sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział Drugi

- Oh i Chloe-na moment odwróciła się w moją stronę-Nie mów,że jesteś z Brooklynu.Przez ten miesiąc jesteś moją bogatą kuzynką z Florydy.-warknęła,a ja niepewnie kiwnęłam głową.Z jej obrzydliwych ust wyciekło ciche westchnięcie po czym szeroko otworzyła drogie szklane drzwi ukazując mi piątkę kompletnie nieznajomych ludzi.
Niepewnie oblizałam usta prostując się i odgarniając niezwiązane kosmyki mych długich,brązowych włosów do tyłu.Z natury byłam osobą nieśmiałą więc widok nieznajomych osób zestresował mnie jeszcze bardziej,dodajmy do tego fakt,że każde z nich ma przy sobie złotą kartę swojego ojca i kilka tysięcy w gotówce kiedy ja jestem kompletną niezdarą ubraną w drogie ubrania mojej siostry.Jakim cudem mam udawać bogaczkę z Florydy?Nigdy nie miałam wielu pieniędzy,pff ja nawet nie byłam na Florydzie.Nerwowo przełknęłam ślinę zwilżając tym samym swoje już suche gardło.Obserwowałam jak dwie dziewczyny i trzech chłopaków powolnie pokonuje szerokie,ozdobne przejście dostając się do środa chłodnego holu domu Hendersonów.Na pewno mają klimatyzację.Gdybym była na Brooklynie z pewnością umierałabym z powodu zbyt wysokiej temperatury błagając Boga o lekki powiew świeżego powietrza czy pieniądze na jakikolwiek wiatrak.
-Natalie!-słodkie piśnięcie przerwało moje przemyślenia zmuszając mnie do ocknięcia się i opanowania.Bogata kuzynka z Florydy,chyba dam radę.Nieznajoma brunetka podbiegła do czarnowłosej dziedziczki próbując nie potknąć się na swoich 12 centymetrowych szpilkach po czym owinęła ramiona w okół ciała mojej siostry i zamknęła ją w niedźwiedzim,przyjacielskim uścisku.Moje tęczówki ciekawie badały przestrzeń w okół mnie nieśmiało patrząc na cztery pozostałe postacie.Wysoka blondynka uniosła swoją zadbaną dłoń ku górze i kobiecym ruchem zgarnęła wolne kosmyki włosów na tył gdzie reszta związana była w wysoki kucyk.Jej szczupła sylwetka odziana była w długą,zwiewną sukienkę różowego koloru,jak sądzę zapłaciła za nią dobre 500 $,Kate byłaby zachwycona krojem kreacji.Uśmiechnęłam się w duchu na wspomnienie mojej przyjaciółki,nie widzę jej od dwóch godzin,ale już odczuwam tęsknotę.Jesteśmy cholernie zżyte.Nie dopuszczam do siebie nikogo oprócz jej i Harriego dlatego łatwo wyjaśnić moje zakłopotanie w tym momencie.Nie znam żadnego z szóstki ludzi,z którymi wyjeżdżam na miesiąc,nawet Natalie.Jest moją siostrą ale przez różnice,i jej sukowatość,kompletnie odsunęłyśmy się od siebie i odmówiłyśmy jakichkolwiek kontaktów.
-A to kto?-z pomarańczowych ust brunetki wyciekło krótkie pytanie,a jej głos przesiąknięty był irytacją i znudzeniem.
-Oh !-klasnęła w dłonie uśmiechając się promiennie lecz sztucznie.-To Chloe,moja kuzynka z Florydy.-ciężka ręka Henderson opadła na moje ramię przez co na mojej twarzy pojawił się cień grymasu.-Nasi rodzice przyjaźnią się i postanowili ułatwić nam lepsze poznanie się oferując Chlo wyjazd z nami.-Nie zdrabniaj mojego imienia suko.-Tak czy owak na pewno się polubicie,prawda siostrzyczko?-jej głos zderzył się z moim policzkiem.Poczułam ogromną presję otoczenia wywołaną intensywnymi spojrzeniami jej znajomych i wymuszając niewinny uśmiech kiwnęłam głową.
-Oh miło cię poznać Chloe!-zachichotała ta sama brunetka,która pięć minut temu ściskała moją siostrę i podbiegając do mnie lekko musnęła ustami mój rozgrzany policzek.-Jestem Anastasia-wymamrotała radośnie odsuwając się ode mnie.Jej ogromny uśmiech rozświetlał cały pokój i przez sekundę poczułam,że ten wyjazd nie musi być w cale taki zły.Przypominała Kat.Nie była tak wyluzowana jak ona i zdecydowanie nie potrafiła rozmawiać w taki sam sposób,ale była pozytywna i miła.-to jest Cornelia-machnęła ręką wskazując na wysoką blondynkę,która najwyraźniej nie była zadowolona z obecności dodatkowej osoby.Spieprzaj suko.-Nie jest zbyt rozmowną osobą,jest dość zamknięta w sobie więc nie przejmuj się jeśli będzie dla ciebie niemiła.-dodała spokojnie,a ja rzuciłam blondynce wzrok typu wiedziałam,że jesteś suką i uśmiechnęłam się nieszczerze.
-To jest Lucas-wysoki,dobrze zbudowany brunet poruszył swoim ciałem zmuszając się do podejście do mnie.Lekko ujął moją dłoń i unosząc ją do swojej twarzy musnął ustami skórę nad knykciami.Oh.-Miło cię poznać Piękna.-mruknął pozwalając swoim ustom wygiąć się w dość słodki,chłopięcy uśmiech.Zachichotałam nerwowo czując jak moje policzki zachodzą różową barwą.Pieprzone rumieńce.Okej,nie byłam przyzwyczajona do tego typu gestów ze strony chłopaków,na Brooklynie bardziej poznajemy się kiedy ktoś chce zaciągnąć się twoim papierosem lub zagrać w kosza z twoją drużyną.Moje życie jest totalne inne.
-Już już Lucas,wszyscy znamy te twoje sztuczki-niebieskooki chłopak z zarostem klepnął ramię stojącego przede mną mężczyzny odciągając go do tyłu.-Ja nazywam się Edward i cieszę się,że do naszej paczki dołączyła nowa osoba.-dodał spokojnie witając mnie lekkim skinięciem głowy.Chryste,pochodzisz ze średniowiecza?
-Ona nie jest w naszej paczce-burknęła blondynka zsuwając z nosa białe,okrągłe okulary ozdobione po bokach złotymi wstawkami w kształcie litery O.
