyczne skrzypnięcie spowodowane dużym ciężarem mojego ciała.Wypuściłem ze swych ust jęk frustracji i rozkładając ręce na boki przymknąłem powieki.Nie odezwała się do mnie od momentu naszej "kłótni" ani jednym słowem,zrezygnowała z jedzenia kolacji,odmówiła uczestniczenia w seansie filmowym i rzucając nam głupie kłamstwo iż jest totalnie zmęczona pognała do swego pokoju trzy godziny temu.Skłamałbym mówiąc,że czuję się z tym dobrze.Nigdy nie byłem zbyt przyjacielskim chłopakiem,ale niebieskooka przypominała mnie kiedy pierwszy raz znalazłem się między grupką bogatych dzieciaków,których teraz obdarzam mianem moich przyjaciół.Czasami nie wiem czy faktycznie nimi są.Tak czy owak pięć lat temu sprowadziłem się na Manhatan z Kanady razem z moją rodziną,która składa się z rodziców i dwójki rodzeństwa,Jaxona i Jazzy.Mieszkając w Statford nie miałem ogromnej willi,ośmiu samochodów i grupki służących zajmujących się porządkami,jedzeniem i naszym zadowoleniem,mieliśmy niewielki dom,w którym oprócz nas mieszkali dziadkowie,tworzyliśmy na prawdę zgraną rodzinę dopóki mój ojciec nie został prezesem firmy transportowej.Na początku sam wyjechał do Stanów,wynajął małą kawalerkę przy ruchliwej,Chińskiej dzielnicy,w której spędzał dziennie pięć godzin podczas których spał.Nigdy nie byliśmy biedni,ale od czasu zdobycia korporacji staliśmy się ludźmi szczególnie zamożnymi.Co roku przy kolacji Wigilijnej ojciec zmusza nas do słuchania wspaniałej historii Bieber Company ujmując w swej opowieści każdy najmniejszy dzień spędzony tutaj by podkreślić jak wdzięczni powinniśmy być,tak na prawdę nie potrzebuje tego wszystkiego.Lubiłem normalne życie nastoletniego Kanadyjczyka,który spędza siedem podstawowych godzin w szkole,po których udaje się wraz z przyjaciółmi na lodowisko by rozegrać mecz hokeja.Yeah,to było..wspaniałe.Od kiedy zamieszkałem na Manhatanie moje życie diametralnie się zmieniło.Czasami mam wrażenie,że zjadłem zbyt wiele Oreo,które podniosły poziom cukru w mym ciele tak bardzo,że wpadłem w śpiączkę,a teraz jedynie śnie,a ten sen bywa koszmarem.Niedbale wzruszyłem ramionami przekręcając się na brzuch i wciskając twarz w ciemną,czarną poduszkę pode mną westchnąłem.Po przeprowadzce musiałem zapisać się do jednej z najlepszych szkół tutaj gdzie poznałem Lucasa,Anastasie,Cornelie,Edwarda i oczywiście Natalie.Tak na prawdę tę ostatnią spotkałem na jakiejś ważnej kolacji,którą moja rodzina spożywała z Hendersonami,ale nie pamiętam dokładnie naszej pierwszej rozmowy.Pomimo tego iż mieszkam w tak bogatej dzielnicy różnie się od większości dzieciaków będących typowymi bogatymi nastolatkami,którzy dbają o swoją postawę,poprawne mówienie czy estetyczny wygląd.Bardziej przypominam roztrzepanego dzieciaka z wielkimi marzeniami,któremu własny ojciec obcina skrzydła nakierowując go na drogę prowadzącą jedynie do przyszłości związanej z jego firmą.Tak,tata liczy,że przejmę"rodzinny interes" i będę kontynuował jego dzieło by później mój syn mógł godnie prezentować korporację,tak nazwisko Bieberów przetrwa wieki.Po moim trupie.Moja mama jest dobrą kobietą,pracowitą i zdecydowanie spokojną.Posiada sieć salonów kosmetycznych rozłożonych w każdej dzielnicy Nowego Yorku oprócz Brooklynu,z tego co wiem,nie żebym poddawał się jakimś głupim damskim rozmową,to kobiety zamieszkujące to ostatnie miejsce są wyjątkowo zapracowane i nie mają czasu na wizyty w takich miejscach jak salony matki.W szkole uczą nas,że Brooklyn jest dzielnicą gorszą od innych i jedynie ludzie chorzy na umyśle zapuszczają się tam.Kiedyś starałem się porozmawiać o tym z ojcem,z kilku artykułów wywnioskowałem,że owa dzielnica jest po prostu biedna co ciągnie za sobą szereg przestępstw,o których tak często wspominają lokalne media jednak mój tata stwierdził iż współpraca z ludźmi z miejsc niebezpiecznych jest szkodliwa dla firmy,a on nie chce zaburzać dobrego korpusu korporacji jakimiś niewyżytymi przestępcami.Tchórz.Moje przemyślenia przerwał charakterystyczny dzwoneczek znany także jako sygnał wiadomości na Facebook'u.Niechętnie zmusiłem swoje ciało do ruchu i podciągając się do pozycji siedzącej wyciągnąłem spod poduszki swojego czarnego laptopa firmy Apple.Prezent od mamy za ukończenie półrocza.Powolnie przesunąłem dłonią po gładkiej powierzchni urządzenia i uśmiechając się otworzyłem go.Kiedy w końcu przyzwyczaiłem się do jaskrawego światła emitowanego przez duży ekran komputera nakierowałem kursor na ikonkę przeglądarki internetowej i klikając na nią uruchomiłem portal społecznościowy.Niedbale zbadałem całą tablice i odnajdując źródło powiadomienia westchnąłem.Jedna nowa wiadomość od użytkownika Natalie Henderson.Westchnąłem w duchu i bijąc się z własnymi myślami zagryzłem wargę.Otworzyć czy zignorować?Natalie była moją "przyjaciółką" co zobowiązuje mnie do otwierania jej notek,ale fakt,że znajduje się parę sypialni ode mnie sprawił,że zacząłem bać się treści tego przekazu.Wiele osób sugerowało mi umówienie się z dziewczyną,najczęściej były to jej przyjaciółki,przez co śmiem wnioskować,że jej wiadomości,sms-y,połączenia czy zwykłe zbliżenia są dla czarnowłosej czymś na prawdę ważnym.Nie jestem typem chłopaka,który lubi łamać serca,dlatego starałam się odsunąć od niej by nie dawać przypadkowej nadziei.Wiem jakie to uczucie być odrzuconym i zdecydowanie nie chce sprawiać by ktoś także poczuł się jak niepotrzebny śmieć.Wzdychając przejechałem myszką na czerwone pole z x-em w górnym rogu ekranu i zamykając wszystko odstawiłem urządzenie na niewielką,prostokątną szafkę wykonaną z ciemnego drewna.Rodzice Natalie są ludźmi szczególnie zamożnymi dlatego śmiało mogę myśleć,że każda znajdująca się w tym pokoju rzecz była piekielnie droga,z drugiej strony każda osoba w naszej paczce żyje w bogactwie,nie potrafię się do tego przyzwyczaić.Zsuwając się z wysokiego,okrągłego łóżka wyprostowałem ciało po czym rozebrałem się i nagi ruszyłem w stronę łazienki.Nigdy nie wstydziłem się swojego ciała,co nie znaczy,że chciałem by ktokolwiek ujrzał mnie w tym stanie teraz,ale znałem każdego z nich i wiedziałem,że wszyscy wymagają pukania do drzwi przed wejściem.Nie musiałem się bać nieproszonych,nagłych gości w mej sypialni.Stając pod nowoczesnym prysznicem odkręciłem kurek z gorącą wodą,która kaskadą opadła na moje umięśnione,opalone ciało pokryte kilkoma tatuażami.Lubiłem te rysunki nawet jeśli ryzykowałem nimi wyrzucenie z domu i wydziedziczenie.Jak wspominałem ojciec jest człowiekiem starej daty i wszelkie ozdabianie ciała takie jak tatuaże czy kolczyki są dla niego oznaką buntu,zaś przeciwstawianie się jest jednym z najgorszych zachowań dlatego wiele rzeczy w mym domu jest zabronionych.Oh tak,jestem złym chłopcem.Zaśmiałem się cicho nalewając na dłoń odrobinę fioletowego żelu AXE,którego intensywny zapach dotarł do moich nozdrzy.Byłem zmęczony,a mój umysł wciąż przypominał o tym jak mało spałem poprzedniej nocy.Szybko natarłem swą skórę aromatycznym mydłem po czym spłukując powstałą pianę opuściłem kabinę prysznicową i owinąłem biały,puszysty ręcznik w okół swych bioder.Gotowy powróciłem do obszernej sypialni gdzie wsunąłem na siebie białe bokserki i wsunąłem się pod cienką kołdrę zasypiając.