-Oczywiście,że nie.Jadę z wami tylko na wakacje,nie będę psuła układu waszej sekty.-uśmiechnęłam się sztucznie,a z ust ostatniego chłopaka uciekł cichy śmiech.Oh..brzmiał tak..słodko.Poczułam jak Natalie boleśnie wbija swój łokieć w mój bok i jęknęłam niezadowolona.-znaczy paczkę-poprawiłam się po chwili.Moje tęczówki odnalazły szparę między ramionami stojących przede mną mężczyzn i pozwoliły mi ujrzeć chłopaka ze słodkich chichotem.O mój Boże.Harry wybacz za moje myśli,ale właśnie stwierdzam,że bogaty koleś z Manhatanu jest kompletnie gorący.Ścisnęłam usta w cienką linię zahaczając zębami o wewnętrzną stronę mojego policzka.Niewinnie przejechałam wzrokiem po sylwetce chłopaka.Nie był wysoki,ale zdecydowanie miał parę centymetrów więcej ode mnie.Jego twarz miała cudowną,mocną rysę tworzącą seksowną szczękę.Malinowe wargi chłopaka były wyjątkowo pełne,wyglądały jak soczyste maliny,a ja uwielbiam maliny.Zachichotałam w duchu karcąc własny mózg za tak głupie myślenie.Poczułam jak Natalie mocniej ściska palce na moim ramieniu zmuszając mnie do zaprzestania obserwacji chłopaka i zerknięcia na nią,wyglądała na wściekłą.
-Chyba powinniśmy już iść.-syknęła poważnie odsuwając swą sylwetkę od mojej i przenosząc palce na rączkę walizki ścisnęła ją i ruszyła w stronę Gorącego Chłopaka.Co z tobą dziewczyną?Skrycie przekręciłam oczami i kiwając głową kucnęłam przed swoją walizką i sprawdziłam czy na pewno każdy suwak jest idealnie dopięty.Przekręciłam bagaż tak by stał i wyciągając rączkę zmusiłam swoje ciało do ruchu wychodząc za bogatymi dzieciakami z domu ciotki.Przyjaciele oddali się lekkiej rozmowie na temat wycinki lasu w okół ich szkoły,a ja ciesząc się z chwili spokoju dotarłam do czarnej limuzyny,którą kupił ojciec Natalie na jej szesnaste urodziny.Z tego co pamiętam stwierdził iż jego Mała Dziewczynka jest za młoda na prowadzenie auta i zakupił dla niej to cacko wynajmując prywatnego szofera.Oh nie,Natalie nie jest rozpieszczonym potworem.Czujecie ten sarkazm?Mężczyzna w średnim wieku wsunął nasze walizki do bagażnika po czym otworzył tylne drzwi wpuszczając nas do środka auta.Cholera,nigdy nie jechałam tak drogim i ekskluzywnym samochodem.Ostrożnie opadłam na miękką kanapę obitą fioletową skórę i podsunęłam pod siebie nogi łącząc uda w idealną linię.Ułożyłam palce na swoich kolanach i obserwując cudowne wnętrze zignorowałam durne chichoty ludzi w okół mnie.Już po pierwszych minutach mogę ocenić kim są.Cornelia to zwykła suka myśląca jedynie o swoich potrzebach,nie lubiąca nikogo poza sobą,Natalie i Anastasia.Lucas to zabawny chłopak podrywający każdą dziewczynę,a Edward jest bogatym gburem zachowującym się jak książę ze średniowiecza.Jedyną znośną osobą jest Ana oraz chłopak,którego imienia nie znam.
-Więc Chloe opowiedz nam coś o sobie-słodki głos Any wyrwał mnie ze świata zamyślenia na co odruchowo zwróciłam swoją twarz ku niej.
-Oh może później-ponownie przerwała Natalie siadając obok Gorącego Chłopaka tak blisko,że praktycznie stykali się ramionami.-Rozmawiałam dziś rano z ojcem i przepraszał,ale popełnił ogromny błąd z biletami.Jedno miejsce jest totalnie oddalone od innych,znajduje się w trzecim sektorze zamiast pierwszego-wymamrotała z udawanym smutkiem patrząc prosto na mnie.-Wiesz Chlo wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni do podróżowania na przodzie samolotu,dlatego chciałabym cię prosić o zajęcie tego odrębnego miejsca.-dokończyła po chwili posyłając mi słodki lecz fałszywy uśmiech.Cholera.
-Jasne,nie mam z tym problemu-odparłam spokojnie nie wiedząc czym różni się podróżowanie na przodzie lub środku maszyny ponieważ nigdy nie korzystałam z tego rodzaju podróżowania.Cholera,chyba się boje.



Stałam na środku ogromnej hali lotniska rozglądając się dookoła i czekając,aż Natalie z chłopakami nada nasze bagaże,a Cornelia wróci z łazienki.W zasadzie nie musiała wracać.Przez wysokie,przeszklone ściany obserwowałam błękitne niebo,które już za pół godziny stanie się naszą główną drogą na Bahamy.Cholera.Mój żołądek zacisnął się niemiłosiernie kiedy ponownie pomyślałam o lataniu.Byliśmy biedni i kupowanie biletów lotniczych czy sam wyjazd na tak odległe wakacje był dla nas abstrakcją,dlatego nigdy nawet nie byłam na lotnisku.Nie obwiniajcie mnie,to Bóg mnie nienawidzi.
-Szkoda,że dotrzemy na wyspę w nocy-jęknęła Anastasia smarując swoje usta grubą warstwą wiśniowego błyszczyku,którego zapach dotarł do moich nozdrzy podrażniając je.
-Yeah,szoda-potwierdziłam kompletnie niezainteresowana kiwając głową.
-Jakie masz bikini?-spytała ciekawa opuszczając oczy na mój brzuch.Zamarłam.Jakie do cholery mam bikini?
-Um..normalne?-jęknęłam niepewnie wykrzywiając usta w nienaturalnie szeroki uśmiech.Zachichotała,uff.
-Czuję,że będziesz dla nas wielką konkurencją.-wymamrotała niewinnie zagryzając swojego długiego paznokcia.Zmarszczyłam brwi.
-konkurencją?-szepnęłam  ciekawa zerkając na jej zmartwioną twarz.Nie wiedziałam,że grają w kosza czy coś.
-Tak,no wiesz na plaży zawsze rozglądamy się za chłopcami i próbujemy zaimponować im swoim wyglądem.Zazwyczaj to był proste bo Natalie nie brała udziału w zabawie zawieszając oko na wiesz kim,a ciało Cornelii nie jest o wiele lepsze od mojego.-wyjaśniła machając dłońmi we wszystkie strony,a ja prychnęłam w duchu.Płytka zabawa głupich dziewczynek.