Stałem oparty o ciemną framugę ogromnego,prostokątnego okna obserwując jak niska brunetka powolnie schyla się by dotknąć palcami swych stup.Ścisnąłem usta kiedy jej krótkie,zielone spodenki opięły się na jej idealnym tyłku.Cóż,jestem facetem.Nie oceniajcie mnie.Nerwowo przejechałem dłonią po swych kasztanowych włosach i ciągnąć za ich końcówki westchnąłem.Chloe ponownie poprawiła swój jaskrawy,różowy top firmy Nike i wsuwając do uszu białe słuchawki włączyła w swym IPhon'ie jakąś piosenkę.Była zachwycająca nawet o 8:30 rano kiedy stała na chodniku przygotowując się do biegania.Mogłem się domyślić,że uprawia sporty.Jej ciało jest..idealne.Uśmiechnąłem się niewinnie badając jej smukłe nogi,lekko okrągłe biodra i talię,której mogła pozazdrościć jej każda kobieta.W końcu stopy dziewczyny zaczęły odbijać się od szarej powierzchni równego chodnika,a jej sylwetka zniknęła z mego pola widzenia zabierając mi najlepszy widok na jaki mogłem pozwolić sobie na tej wyspie.Muszę ją przeprosić.Przecież nie mogła znienawidzić mnie przez jedną głupią wpadkę.Okej,przyznaje,że zachowałem się co najmniej dziecinnie zabierając jej własność jaką był telefon po czym nie chcąc jej go oddać co spowodowało wpadnięcie jej do zimnej wody.Na swoją obronę mam jedynie to iż byłem pewien,że umie pływać.Yeah Bieber,na pewno cię zrozumie.Czujecie ten sarkazm?Podirytowany samym sobą podrapałem swe ramię po czym odwróciłem się na pięcie i opuściłem pokój schodząc na dół.Jak sądzę dziewczyna będzie biegała przynajmniej pół godziny co daje mi odpowiednią ilość czasu na przygotowanie dla niej śniadania.Bezszelestnie pokonałem korytarz i wchodząc do kuchni wciągnąłem do płuc dużą dawkę świeżego powietrza.Dam radę ją przeprosić.

Chloe's Pov.

Moje stopy głośno odbijały się od czarnej,chropowatej powierzchni nagrzanego asfaltu,zaś w moich uszach dudniła głośna melodia FU.Bieganie było dobrym sposobem na odreagowanie,zebranie myśli i zwykły odpoczynek.Na Brooklynie zapewne udałabym się na boisko by rozegrać z chłopakami imitację meczu,zawsze dawali mi fory wiedząc,że jestem słabsza i delikatniejsza.W zasadzie to nie było takie złe jak mogło się wydawać.Miley śpiewała o nieszczęśliwej miłości,a jej słowa uderzały we mnie z ogromną mocą.Kiedyś czułam to co ona.Moje serce było skruszone i tak,zdecydowanie mogę powiedzieć Charliemu by się pieprzył.Uniosłam swą dłoń do góry i spoglądając na biały zegarek westchnęłam.Nie było mnie w domu już od godziny i gdyby nie fakt,że nie chce oberwać od Natalie spędziłabym sama kolejne 60 minut.Jedyną osobą,z którą mogłam rozmawiać była Anastasia,jednak dziewczyna preferowała rozmowy z Cornelią i Natalie przez co ja schodziłam na drugi plan pozostając kompletnie sama.Oh i oczywiście nie mogę zapomnieć o cholernie irytującym Justinie,przez niego nie mogłam zmrużyć oka.Cholernie boję się wody i od kiedy pamiętam unikałam basenów,jezior i rzek.Znajomi często oferowali mi jakiś krótki wyjazd nad zalew jednak ja odmawiałam tłumacząc się napiętym grafikiem pracy,to często było prawdą,czy przymusem opieki nad chorą mamą.Cóż,w tej dziedzinie jestem tchórzem.Zwolniłam i teraz jedynie szłam odpuszczając sobie dalszy bieg,nie byłam zmęczona.Miałam świetną kondycję,od najmłodszych lat trenowałam taniec co wiązało się z ciągłym bieganiem,pracą nad własnym ciałem,odpowiednią dietą i godzinami spędzonymi na hali,podczas których kręciłam biodrami i uczyłam się nowych figur zmuszając każdy mięsień w swym ciele do ruchu.Dzięki temu zachowałam odpowiednią wagę i wygląd.Nie jestem modelką,ale nie mogę powiedzieć,że wyglądam totalnie źle.Droga do domu zajęła mi jedynie pięć minut podczas których układałam w głowie idealny plan spędzenia dzisiejszego dnia.Może uda mi się zrezygnować z wyjścia razem z nimi?Powolnie przekroczyłam bramę posesji i zamykając za sobą czarną,zdobioną furtkę pokonałam krótką ścieżkę złożoną z kamyczków.Poprawiłam swe włosy oraz koszulkę i biorąc głęboki oddech wkroczyłam do środka.W domu wciąż panowała cisza,jasne promyki słońca wpadały przez wysokie okna holu rozświetlając marmurową podłogę przez co wszystko wyglądało jeszcze bardziej magicznie.I oto fałszywa księżniczka w cudzym zamku bawiąca się w wielką damę,którą nie jest.Nigdy nie popierałam kłamstwa,a teraz?Co się ze mną stało?Jestem fałszywa.Wyjmując z uszu białe słuchawki schowałam je do kieszeni mych szortów by następnie zsunąć z nóg adidasy.Odgarnęłam jeden,niesforny kosmyk mych brązowych włosów do tyłu i łapiąc swój telefon pomaszerowałam do kuchni.Trudno opisać zdziwienie jakie towarzyszyło mi z chwilą gdy zobaczyłam w pomieszczeniu siedzącego przy wysepce półnagiego Justina.Oh miał na sobie jedynie bokserki...Niewinnie zagryzłam wargę badając wzrokiem gorące ciało bruneta,zdecydowanie chodzi na siłownie.Zauważyłam,że przed sylwetką mężczyzny ustawione są dwie czerwone miski wypełnione musli,jogurtem oraz owocami.Cholera.Przecież jestem na niego wściekła.
-Długo biegasz-zauważył pewnie spacerując swymi bursztynowymi tęczówkami po moim odkrytym ciele.Zboczeniec.
-Liczyłam,że podczas mojej nieobecności ty także znikniesz-odpysknęłam niemiło i ignorując jego denerwujące spojrzenie ruszyłam w stronę nowoczesnej lodówki w celi zabrania z niej chłodnego napoju,który złagodzi moje pragnienie i zniweluje suchość w gardle.Kiedy przechodziłam obok ciała szatyna poczułam mocny uścisk na mej talii,a sekundę później siedziałam na wysokim,barowym krześle zaraz obok niego.Warknęłam.
-Dlaczego nie dasz mi spokoju?-burknęłam wściekła marszcząc swe brwi i spoglądając na niego z masą nienawiści.
-Nie lubię mieć wrogów.-odparł spokojnie opierając swą dużą dłoń na moim nagim udzie.Ciepła skóra mężczyzny otarła się o moją sprawiając,że poczułam przyjemne dreszcze płynące od mego podbrzusza po kończyny.Jeszcze jeden ruch i stracisz zęby.
-A ja nie lubię mieć wkurwiających znajomych,więc jeśli chcesz być dla mnie kimkolwiek musisz pogodzić się z rolą wroga.-fuknęłam poważnie zrzucając jego rękę z mego ciała.Jego dotyk wpływa na mnie dość...zaskakująco.
-Przestań-przerwał mi gwałtownie owijając swe palce na moim nadgarstku.-Spójrz na mnie-kiedy nie chciałam tego zrobić ułożył drugą dłoń na mej brodzie i zmusił mnie do tego.-Na prawdę nie chciałem cię skrzywdzić okej?Czasami zachowuje się jak przedszkolak,który próbuje zwrócić na siebie uwagę głupimi kawałami,chociaż ty nie bawisz się w małą dziewczynkę.Przepraszam,cholera Chloe czuję się jak gówno z myślą,że mogłaś się udusić.Nie zrobiłem tego specjalnie,przepraszam,że denerwowałem cię przy śniadaniu,na statku,w samolocie ..-zaczął mamrotać,a jego czekoladowe tęczówki wypalały bolesną dziurę w mej twarzy.Czułam się przytłoczona.Nie przeprowadzam poważnych rozmów z nikim poza Kate i Harrym,możecie wyobrazić sobie jak głupio czuję się teraz.Głośno przełknęłam ślinę zahaczając zębami o wewnętrzną stronę policzka.
-Justin-położyłam palec na jego malinowych ustach,oh były cudownie miękkie.-Jeśli przestaniesz być denerwującym dzieckiem,ja przestanę traktować cię jak wroga.-jeden krótki warunek,który mógł ułatwić życie i mi i jemu.Kto wie,może okazać się w połowie tak fajny jak Harry.Jego idealne wargi wygięły się w słodki uśmiech,który sprawił,że ja także musiałam zachichotać.
-Widzisz?Damy radę-lekko uderzył łokciem w mój bok,a ja westchnęłam zbyt głośno udając,że to mi się nie podoba.-Wiem,że mnie lubisz-dodał pewny siebie zabierając dłoń z mej brody tylko po to by dumnie klasnąć nią w swą pierś.Ten dzieciak jest dziwny.
-To się jeszcze okaże Bieber.-mruknęłam próbując zachować powagę.Oh nie byłam najlepszą aktorką.
-Zrobiłem ci śniadanie-niewinnie podsunął jedną miskę pod moją twarz,a rzuciłam mu miłe spojrzenie.
-Mam nadzieję,że zrobiłeś drugą porcję dla siebie-odparłam spokojnie ujmując w dłoń srebrną,zdobioną łyżkę,która sekundę później zanurzyła się w gęstym posiłku.Ku mojemu zdziwieniu chłopak odsunął swoje danie na bok,a swój sztuciec wsadził w mój jogurt.Zmarszczyłam brwi.
-Chyba lubię jeść razem z Tobą-zaśmiał się,a ja mimowolnie zawtórowałam mu kręcąc głową z dezaprobatą.
-Jeśli jutro chcesz spożywać ze mną to załóż na siebie coś więcej.-zauważyłam wsuwając porządną porcję słodkiego śniadania do swych spragnionych ust.Słodycz truskawek idealnie połączyła się kwaskowatym smakiem jogurtu dając moim kubkom smakowym istną rozkosz.
-Oh Kotku jutro na śniadanie jestem ja.-niebezpiecznie zbliżył się do mnie przenosząc usta na wysokość mego ucha.-kompletnie nagi.-dodał szeptem wbijając swój gorący oddech w mą skórę.Praktycznie jęknęłam czując mocne dreszcze spływające kaskadami po mym wrażliwym ciele.
-Nie jestem pewna czy lubię takie dania.-wydukałam nerwowo starając się utrzymać chłodną łyżkę w mych roztrzęsionych palcach.Czym się denerwujesz?
-Lepiej się przygotuj bo ty będziesz przystawką.-jego powieka bezczelnie opadła w dół dzięki czemu chłopak zastosował na mnie ten popularny trik puszczania oczka.Oh i wiecie co?Zadziałał tak samo jak na te durne laski w filmach.Zachichotałam zakręcając kosmyk włosów na palcu.