-Oh,aktualnie odczuwam obrzydzenie do płci męskiej więc nie musicie się martwić o jakąkolwiek konkurencję.-szepnęłam miękko ponownie analizując jej słowa.Jest ktoś na kim Natalie "zawiesza swoje oko"?Obejrzałam się w tył spoglądając na czwórkę znajomych zmierzających w naszą stronę.Czarnowłosa Suka szła blisko Gorącego Chłopaka kompletnie ignorując Lucasa i Edwarda.Oh znalazłam odpowiedź.Następnie wszystko działo się bardzo szybko.Ruszyliśmy do bramek i obsługa lotniska sprawdziła nasze paszporty i poprosiła byśmy odłożyli bagaże podręczne na specjalną taśmę,którą wjadą pod urządzenie,które je prześwietli.Zdjęłam z ręki zegarek dokładając go do plastikowego pojemnika z przedmiotami należącymi do mnie po czym przeszłam przez wysoką,prostokątną bramkę i podałam umundurowanej kobiecie mój paszport.Rozchyliła małą książeczkę,a kiedy przeczytała miejsce pochodzenia nerwowo przełknęłam ślinę.Oh czy wyglądam jak seryjny morderca?Przekręciłam oczami i wypuszczając z ust ciche westchnięcie cierpliwie czekałam aż kobieta przestanie spoglądać  na mnie jak na terrorystę i w końcu przepuści mnie dalej.Nie potrzebuję dodatkowych problemów,aktualnie umieram ze strachu przed pierwszym lotem.Po dwóch minutach ruda dziewczyna wręczyła paszport do moich rąk i kiwając głową dała znak,że jestem wolna.Wsunęłam IPhona do tylnej kieszeni i zgarniając torebkę oraz zegarek odeszłam od miejsca odprawy kierując się w stronę grupki znajomych,którzy czekali na mnie jakieś 5 minut.
-Co cię zatrzymało?-burknęła wścieła Cornelia wsuwając do swych ust kosteczkę miętowej gumy.
-Oh nie wiem dlaczego trzymali mnie tak długo.-skłamałam wzruszając ramionami.-Wiecie jacy są,często czepiają się o nic-machnęłam ręką w geście lekceważenia i uśmiechnęłam się promiennie próbując pokazać im,że moje słowa są prawdziwe.W końcu jestem bogaczką z Florydy,w każdy weekend latam samolotem i znam się na tych wszystkich przejściach.Czujecie ten sarkazm?Cornelia niechętnie kiwnęła głową,a kiedy reszta z nich zaakceptowała moją wersję ruszyliśmy w stronę specjalnego rękawa,który miał doprowadzić nas na pokład ogromnej,białej maszyny z błękitną literą B na prawym boku.Wow.Nie czułam się dobrze kiedy ominęliśmy całą kolejkę i dzięki droższym biletom weszliśmy do przejścia jako pierwsi,osobiście popierałam sprawiedliwość i gardziłam takim zachowaniem,jednak w tej sytuacji musiałam udawać zamożną dziewczynę z dobrej rodziny.Powinnam być przyzwyczajona do takich rzeczy.Wewnętrznie wzruszyłam ramionami i ukazując obsłudze samolotu moją kartę pokładową weszłam do wnętrze metalowego potwora.Mój strach wzrósł.
-Okej to są nasze miejsca-oznajmiła Natalie wskazując dłonią na szeroki rząd miękkich foteli po naszej prawej stronie.-Chloe ty powinnaś znaleźć swój numer gdzieś tam-burknęła obojętnie opadając na kremowy fotel przy oknie.Niepewnie kiwnęłam głową po czym uśmiechnęłam się do nich lekko i udając,że na prawdę czuję się pewnie ruszyłam przed siebie.Po paru minutach odnalazłam właściwe miejsce.Tutaj fotele były podwójne,jednak odstępy między rzędem przed były o wiele mniejsze.Wsunęłam się na miejsce przy oknie i nerwowo zerknęłam na kolorową nalepkę usytuowaną idealnie na wysokości mych oczu.Oh,wyjścia awaryjne i bezpieczeństwo.Nerwowo zacisnęłam palce na mych chudych kolanach osłoniętych przez niebieskie,drogie spodnie Natalie.Przez dłuższą chwilę przyglądałam się instrukcji analizując ją i sprawdzając czy moje okno na pewno jest dobrze zabezpieczone.Okej,trochę panikuje.Poczułam jak miejsce obok mnie załamuje się delikatnie,a ciepło drugiego ciała odbiło się od mojego ramienia dając mi do zrozumienia,że człowiek,z którym spędzę kolejne 7 godzin właśnie zajął swój fotel.Ciekawa odwróciłam głowę w prawą stronę i zamarłam.Gorący Chłopak.
-Hejka-uśmiechnął się promiennie wypuszczając z ust jedno słowo,które zderzyło się z moją twarzą sprawiając,że moje wargi rozchyliły się.-oh uwielbiam wywoływać w kobietach zachwyt-dodał widocznie rozbawiony,a ja zażenowana zamknęłam usta i zmarszczyłam brwi.
-Tylko jedno miejsce było w tym sektorze-zauważyłam błyskotliwie odsuwając się od niego na bezpieczną odległość.
-Teraz już dwa.-odparł wesoło układając swój biały plecak pod naszymi nogami.-Nie chciałem żebyś była sama dlatego wymieniłem się z jakąś kobietą.-wyjaśnił spokojnie unosząc swoje ramiona w górę i opuszczając je po chwili.
-Skąd wiesz,że nie wolałam towarzystwa tamtej kobiety?-burknęłam poważnie unosząc swe brwi do góry.To nie tak,że nie chciałam go poznać,po prostu wolałam trzymać się od nich z daleka.Harry nauczył mnie kilku ważnych zasad,a w tej chwili łamię jedną z nich.
-Po prostu to wiem Cukiereczku-zachichotał uroczo sprawiając,że moje mięśnie napięły się na sposób w jaki mnie nazwał.
-Cukiereczku?-powtórzyłam zdziwiona spoglądając na niego jak na debila,nienawidziłam durnych ksywek szczególnie wtedy gdy używał ich napakowany kasą przystojniak,którego imienia nie znam.
-Yeah,jesteś słodka.-mruknął poważnie kompletnie ignorując siedzących w okół nas ludzi.Nie chciałam wiedzieć jak wściekła jest teraz Natalie.
-Nie wiem jak masz na imię-przypomniałam spokojnie unosząc nogi delikatnie do góry i opierając je o siedzenie przede mną ustawiłam ciało w wygodnej pozycji.