Moje stopy zatopiły się w gorącym,żółtym piasku ogromnej plaży ciągnącej się na setki kilometrów w obie strony.Małe dzieci skakały na brzegu ocenu starając się uniknąć małych,spienionych fal,które uderzały w ich tłuste nóżki sprawiając,że bobasy chichotały.Mimowolnie uśmiechnęłam się obserwując ten słodki obraz zza mych ciemnych,okrągłych okularów.Dzisiejszym planem okazała się plaża..Jak dla mnie okej.Odwracając głowę w drugą stronę wyjęłam z torebki duży,kolorowy ręcznik,który po chwili został starannie rozłożony na nierównym podłożu pode mną.Reszta naszej "paczki" wynajęła dla siebie specjalne leżanki blisko knajpki gdzie dwóch seksownych kelnerów będzie nosić dla nich drinki i przekąski,nie miałam ochoty na ten rodzaj spędzania czasu dlatego wmawiając im iż plastikowe leżaki wywołują na mym ciele wysypkę zostałam sama.Oh tak,nie są zbyt mądrzy.Zadowolona z samej siebie zsunęłam z ciała letnią,cienką sukienkę i chowając ją do torby związałam swe włosy  w wysokiego koka.Jedynym plusem tego wyjazdu jest słońce,które pozwoli mojej skórze nabrać nieco ciemniejszej barwy.Oh żegnaj blada dziewczynko.Wyciągnęłam z reklamówki kokosowy krem i otwierając go nalałam odrobinę na swe ramie po czym rozsmarowałam substancję.Chce być brązowa,nie czerwona.
-Może ci pomóc?-głęboki,męski głos uderzył w moje ciało wsiąkając w każdą,najmniejszą komórkę pod mą skórę.Ścisnęłam powieki odwracając się na pięcie w jego stronę.
-Miałeś nie być upierdliwy.-przypomniałam opierając prawą dłoń na swym biodrze i unosząc brew do góry rzuciłam mu srogie spojrzenie.
-Nie jestem upierdliwy lecz towarzyski.-odparł sprytnie,a mój wzrok jedynie go rozbawił.
-Oh nie powinieneś być z resztą naszych przyjaciół?Na leżakach?Przy knajpie?-wymamrotałam zaciskając swą szczękę tak mocno,że moje zęby zgrzytnęły.Nie czuję się zbyt swobodnie w samym bikini,dlatego liczyłam,że spędzę te godziny sama.
-Mam uczulenie na leżaki.-parsknął śmiechem kręcąc głową,a ja w geście złości rzuciłam w niego buteleczką z kremem.
-Jesteś niemożliwy-warknęłam obrażona opadając tyłkiem na twardy piasek.Moje pośladki zapiekły niemiłosiernie,lecz nie chcąc pokazywać mu słabości zachowałam kamienną twarz.Głupi ruch Chloe.
-Rozmawialiśmy o tym rano.-odparł zadowolony rozkładając swój ciemny ręcznik przy moim.
-Nie jesteś za blisko?-ponownie uniosłam brew do góry zerkając na jego nagi tors.Kosteczki kaloryfera idealnie odznaczały się sprawiając,że miałam ochotę ślinić się jak małe dziecko do lizaków.Chryste,tylko nie to.
-Zawsze możemy leżeć na jednym kocu.-on i te jego sprytne odpowiedzi.Skrycie przekręciłam oczami i odbierając od mężczyzny swój krem skończyłam smarowanie ciała.Pozwoliłam mu rozłożyć swoje rzeczy blisko mnie i chcąc zachować spokój odchyliłam się do tyłu oddając swe ciało słońcu.Przez dłuższą chwilę leżeliśmy w ciszy kiedy nagle poczułam jak małe drobinki piasku opadają na moją dłoń.
-Nudzi ci się?-syknęłam niemiło.
-Tak.-odparł szybko i poczułam jak przekręca się.Spory cień zakrył moje ciało przez co westchnęłam z frustracją.
-Chce się opalić.
-Będziesz miała na to cały miesiąc.-zachichotał melodyjnie układając swą dłoń blisko mego brzucha.Słodkie prądy przesunęły się po mym podbrzuszu kumulując swą moc w mej kobiecości.Nie,Bieber,nie.
-Czego znowu chcesz?-niechętnie uniosłam jedną powiekę ku górze zerkając na jego rozluźnioną,szczęśliwą twarz.
-Nic o tobie nie wiem.-poczułam jak mój żołądek ściska się nerwowo przez co miałam ochotę zwrócić śniadanie.Przeżyje wszystko oprócz opowiadania historii z życia.
-Znasz moje imię,wiesz co lubię jeść na śniadanie,dowiedziałeś się,że nie umiem pływać i panicznie boję się wody.Lubię uprawiać sporty co zauważyłeś dziś rano.Oh i najważniejsze,nienawidzę denerwujących ludzi.-wymamrotałam szybko lecz czułam jak mój głos zaczyna drżeć.Starałam się mówić prawdę,jednak wiem,że nie zawsze to będzie możliwe.Z ust chłopaka wyciekł głośny chichot.
-Gdzie mieszkasz?-moje ciało zesztywniało.
-Przecież Natalie mówiła,że pochodzę z Florydy.-jestem oazą spokoju,nie mogę zachowywać się nerwowo,to mnie zdradzi.
-Oh-kiwnął głową jak gdyby przypominając sobie słowa mojej siostry.-Co lubisz robić w wolnym czasie?-nerwowo ścisnęłam usta i chcąc zdobyć cenne sekundy przekręciłam się na bok tak by być twarzą przy jego twarzy.
-Jestem dość nudną osobą -zachichotałam.-no wiesz chodzę do szkoły,jestem cheerleaderką i większość czasu spędzam na treningach oraz spotkaniach ze znajomymi.-owszem,byłam w szkolnej drużynie,a dodatkowo byłam jej kapitanem,jednak nasz zespół mocno różnił się od tych z Manhatanu.Nasza szkoła nie miała funduszy na stroje i częste wyjazdy,dlatego ćwiczyłyśmy jedynie dla utrzymania formy i rekreacji.Każdy lubi czasem zapomnieć o trudach okrutnego świata Brooklynu.Ludzie w naszym wieku zrobią wszystko by wyrwać się z tego.Cóż,najczęściej sięgają po używki,ja odnajduje zdrowsze sposoby na wyładowanie energii.-A ty?-spytałam po chwili wiedząc,że to pytanie uratuje mnie przed kolejnymi z jego strony.
-Jestem kapitanem drużyny koszykówki-na mojej twarzy pojawił się niewinny uśmiech.Zdecydowanie zaczynam go lubić.-Przez większość dnia jestem w szkole,żyję swoimi marzeniami,a po powrocie do domu zmagam się z ciężkimi wymaganiami ojca udając,że jego firma i sprawy finansowe rodziny interesują mnie.-był dość tajemniczy,jednak czułam od niego nieznaną aurę,która otoczyła nas zamykając nasze ciała w bezpiecznej bańce.
-A te tatuaże?Kiedy je zrobiłeś?-spytałam ciekawa wskazując palcami na różne rysunki.
-Zacząłem dwa lata temu-dumny uśmiech wkroczył na jego usta kiedy brązowe tęczówki chłopaka badały czarne malowidła na jego skórze.-Rodzice o nich nie wiedzą,gdyby ojciec je zobaczył..nie żyłbym.-zaśmiał się głośno jednak wiedziałam,że jego słowa są prawdziwe.
-Oh spokojnie obroniłabym cię.-zażartowałam mocno rozluźniona.
-Więc jesteś rycerzem?-różowy język chłopaka zwilżył jego malinowe usta sprawiając,że wyglądały jeszcze bardziej kusząco.To powinno być zakazane.
-Nie,superbohaterem.-odparłam dumnie uśmiechając się jak dziewczyny z okładek czasopism,promiennie i szeroko.
-Masz jakiś seksowny strój?No wiesz,coś jak kobieta kot?-ponownie przybliżył się do mnie przelewając ciepło swojego rozgrzanego ciała na moje.Nerwowo zachichotałam.Zachowuje się jak idiotka i to on jest powodem tej denerwującej zmiany.
-Nie licz na to Justin-uderzyłam dłonią w jego twardy biceps.
-Oh będę śnił o tobie w takim wydaniu.-jęknął seksownie opadając na plecy i zachowując na swej twarzy bezczelny uśmiech westchnął.Kate,ratuj mnie.
-Nawet nie myśl o mnie w obcisłym stroju ze skóry!-pisnęłam zawstydzona podnosząc się do pozycji siedzącej i zasłaniając mu słońce.
-Za późno Kotku,twój tyłek wygląda w tym cholernie dobrze.-wymamrotał zadowolony wciąż utrzymując swe oczy w zamknięciu.Poczułam,że moje policzki płoną co oznaczało,że robię się czerwona jak dojrzały pomidor.
-Przestań !-pisnęłam załamana kilkukrotnie uderzając dłońmi w jego skórę.-jesteś obrzydliwy!-fuknęłam wściekła krzyżując ręce na piersiach w geście obrażenia.
-Przyzwyczaisz się.-jedynym gestem z jego strony był cwaniacki uśmiech,który sprawił,że miałam ochotę go zabić.Panie i Panowie dzwońcie po kartkę,zaraz zabije go kokosem.