-Justin.-mruknął cicho,a ja uśmiechnęłam się niewinnie.Bardzo,bardzo ładnie.Ponownie zwróciłam głowę w jego stronę napotykając się na jego cholernie głębokie spojrzenie.Jego oczy były zaskakująco...brązowe.Nigdy nie zwracałam uwagi na mężczyzn z tą barwą tęczówki,ale pierwszy raz widzę tak czekoladowe,lekko bursztynowe oczy z masą iskierek i światełek.
-Gapisz się na mnie.-mruknął pewnie unosząc dłoń do góry i przeciągając się.
-Siedzisz tu pięć minut,a już mnie wkurzasz.-warknęłam widocznie zirytowana obserwując jak pracownicy linii ustawiają się w wąskim przejściu zawieszając na swoich ciałach żółte kamizelki bezpieczeństwa.Z ogromną uwagą analizowałam słowa wysokiej,szczupłej kobiety,która ze znudzeniem prezentowała użycie masek,kamizelek i ewentualne zachowania w razie jakiegoś wypadku.Z sekundy na sekundę czułam się coraz gorzej.
-Słuchasz ich?-zaśmiał się kpiącą,a ja mocno ścisnęłam zęby nie chcąc wybuchnąć nagłą złością.
-Mhm-pokiwałam głową,a kiedy pracownica zakończyła pokaz poprosiła o zapięcie pasów i złożenie stoliczków.Panicznie ścisnęłam w dłoniach dwa szare pasy przymocowane do fotela i starając się opanować drżenie dłoni próbowałam je zapiąć.Czułam na sobie jego wzrok.
-Chloe wszystko okej?-spytał szeptem zerkając na mnie z zaniepokojeniem.
-Nie mogę tego zapiąć-pisnęłam spanikowana ciężko oddychając.
-Robisz to pierwszy raz w życiu?-jego ton przypomniał mi o tym,że jestem bogatą dziedziczką i podróżowanie samolotem powinno być dla mnie normą.
-Emm..zazwyczaj latamy prywatnym odrzutowcem,tam są inne pasy,inny układ miejsc.To mój pierwszy raz w takim samolocie i trochę się..stresuje-wyjąkałam po chwili licząc,że na prawdę kupi moje kłamstwo.
-Oh-kiwnął głową oblizując usta.-Daj,pomogę ci-zaproponował i zdejmując moje drżące palce z pasa sprawnie go zapiął.Od razu poczułam się bezpieczniej i mamrocząc ciche dziękuje odetchnęłam z ulgą.Kolejne etapy startu znosiłam w ciszy próbując opanować swoje emocje i chęć zwymiotowania.Najgorszy był moment wzbijania się w górę,mój żołądek najwyraźniej chciał obejrzeć okolicę swoimi oczami i uspokoił się dopiero wtedy,gdy samolot ustawił się w równej,poziomej pozycji,a pracownicy linii pozwolili na rozpięcie pasów,oczywiście tego nie zrobiłam.
-Więc jesteś kuzynką Natalie?-spytał nagle przekręcając głowę w moją stronę,a ja jęknęłam w duchu.Nie mam ochoty z tobą gadać koleś.
-Mhm-mruknęłam obojętnie wtulając się w miękkie oparcie fotela i przymknęłam oczy chcąc dać mu do zrozumienia,że chce spać.
-Ej nie śpij-burknął urażony wbijając swój długi palec w mój bok.Odruchowo uniosłam powieki do góry zerkając na niego wściekle.Jego szczęka była rozluźniona,podobnie jak reszta ciała.-chce z tobą pogadać-dodał spokojnie wyciągając swoje nogi do przodu.Westchnęłam.
-O czym?-splotłam palce w jedność układając je na swym brzuchu.
-O tobie-jego różowy język swobodnie przejechał po suchych,lecz wciąż apetycznych ustach chłopaka sprawiając,że ich kolor stał się jeszcze silniejszy.
-Nie jestem nikim ciekawym.-wzruszyłam ramionami układając w głowię listę rzeczy dotyczącej mojej osoby.
-Jesteś bardzo cicha,masz na imię Chloe i twoi rodzice mają własny samolot-wymamrotał spokojnie odliczając na palcach do trzech-chce wiedzieć więcej.-przekręcił ciało tak by było zwrócone w moją stronę.
-Lubię truskawki-szepnęłam nie rozmyślając nad słowami jakie wypowiadam.Słodki chichot wydobył się z jego ust sprawiając,że ja także uśmiechnęłam się niewinnie.
-Oh więc jesteś fanką czerwonych owoców-zauważył wypełniając przestrzeń w okół mnie słodką aurą jego uroku.To tylko głupi,bogaty chłopak z Manhatanu,nie patrz na niego w ten sposób Chloe.



-Jesteś wkurwiający-burknęłam znudzona próbując ignorować jego ciągłe chichotanie,gadanie i rzucanie we mnie żelkami.Okej Gorący Chłopak okazał się Denerwującym Chłopakiem co nie zmienia faktu,że jest seksowny.Od dwóch godzin starałam się usnąć pokazując mu swoją niechęć do rozmowy,jednak brunet miał inne plany i postanowił,że zawrze w nich mnie.
-Po prostu chce z tobą rozmawiać-uniósł dłonie do góry w obronnym geście licząc,że na prawdę złapie z nim jakiś temat.
-A ja chce spać.-fuknęłam obrażona wciskając swoją zmęczoną twarz w miękki zagłówek fotela,na którym siedziałam.Nie spodziewałam się,że podróż samolotem może być tak wygodna i komfortowa,w zasadzie czuje się lepiej niż w swoim domu,chociaż zamiast pijanego ojca dostałam natrętnego bruneta z anielskim uśmiechem i paczką  żelek w rękach.Szybkim ruchem rozerwał kolorowe opakowanie uwalniają owocowo-kwaśny zapach przekąski ,który dotarł otarł się o moje zmysły sprawiając iż moja twarz rozpromieniła się.To moje ulubione słodycze.
-Uczysz się?-spytał ciekawy wpychając długiego,czerwonego wężyka obsypanego białą posypką między swe wargi.
-Tak,chodzę do liceum.-uśmiechnęłam się szczerze wiedząc,że wypowiedziane przeze mnie zdanie jest kompletną prawdą.
-Ile masz lat?
-Siedemnaście,a ty?-to chyba drugie pytanie,które padło z moich ust w jego stronę.
-Osiemnaście-oh więc jest starszy.Wbiłam zęby w miękką wargę i kiwając głową dałam mu do zrozumienia,że wystarcza mi tyle informacji na jego temat.-Mała-dodał po chwili chichocząc głośno,a ja w odpowiedzi mocno  wbiłam łokieć w jego twardy,umięśniony bok.Oh,jest wysportowany.
-Nie mów tak na mnie-burknęłam urażona marszcząc brwi niczym małe,niezadowolone dziecko.
-Ale jesteś Mała-zauważył błyskotliwie wbijając we mnie swoje idealnie czekoladowe tęczówki.
-To ,że jesteś trochę wyższy nie daje ci prawa nazywania mnie "Małą"-syknęłam oburzona odwracając głowę w stronę okna.
-Oh nie zachowuj się jak dziecko-pomimo iż nie widziałam jego twarzy byłam praktycznie pewna,że przekręcił oczami.Dupek.
-Będę robiła to na co mam ochotę-burknęłam podnosząc swój głos o ton wyżej,chciałam pokazać mu,że jego charakter,słowa,czyny i zachowanie cholernie mnie denerwują.Harry miał racje,ludzie z Manhatanu są nieznośni.
-Ktoś tu ma okres-wyśpiewał melodyjnie zaś moje usta rozchyliły się w geście zdziwienia.Nie wierze,że to powiedział.Warknęłam w duchu ściskając usta w cienką linię i przełykając ślinę starałam się uspokoić.
-Dupek-jedyne określenie jakie idealnie go opisywało wydostało się z mojego gardła pozwalając mu poznać me zdanie na jego temat.Reszta lotu minęła w ciszy,Justin zatopił się w jakieś książce dotyczącej problemów współczesnej gospodarki i dając mi spokój poświęcił czytaniu resztę godzin podróży.Nie spodziewałam się,że jest totalnym nudziarzem uwielbiającym giełdę.Moment lądowania był równie okropny jak ten kiedy maszyna wzbijała się w powietrze lecz kiedy podwozie odbiło się od twardej płyty lądowiska odetchnęłam z ulgą.Za trzydzieści dni będę musiała przeżyć to ponownie i z pewnością będzie to ostatni lot w moim życiu,Natalie zabijała mnie wzrokiem od momentu spotkania w ogromnym holu Bahamskiego lotniska.Jak sądzę nie spodobał się jej mały wybryk Justina polegający na zamianie miejsc,oh z pewnością była wściekła.Uśmiechnęłam się zwycięsko i szczęśliwa pociągnęłam walizkę w stronę automatycznego wyjścia ze szklanej budowli.Ciepły wiatr rozwiał moje włosy,które rozkosznie otuliły moją zmęczoną twarz sprawiając,że moje pełne usta wygięły się w słodki,niewinny uśmiech.Oh,chyba polubię Bahamy.


-Wasze sypialnie są na górze,na drzwiach powinny znajdować się specjalne nalepki z imieniem oraz nazwiskiem przyszłej mieszkanki owego pomieszczenia,więc nie powinniście mieć problemów z odnalezieniem ich.Jeśli dostrzeżecie jakąkolwiek skazę polegającą na niedotrzymaniu czystości czy niedoprasowaniu pościeli zgłoście to do mnie,a ja przekażę ojcu pozbywając się kolejnej,nieodpowiedzialnej osoby z personelu.Wiecie jak okropni potrafią być,płacimy im a oni zamiast wdzięczności odpłacają się nam ciągłymi skargami i nie wykonywaniem poleceń.No bo proszę Was,czy tak trudno być sprzątaczką?-brutalne przemówienie Natalie obudziło w moim umyśle niepotrzebną złość,która niczym parzący płyn rozlała się po moim ciele sprawiając,że każda komórka mojego organizmu nastawiła się na większą nienawiść do niej.
-Może spróbujesz zatrudnić się jako osoba do sprzątania i powiesz nam czy jest to łatwa praca?-syknęłam niemiło unosząc jedną brew ku górze i utrzymując mój wzrok na jej zdziwionej twarzy.Czułam,że wszyscy patrzą na mnie z widoczną pogardą i nutką zaskoczenia,więc przypominając sobie o mojej roli zaśmiałam się głupkowato.Nie jestem sobą,jestem udawanym potworem,wytworem wyobraźni mojej płytkiej siostry,która zmusza mnie d0 zabawy w durny teatrzyk życia.
-Znaczy..-jęknęłam nerwowo próbując wybrnąć z dość krępującej sytuacji.-z pewnością posprzątałabyś lepiej od nich,są takie okropne-dokończyłam po chwili zakręcając kosmyk swoich długich,kasztanowych włosów na palcu próbując wyglądać jak te popularne dziewczyny z durnych filmów dla nastolatek.Ramiona Natalie opadły w dół sprawiając,że jej postawa złagodniała tak samo jak moje emocje.Muszę uważać na to co mówię i robię,dla nich wszyscy pracownicy są rasą gorszą,pomimo faktu iż kompletnie nie zgadzam się z tym stwierdzeniem udam,że ich rozumowanie jest okej.
-Jestem taka zmęczona-przyłożyłam dłoń do ust udając,że ziewam.Ucieczka była najlepszym wyjściem z tej sytuacji.-dobranoc-wymamrotałam poddenerwowana unosząc swą srebrną walizkę na wysokość moich kostek i ściskając palce na jej plastikowym uchwycie pomaszerowałam w stronę szerokich schodów zbudowanych z białego,lśniącego marmuru.Ostrożnie stawiałam swoje drżące stopy na kolejnych schodkach nie chcąc ich ubrudzić,zniszczyć,wyszczerbić czy cokolwiek.Ten dom nie przypominał żadnego mieszkania na Brooklynie i ze spokojem mogę stwierdzić iż jest większy od mojej kamienicy.Tak sądzę.Przez całą drogę w górę czułam na sobie ich wzrok,a do moich uszu dobiegały ciche szepty,które z pewnością dotyczyły mojej osoby.Mogłam się zamknąć,nikt nie zwróciłby na mnie uwagi i żadne z nich nie uznałoby mnie za wariatkę,jednak nie,mój pieprzony charakter musiał przypomnieć sobie o nagłej potrzebie bronienia ludzi z mojego świata.Czuję się jakbym była w innym wszechświecie,zdobyłam nową planetę nie wiedząc,że wstąpienie na nią jest dla mnie kompletnie zakazane.Pokonałam długi,szeroki