Stanęłam między podekscytowaną Anastasią i Natalie,która kleiła się do Justina,zaś moje białe buty zniknęły pod warstwą nieco zbyt wysokiej trawy.
-Najlepszy pole golfowe na tej wyspie.-oznajmił Lucas wykonując ręką majestatyczny ruch,który miał zwrócić naszą uwagę na rozległą zieleń w okół nas zdobioną kilkoma kijkami z chorągiewką na szczycie.Kompletnie nie znałam zasad tej gry,a jedyne co o niej wiedziałam to fakt,że potrzebuje kija,okrągłej,białej piłeczki i kubka kawy by nie usnąć.Poranna plaża zaplanowana była przez Natalie i ku memu zdziwieniu podobało mi się spędzenie pięciu godzin przy Justinie,który swoimi głupimi komentarzami zaczął mnie rozśmieszać.Niestety popołudnie należało do Lucasa,a z racji tego,że ojciec chłopaka jest właścicielem klubów golfowych w całej Ameryce chłopak ma wrodzone zamiłowanie do tej dyscypliny.Czy oni nie mogą zdecydować się na coś w czym będę dobra?
-Podzielimy się na dwuosobowe zespoły -Chryste tylko nie to.-później przydzielę wam kije i   pojazdy dzięki którym będziecie mogli sprawnie poruszać się po całej planszy.-jego jasne usta wyginały się w uśmiech dając mi do zrozumienia,że pasja związana z tym sportem nie jest dziełem przypadku czy przymusu pochodzącego od rodziców,on na prawdę to lubił.Poczułam jak Natalie wykonuje gwałtowny krok w lewo zmniejszając dzielącą ją z Justinem przestrzeń.Z moich obserwacji wynika iż dziewczyna ma mocną chorobę psychiczną,której podstawą jest denerwujący szatyn.
-Ja mogę być z Chloe!-oznajmienie Justina zaskoczyło wszystkich,w tym mnie,ale trudno jest opisać wyraz twarzy Natalie kiedy owe słowa dopłynęły do jej umysłu.Ciemna skóra dziewczyny teraz barwą przypominała dorodnego buraka,a jej oczy były ciemne,mogłabym przysiąść,że chciała zabić wszystkich w okół siebie,lecz jej głównym celem byłam ja.Oh karma dziwko.Uśmiechnęłam się zwycięsko uciszając w głowie mały głosik piszczący o tym,że to oznacza kolejne godziny spędzone z nadmiernie irytującym chłopakiem,ale hey,on się stara więc dlaczego miałabym utrudnić mu dostęp do mnie?To nie tak,że szukam nowych znajomości,obiecałam Harriemu,że nie zaprzyjaźnię się z żadnym gburowatym bogaczem takim jak Justin,ale mam spędzić tutaj cały miesiąc,nie chce skończyć jako brodata,samotna kobieta zbierająca tysiące muszli na plaży.Poza tym spędzanie czasu z nim denerwuje moją siostrę.Punkt dla Chloe!Wewnętrznie przybiłam sobie piątkę i chichocząc z własnej głupoty podeszłam do Justina.Był zadowolony ze swojego wyboru,a ja tylko mogłam zgadywać jak głupich tekstów użyje podczas tego rodzaju wypoczynku.Reszta paczki podzieliła się dość szybko po czym główny organizator zabawy rozdał nam kije oraz klucze do odpowiednich pojazdów.Omówiliśmy dokładną godzinę ponownego spotkania i żegnając się rozeszliśmy się w stronę swych autek.Oh zawsze chciałam przejechać się tym małym,białym samochodzikiem,który na filmach zazwyczaj ląduje w jeziorze przez nieumiejętną jazdę prowadzącej go osoby.Oh,już raz Justin mnie uratował,więc jestem praktycznie pewna,że byłby w stanie zrobić to ponownie.
-Lubisz golfa?-jego niski głos uderzył w moje ciała sprawiając,że moje nogi zadrżały utrudniając mi normalny chód.
-Nigdy w to nie grałam-odparłam spokojnie kompletnie ignorując przymus analizowania słów,które wypowiadam.
-Oh kolejna rzecz,której mogę cię nauczyć.-zarzucił torbę z kijami na swe plecy uśmiechając się do mnie dumnie.Oh wrócił pewny siebie Justin Dupek.
-Zawsze mogę posiedzieć w tym urządzeniu-wskazałam dłonią na niewielkie,białe autko przed nami z numerem 5.-i obserwować jak mistrz tej dyscypliny-tutaj wskazałam na niego.-przeprowadza idealną rozgrywkę.-dokończyłam rozbawiona odbierając od niego kluczyki i zajmując miejsce kierowcy.
-Nie-jego ciało bezczelnie przepchnęło mnie na drugą stronę przez co kierownica i stacyjka oddaliły się od mych spragnionych dłoni.Lubiłam prowadzić.
-Justin!-pisnęłam oburzona podskakując do góry.-Byłam pierwsza,ty nosisz kije,ja jeżdżę,to proste!-mój cienki głos roznosił się echem po okolicy w okół nas przez co z jego ust ponownie wyciekł słodki chichot.Taki sam jak ten,który usłyszałam w domu Natalie po raz pierwszy.Nie myśl,że jest uroczy głupia jędzo.
-Nie było żadnej umowy.-pewnie pokręcił głową przekręcając srebrny kluczyk w małej stacyjce.
-Możemy ją ułożyć teraz.-warknęłam nie chcąc się poddać.Chłopak kompletnie ignorował moje słowa dlatego mocno uderzyłam swą niewielką pięścią w jego bark.
-Skarbie-nagle przekręcił swą głowę w moją stronę przez co nasze twarze znalazły się w niebezpiecznie małej odległości.Czułam jak jego ciepły,miętowy oddech uderza w me usta by sekundę później rozpłynąć się po całej twarzy i szyi,na której pojawiła się gęsia skórka.Zdecydowanie nie powinnam reagować na niego w ten sposób.-Szanuje kobiety i fakt,że chcą być tak samodzielne jak mężczyźni,ale jestem pewien,że skoro nie grałaś nigdy w golfa to także nie prowadziłaś tego auta,nie ryzykujmy.-dodał po chwili,a krew w moich żyłach zagotowała się.Miałam wrażenie,że temperatura mojego ciała przypomina gorąc lawy,która balansuje na granicy wybuchu.
-Nie ufasz mi!-wyrzuciłam swe dłonie do góry w chaotyczny sposób przez co przypadkowo uderzyłam palcami w sufit samochodu.
-To nie tak,że ci nie ufam-westchnął zrezygnowany powolnie wyjeżdżając maszyną z miejsca,na którym była zaparkowana.
-Nie kłam.-warknęłam obrażona krzyżując ręce na swych piersiach.
-Wiesz Chloe jesteś seksowna gdy się złościsz.-oznajmił wesoło układając swą dłoń na kierownicy,druga swobodnie opadła na kanapę blisko mojego biodra.Zarumieniłam się.
-Zawsze jestem seksowna.-starałam się udawać pewną siebie lecz nie chcąc by zauważył moje zażenowanie,na które wskazywały zarumienione policzki odwróciłam swą twarz w drugą stronę wlepiając wzrok w bajeczny krajobraz w okół nas.
-W zasadzie..-udał,że myśli.-masz racje.-ponownie zaśmiał się głośno.Jesteś na prawdę wesołym facetem Bieber.Mocno wbiłam swe długie paznokcie w skórzaną,białą sofę pod nami i ściskając szczękę wciągałam chłodne,rześkie powietrze przez nos.Nie mogłam znieść faktu,że myśli o mnie w ten sposób.To nie tak,że byłam zakompleksioną,zamkniętą w sobie dziewczynką uwielbiającą czytanie i spędzanie czasu w samotności,zazwyczaj byłam otwarta i uważałam,że jestem na tyle dobra,że nie muszę obarczać się kolejnymi problemami jakimi byłyby niedoskonałości mojego ciała.Jedynym problemem był fakt,że Justin jest totalnie gorący i irytujący w jednym.To tak jakby wsadzić Natalie i ciasto czekoladowe do jednego pomieszczenia wraz z bombą.Oh tak Chloe,porównałaś Justina do słodkiego torcika.Oszalałam.