korytarz odnajdując pokój z moim imieniem.Zerwałam zieloną karteczkę z białych,wysokich drzwi ozdobionych u dołu złotką,okrągłą klamką.Niepewnie osadziłam dłoń na zimnym uchwycie i przekręcając gałkę w lewo pchnęłam wejście do przodu odkrywając przed sobą nowe pomieszczenie.Przesunęłam palcami po gładkiej ścianie po prawej stronie mego ciała i odnajdując prostokątny włącznik rozświetliłam pokój odpalając ogromny,kryształowy żyrandol uwieszony na ciemnofioletowym suficie.O mój Boże.Mój oddech ugrzęzł w płucach,a tęczówki nie potrafiły zatrzymać się na jednej rzeczy badając wszystko dookoła mnie.Nigdy nie byłam w tak pięknym,eleganckim i na swój sposób fajnym pokoju.Delikatnie zamknęłam za sobą drzwi sprawiając,że w pomieszczeniu zapadła kompletna cisza.Spojrzałam w lewo.Długa,czarna,zdobiona komoda ustawiona była pod ciemną ścianą,obok niej usytuowana była komoda z ogromnym,okrągłym lustrem i niskim krzesełkiem przed nią.Przeniosłam wzrok na łóżko,było wielkie,zdecydowanie dwuosobowe aczkolwiek swobodnie zmieściłabym na nich pięć osób.Dostrzegłam w lewej części pomieszczenia dodatkowe drzwi,które jak sądzę prowadziły do łazienki i garderoby.Nie wiedziałam,że istnieją tak ogromne sypialnie.Powolnie zsunęłam z nóg wygodne baleriny i boso podeszłam do łóżka wsuwając na niego ogromną walizkę kryjącą w sobie nieznane mi rzeczy.Nerwowo przełknęłam ślinię i chwytając w palce srebrne uchwyty suwaków przesunęłam nimi w okół torby odblokowując jej wieko.Spokojnie uniosłam górę bagażu do góry i pchając ją do przodu westchnęłam.Jestem praktycznie pewna,że sprawcą nadmiernej ilości ubrań jest matka Natalie.Ostrożnie dotknęłam dłonią materiału cienkiej,turkusowej koszuli zachwycając się jego miękkością i gładkością,nie chciałam znać ceny.Powolnie wyciągałam z walizki poszczególne rzeczy oglądając je dokładnie.Byłam zachwycona.Oczywiście nie zamieniłam się w materialną bestię lecącą na markę oraz cenę ubrania,ale nigdy nie trzymałam w dłoniach tak cudownych ubrań jak te,które teraz należą do mnie.Na prawdę należą do mnie.Uśmiechnęłam się jak dziecko odkładając na bok kolejną parę krótkich szortów po czym usunęłam ze środka pudełka cienką pokrywę pozwalając mym oczom spojrzeć na najpiękniejsze buty.Cholera,to musiało kosztować majątek.Mocno wbiłam swe białe zęby w dolną wargę unosząc do góry wysokie czerwone botki.Zdecydowanie nie w moim stylu.Ostrożnie odłożyłam parę obuwia na satynową pościel ułożoną na łóżku i zgarniając czarną kosmetyczkę pomaszerowałam w stronę dodatkowych drzwi.Byłam mocno przytłoczona ilością rzeczy jakie podarowała mi ciocia.To nie tak,że nie zdaje sobie sprawy z tego jak wiele ma na swoim koncie bankowym,ja po prostu nie lubię żyć na czyjejś łasce.Wzruszyłam ramionami i docierając do łazienki zamknęłam za sobą drzwi.Jasne,kremowe płytki sprawiały,że pomieszczenie wyglądało na spokojne i ciche,właśnie tego potrzebowałam.Odłożyłam dużą kosmetyczkę na blacie z piaskowca i rozsuwając ją wyjęłam wszystkie kosmetyki,perfumy,szczotkę,żele do kąpieli i jakieś olejki na gładką powierzchnię podtrzymującą białą umywalkę obok mnie.Chanel,Victoria's Secret,NAKED,MAC,Maybelline..nie znałam połowy z wymienionych marek lecz nie potrzebowałam tego do stwierdzenia iż leżą przede mną grube tysiące wydane jedynie na potrzeby pielęgnacji ciała.Wypuściłam z ust nadmierną ilość ciężkiego,gorącego powietrza i opierając dłonie na czystym blacie spuściłam głowę w dół pozwalając włosom opaść na moją twarz.W końcu po pięciu minutach bezsensownego łapania oddechów wyprostowałam się i wyciągając z kieszeni czarną gumkę związałam włosy w luźnego koka na czubku głowy.Zdjęłam z siebie ubrania po czym złożyłam je w idealną kostkę nie chcąc ich pobrudzić,zachlapać czy zniszczyć w  jakikolwiek inny sposób.Spokojnie wtargnęłam do przestronnej kabiny prysznicowej zasuwając za sobą szklane drzwi,które głośnym pyknięciem upewniły mnie o szczelnych zamknięciu.Spojrzałam na ogromną ilość srebrnych pokręteł oraz guziczków ustawionych w równych liniach na północnej ścianie.Cholera,czy bogaci ludzie nie mogą korzystać z normalnego rodzaju pryszniców ?Warknęłam pod nosem niepewnie przekręcając pierwszą gałkę.Mocne bicze wyskakujące z różnych stron uderzyły w moją skórę wywołując mocny impuls dzięki,któremu ponownie popchnęłam tę wajchę zatrzymując okropne strumienie wody.Warknęłam.Nienawidzę Natalie,jej bogatej rodziny,Bahamów,tej łazienki i tego prysznica.Przez dobre dziesięć minut walczyłam z owym urządzeniem próbując odnaleźć właściwą opcję.Poparzyłam się i nadmiernie schłodziłam,obiłam ciało zwykłymi kroplami wody,aż w końcu odnalazłam idealne wyjścia uwalniając letnią ciecz ze srebrnej płytki usytuowanej nad moją głową.I o to ja,bogata nastolatka z Florydy nie potrafiąca obsługiwać prysznica.Czekam na brawa.




Wypuściłam ze swych rozchylonych ust westchnięcie niezadowolenia kiedy jasny promień słońca opadł na moje powieki dając mi bodziec do mocniejszego zaciśnięcia ich.Powolnie przekręciłam się na drugi bok i nie chcąc marnować dnia otworzyłam oczy.Spojrzałam na jasne panele podłogi widząc jak masa ubrań i butów leży niedbale zakrywając drewno i błagając bym zajęła się nimi.Po walce z prysznicem nie miałam siły dlatego zepchnęłam walizkę za podłogę i przykrywając się chłodną kołdrą po prostu zasnęłam.Powolnie zmusiłam swoje ciało do poruszenia się i kiedy po paru minutach walki stanęłam na nogi uśmiechając się.Przez wysokie,prostokątne okno dostrzegłam bezchmurne niebo wznoszące się nad szerokim parkiem złożonym jedynie z wysokich,pięknych palm,które mierzyły po parę metrów.Oparłam się o ciemną ścianę po mojej lewej stronie i wlepiając wzrok w błogi obrazek za oknem rozkoszowałam się pięknem natury.Na Brooklynie nie mamy palm,pff u nas trudno znaleźć jakiekolwiek zadbane drzewo.Na samo wspomnienie o swojej dzielnicy spoważniałam.Uśmiecham się do pieprzonych palm kiedy moja matka siedzi w domu z pijanym ojcem,który pewnie znowu się do niej dobiera.Wieczorem zadzwonię do Harriego,obiecałam,że nie będę się martwić,ale nie potrafię tak po prostu stać tu kiedy w moim domu dzieje się coś złego.Ufam mojemu bratu i jestem pewna,że nie pozwoli by mojej mamie stała się jakakolwiek krzywda,ale nie jestem w stanie uwierzyć w to,że ojciec będzie dla niej dobry kiedy Harry siedzi w pracy.Mocno zagryzłam wnętrze policzka doprowadzając do przerwania skóry tam.Ew,krew.Potrząsnęłam głową i odwracając się na pięcie pomaszerowałam do łazienki by pozbyć się okropnego,metalowego smaku czerwonej cieczy w moich ustach.Starannie wyszczotkowałam zęby nową,różową szczoteczką po czym rozczesałam swoje zadbane,brązowe włosy i związałam je w wysokiego kucyka pozwalając świeżym cząsteczką powietrza otrzeć się o skórę na moim karku i szyi.W pomieszczeniu było chłodno przez co śmiem sądzić,że w całym domu zamontowano klimatyzację.Wzruszyłam ramionami i otulając się cienkim,różowym szlafrokiem z dużym,cekinowym znaczkiem VS na plecach wróciłam do sypialni.Pościeliłam łóżko i podnosząc z podłogi ubrania zaniosłam je do niewielkiego pomieszczenia jakim była garderoba.Kwadratowy pokoik z masą półek i kilkoma rurami przeznaczonymi na zawieszenie sukienek oraz dwie szuflady na bieliznę były lepszym rozwiązaniem niż stara szafa od babci,która jedynie szpeciła mój pokój.Starannie rozłożyłam wszystkie ubrania odkrywając,że na samym dnie torby ukryty był biały laptop firmy Apple.Nie jestem pewna czy umiem posługiwać się tym sprzętem.Zaniosłam nowy komputer na komodę w sypialni po czym zsunęłam z siebie szlafrok zastępując go kremową,koronkową bieliznę.Ciocia lubi robić zakupy w Victoria's Secret?Ostrożnie naciągnęłam na swój tyłek krótkie,różowe spodenki,których kieszenie ozdobione były niewielkimi,złotymi ćwiekami zaś  swoje piersi zakryłam białym crop topem,który ledwo zakrywał mój pępek.Nie martwiłam tym ponieważ zawsze oceniałam siebie jako osobę szczupłą,więc lekkie odkrycie mojego brzucha nie było grzechem.Kiedy oceniłam swój strój na plus postanowiłam wyciągnąć z torebki IPhona i przełożyć do niego kartę,dzięki której będę mogła porozumieć się z moim bratem.Opadłam na miękki materac ogromnego mebla i biorąc w palce cienkie urządzenie ostrożnie odczepiłam jego tylną klapkę dzięki czemu miałam możliwość wsunięcia małego,plastikowego przedmiotu w przeznaczone dla niego miejsce.Następnie umieściłam w nowoczesnym telefonie swoją starą kartę pamięci i ponownie wczepiłam klapkę wywołując ciche pyknięcie gdy mocno przywarła do telefonu.Przez dobrą minutę walczyłam z własnym umysłem próbując odnaleźć odpowiedni przycisk pozwalający na uruchomienie urządzenia,a kiedy białe,nadgryzione jabłko pojawiło się na ekranie uśmiechnęłam się zwycięsko.Jednak nie jestem takim frajerem jak myślałam.Odczekałam sekundę by cały system załadował się,a kiedy menu było kompletnie wyświetlone niepewnie kliknęłam na ikonkę Kontaktów.Nigdy nie miałam smartfona,dlatego zastanawiam się przed każdym dotknięciem ekranu.Wiem ile kosztują IPhony i jeśli zniszczyłabym go musiałabym zatrudnić się na drugi etat u Sally.Westchnęłam cicho odnajdując kontakt Harriego i Kate po czym wybrałam opcję by wysłać każdemu z nich wiadomość.
Jestem bezpieczna,Bahamy są piękne,ale Natalie i jej przyjaciele są wyjątkowo nieznośnymi ludźmi :( Ma nadzieję,że spędzacie pierwsze dni wakacji w odpowiedni sposób,nie zróbcie niczego głupiego,kocham Was i już tęsknie.

Zadowolona z treści SMS-a kliknęłam na opcję "Wyślij" i odczekując aż małe kółeczko ładowanie zniknie zablokowałam telefon.Dłońmi odbiłam się od chłodnej pościeli pode mną i prostując się schowałam urządzenie do ciasnych kieszeni spodenek,które zdobiły mój tyłek sprawiając,że wyglądał lepiej niż zwykle.W mojej głowie pojawił się prawdopodobny wykład Kat na temat mojej pupy,który z pewnością wygłosiła by w tym momencie.Zaśmiałam się w duchu kręcąc głową po czym przekręciłam złotą gałkę przy drzwiach i wychodząc na korytarz zamknęłam pokój.Była dopiero dziewiąta rano i byłam pewna,że wszyscy śpią dając mi swobodę i spokój.Na prawdę nie lubiłam spędzać z nimi czasu.Cicho pokonałam długie przejście i zbiegając po śliskich schodach znalazłam się na dolnym piętrze domu,które było prawie tak zachwycające jak góra.Wejście do willi było totalnie przeszklone co umożliwiło mi dostrzeżenie dużego ogródka przepełnionego egzotycznymi roślinami.Oh w nocy nie dałam rady zobaczyć cudowności tego miejsca.Mimowolnie moje usta wygięły się w szeroki,promienny uśmiech,który spowodował,że w moich policzkach powstały niewielkie dołeczki.Nie chcąc tracić wolnego czasu boso pokonałam drogę do kuchni rozkoszując się chłodem jasnych kafelek,po których stąpałam.Pomieszczenie było przestronne,przeważała tu biel,a świeże kwiaty ustawione na prostokątnym stole oraz parapetach sprawiały,że pokój wyglądał na prawdę pięknie i przyjaźnie.Duża lodówka usytuowana była na zakończeniu jasnego blatu z piaskowca,a nad długą wysepką kuchenną zawieszono kolorowe filiżanki.Wszystko tworzyło zachwycającą mieszankę powagi,stylu i radości.Praktycznie zapomniałam,że ten dom należy do Natalie i jej rodziny,z pewnością nie urządzali go sami.Ludzie tacy jak Hendersonowie brzydzą się każdym rodzajem pracy dlatego zgaduję,że zatrudnili wysokiej klasy projektanta,który zadbał o to by dom wyglądał tak zjawiskowa.Powolnie podeszłam do lodówki badając palcami powierzchnię gładkich blatów.Możecie uznać mnie za osobę dziwną,ale kiedy żyje się w takim miejscu jak Brooklyn  nawet blat może cię zachwycić,u nas nie spotkasz tak doskonałych pomieszczeń.Powolnie rozchyliłam drzwi ogromnej,srebrnej lodówki i stając na palcach wyciągnęłam jogurt naturalny.Mój wzrok mimowolnie odnalazł plastikowe pudełko truskawek skryte w jednej z szuflad chłodnego urządzenia i oblizując się wyjęłam owoce na blat.Znalezienie miski zajęło mi jedynie chwilę po czym odnalazłam szafkę z płatkami i przeglądając ich rodzaje zdecydowałam się na zdrowe musli.Uwielbiam zdrowe jedzenie.Wsypałam odpowiednią porcję słodkiego śniadania do  różowej miski i dosypując do tego pokrojone wcześniej owoce zalałam wszystko jogurtem.Z zadowoleniem rozmieszałam posiłek i sprzątając po sobie przeniosłam miskę na wysepkę kuchenną,przed którą ustawione były trzy wysokie,barowe krzesła.Powolnie wsunęłam swój tyłek na wygodny mebel i odrzucając związane w kucyka włosy do tyłu zanurzyłam łyżkę w zdrowym posiłku nabierając na nią odrobinę i dostarczając jedzenie do swych ust.Mruknęłam z rozkoszy czując jak jogurt i świeże owoce idealnie komponują się z muslami.Mniam.