-Wystarczy,że poczujesz się jak ten kij.-oznajmił szatyn spokojnie wsuwając w moją dłoń chłodny,metalowy przedmiot.
-Mam poczuć się jak długi,zimny patyk zakończony kulką?-prychnęłam widocznie znudzona całym tym tłumaczeniem zasad i idealnych pozycji do gry.
-Jesteś okropna-zaśmiał się chłopięco ustawiając swe umięśnione ciało za moim.
-I kto to mówi.-burknęłam przekręcając oczami w geście irytacji,.
-Nigdy nie miałem tak upierdliwej uczennicy.-nagle jego dłoń oplotła moją talię zmuszając moje ciało do zmienienia pozycji,teraz byłam nieco pochylona,wypięta.Poczułam jak krok chłopaka niewinnie dotyka moich pośladów.Nerwowo ścisnęłam usta zatrzymując obieg powietrza w mym ciele.
-Więc miałeś inne..klientki?-wyszeptałam nerwowo nie mogąc skupić się na niczym poza jego dotykiem.
-Może-odparł tajemniczo przesuwając swe usta do mojego ucha.-teraz mocniej obejmij rączkę kija-wymamrotał,a ja miałam wrażenie,że tracę grunt pod swymi nogami.Jego słodki zapach dotarł do moich nozdrzy paraliżując racjonalną pracę mego umysły,który teraz przypominał papkę dla niemowląt połączoną z brokatem głupiej dziewczynki.Cudownie.
-Skoro były lepsze ode mnie.-poczułam lekki ból w okolicach klatki piersiowej gdzie pod warstwą skóry i małych komórek znajdowało się moje serce.-Dlaczego mnie uczysz?
-Bo cię lubię-odszepnął sprytnie dociskając swój tors do mych pleców,które okrywał jedynie cienki materiał brzoskwiniowej bluzki.Słodkie,ciepłe prądy przepłynęły przez moją szyję spływając na resztę ciała niczym gęsty miód.Na mej twarzy pojawił się głupi uśmieszek.-Okej,wystarczy,że skupisz się na swoim celu,który jest na prawdę blisko.Jedno uderzenie,sprawny ruch ręką,dotknięcie upragnionego przedmiotu i trafienie do dołka.Dasz radę Chloe-miękka warga chłopaka otarła się o płatek mego ucha przez co straciłam jakąkolwiek władzę nad swoim ciałem i czynami.Niepewnie kiwnęłam głową i ściskając swe różowe usta w cienką linie spojrzałam na małą,białą piłeczkę przede mną.To nie może być trudniejsze od gry w kosza.Do moich uszu dobiegła znajoma melodia piosenki Davida Guetty,a kiedy przyjemne ciepło odeszło od mego ciała wiedziałam,że źródłem muzyki był dzwoniący telefon Justina.Teraz albo nigdy.Ponownie zerknęłam na chorągiewkę swobodnie powiewającą parę metrów ode mnie.Dam radę.Powiedział,że dam radę.Wzięłam głęboki oddech i wykonując mocny zapach uderzyłam w piłeczkę.
-Kurwa!-głośny wrzask chłopaka dobiegł do moich uszu przez co przerażona odwróciłam się w jego stronę napotykając sylwetkę bruneta zwiniętą w kulkę na jasnozielonej trawie pod nami.Dłonie mężczyzny kurczowo ściskały jego krok.O kurwa.Zmiażdżyłam mu jądra.



~*~
Ten rozdział miał być krótki...jednak dziwnym trafem ma aż 17 stron !Uh dziewczyny nie da sie opisać tego jak bardzo Was przepraszam za zły rozdział,nie musicie być z niego zadowolone,ale napisałam go poświęcając na to parę nocy.
Justin denerwujący kutasie <3
Chloe..jego jądra..
Jak dla mnie oni są nf chedb vhdebh <333333
Dziękuje za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem,przypominam o zakładce informowani,proszę o aktywność w postaci komentarzy pod tą notką i cóż..do zobaczenia przy następnym rozdziale !

P.S Przepraszam za jakieś literówki jeśli będę miała siłę ponownie przejrzę rozdział i poprawie to :)

41 komentarzy:

  1. Pierwsza !!a teraz ide <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Okej. Sądzę,że znasz moją opinię na temat tego idealnego rozdziału, aczkolwiek napiszę to jeszcze raz, Jestem najbardziej zajebistą osobą jaką znam. Cudowna, mega utalentowana (co widać po rozdziałach) i piękna! Dobra zbaczam z tematu rozdziału,ale cóż nie mogłam się powstrzymać :3 Tak więc wracając do rozdziału. Jest on MEGA cudowny. IDEALNY. Po prostu go kocham. Chloe oczywiście miszcz<3 Hahah biedne jądra Justina!! Boże jak czytałam ten rozdział cholera biegałam po całym domu i piszczałam " O my god" I nie nie jestem wariatk, hahaha. Po prostu jesteś mega utalentowana i nie pieprz,że to jest zły rozdział bo cholera naśle na ciebie wkurwiającego Justina!! hahah boże, ale mmm "kompletnie nagi" Justin na śniadanie to jest coś. Oh Chloe polubiłabyś ten posiłek hahaha! Ale żeby od razu chcieć zabić go kokosem! Eh,ale boże oni nie są razem,ale są tak idealni,że kurwa nie mogę jshajsjbcxhvbcdghbdis *-----* Dobra, ja po prostu nigdy nie będę umiała pisać jak ty, bo ty jesteś ta jedyna i niepowtarzalna utalentowana pisareczka! Boże kocham to jak piszesz i co uwieczniasz w słowach! Boże IDEALNY ROZDZIAŁ, JAK KAŻDY!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja pieprze hahaha jego jadra o boze hahahah
    Chloe go lubi chloe go lubi ahhh beda slodka parka :
    Czekam na nexta
    @believeyoucanx3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteś najlepsza :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział *,* biedny Jerry ;(

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudo *__* twoje pomysły są genialne :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Awww kocham to !!

    OdpowiedzUsuń
  8. Genialnie piszesz :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejku , jak ja nie trawie Natalie , a jak sie ciesze jak ona sie wkurza ^^ ale na szczęście Justinowi ona sie nie podoba ;d a rozdział jest cudowny i boski i genialny i wgl zajebisty więc nie gadaj tu tych farmazonów że nas przepraszasz bo nie masz za co ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Zły rozdział? stop, stop. chyba musiałaś coś źle napisać, ponieważ ten rozdział jest obłędny. Cholera, wszystko co piszesz jest niesamowite i cholernie bardzo jestem szczęśliwa, że prowadzisz tego bloga. kocham cię słonko xx
    @4ever_mine_

    OdpowiedzUsuń
  11. Wowowo genialny :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Aaaaaaaaaaa to opowiadanie jest MEEEGA !!!!! Kc <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Jezu biedne jądra Justina hahahahahah XDDDDDD
    Nareszcie doczekałam się rozdziału,czekam na następny :***
    Ten rozdział jest mega tak samo jak reszta. Genialnie piszesz! Ten blog jest moim ulubionym i najfajniejszym opowiadaniem jaki czytałam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Aaaa super! <3
    Chloe zmiażdzyła jądra Justina, haha XD Biedak ^.^
    Czekam na kolejny *-*

    OdpowiedzUsuń
  15. Zajebiaszczy *.*

    OdpowiedzUsuń
  16. Wspaniały! *.* Biedny Justin :( Ale kocham ich! Czekam na następny :***

    OdpowiedzUsuń
  17. Biedak ;( Może Chloe pomasuje ^^

    OdpowiedzUsuń
  18. HAHAHAHAHA XD jejku ;c Biedny Justin!

    OdpowiedzUsuń
  19. Hahahahahaha, o matko xd Dawaj kolejny *___*

    OdpowiedzUsuń
  20. Fajny rozdział. :) Końcówka jest beczna. xDD

    OdpowiedzUsuń
  21. haha, dobre. Super końcówka XD czekam na nn :D

    OdpowiedzUsuń
  22. Jej cudowny rozdzial i cudownie piszesz *.*
    chce wiecej :**

    OdpowiedzUsuń
  23. czekam na nn :**

    OdpowiedzUsuń
  24. ojjj Justinku trzeba uwazac *.*
    swietny rozdzial oby tak dalej :)
    czekam :3

    OdpowiedzUsuń
  25. Zaaeebbiisstyy *.*

    OdpowiedzUsuń
  26. OMG
    CUDOWNY IDEALNY WSPANIAŁY NAJLEPSZY JHFJKHFJKHR ♥ DZIĘKUJĘ CI BARDZO KOCHAM TWOJE OPOWIADANIA !! CZEKAM Z WIEEEELKĄ NIECIERPLIWOŚCIĄ DO NASTĘPNEGO xo

    OdpowiedzUsuń
  27. świetny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  28. mmm cos czuje, że będzie ciekawie w następnym rozdziale! <3

    OdpowiedzUsuń
  29. kocham to opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  30. Szybko! Kolejny (rozdział)!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  31. Przeczytałam od początku i strasznie mi się podoba. Czekam na kolejny rozdział. Możesz informować? @ideargomez

    OdpowiedzUsuń
  32. Omomomomooo *.*
    Po prostu zjawiskowee!!
    Czekam z niecierpliwoscia na kolejny rozdzial *.*

    OdpowiedzUsuń
  33. Super:-)
    Czekam na next:-)
    A kiedy nowy?

    OdpowiedzUsuń
  34. Kiedy rozdział ps super

    OdpowiedzUsuń
  35. ahahhahahahahhaha genialny! ahahahahahha <3
    "[...]O kurwa.Zmiażdżyłam mu jądra." hahahahaha nie moge!

    OdpowiedzUsuń