-Dzień Dobry Chloe-wesoły głos Justina nagle dotarł do moich uszu powodując mocne spięcie mych mięśni i drgnięcie ciała.
-Wystraszyłeś mnie.-burknęłam niezadowolona ładując do ust kolejną porcję pokarmu.To nie tak,że byłam wściekła bo mnie wystraszył,po prostu liczyłam,że pobędę sama przez dobrą godzinę,ale nie,on musiał wstać już teraz.
-Oh przepraszam Mała.-zaraz mu przywalę-Nie wiedziałem,że jesteś taka tchórzliwa.-zażartował wypuszczając ze swoich ust chłopięcy chichot.Przestań.
-Takiego potwora jak ty wystraszyłby się każdy.-odgryzłam umieszczając na swojej twarzy chytry uśmieszek.Jego twarz nagle przybliżyła się do mej,zaś jego usta przesunęły się w prawo wprost do mego ucha.Jego gorący oddech odbił się od mojej skóry.
-Uważaj bo potwory takie jak ja lubią porywać takie słodkie dziewczynki jak ty.-jęknął seksownie sprawiając,że mięśnie w mym podbrzuszu zacisnęły się.Cholera.Poczułam jak przesuwa dłoń po blacie dotykając skórą mej skóry.Jego palce swobodnie pogładziły mój nadgarstek po czym nagle odsunął się ode mnie i wsunął do swych ust porcję mego śniadania.Na mojej łyżce.
-Nienawidzę cię-burknęłam wściekła mrużąc oczy i uderzając pięścią w jego osłoniętą przez koszulkę klatę.Ou twardo.-To moje śniadanie-odsunęłam miskę w lewo-i moja łyżka-chwyciłam w palce końcówkę sztućca próbując wyrwać przedmiot z jego idealnych ust.Jego wesoła twarz przekręciła się w lewo po czym pokręcił całą głową dając mi do zrozumienia,że nie odda mej własności.-jesteś denerwującym dupkiem.-fuknęłam zeskakując z krzesła i podchodząc do szuflady zabrałam zapasową łyżkę po czym powróciwszy na swoje miejsce kontynuowałam spożywanie.
-A ty nie umiesz się dzielić-odparł rozbawiony próbując przedostać się łyżką do miski.
-Nawet o tym nie myśl!-pisnęłam oburzona odpychając łokciem jego łapczywą dłoń.-To moje jedzenie.-dodałam oficjalnym tonem po czym na jego oczach bezczelnie wsunęłam porządną porcję posiłku do swych ust.Zachichotał.
-Ale ja je lubię więc będziesz musiała mi trochę oddać-burknął i zsuwając się z krzesła stanął za mną.Ułożył dłonie na moich bokach i szybkim ruchem odwrócił mnie w swoją stronę odbierając mi dostęp do miski.
-Justin nie próbuj jeść mojego śniadania-warknęłam wściekła próbując ponownie przekręcić się w dobrą stronę gdzie będę mogła bronić swego pożywienia.Boże,myślałam,że bogacze nie muszą się o to bić.
-Jestem na prawdę głodny-zachichotał stając ciałem między moimi nogami zaś ręce usadowił na moich ramionach dosuwając mnie do siebie i kompletnie unieruchamiając.Nie przejmowałam się tym,że możemy wyglądać dość dziwnie,teraz liczyły się moje musli.Nerwowo zaczerpnęłam powietrza,a kiedy jego zapach dotarł do moich nozdrzy sparaliżowało mnie.Pachniał seksownie,świeżo,męsko i na swój sposób słodko.
-Więc zrób sobie swoje śniadanie-syknęłam oburzona machając nogami i próbując go kopnąć,moje twarz była dociśnięta do jego torsu i czułam jak spokojnie spożywa moje jedzenie mrucząc z zadowoleniem.
-Na prawdę jesteś nieznośny!-pisnęłam chcąc go od siebie odsunąć.
-Przyzwyczaisz się-odparł inny głos i dopiero po chwili zgadłam,że należy on do Lucasa.
-Zabierz go ode mnie!-syknęłam będąc na skraju wytrzymania,aż nagle chłopak odsunął się ode mnie wciąż trzymając w swych ustach srebrną łyżkę.Panicznie szybko odwróciłam się w stronę blatu napotykając pustą miskę.
-Było na prawdę wyśmienite,chyba zawsze będę jadał z tobą śniadania.-mruknął brunet ponownie zajmując wolne miejsce obok mnie,a jego ramię swobodnie skleiło się z moim.Posłałam mu mordercze spojrzenie,a mój gest doprowadził Lucasa do wybuchu śmiechu.
-Dupek.-syknęłam ponownie uderzając dłońmi w jego ciało chociaż i tak wiedziałam,że ani jeden z moich ciosów nie zabolał go.
-Nie złość się Maleńka-jęknął udając smutnego,a ja poczułam,że moja złość jedynie wzrasta.Nim zdążyłam zadać kolejny cios do kuchni wpadła Anastasia i widząc mnie z Justinem panicznie szybko podeszła do nas łapiąc mą dłoń.Jednym,szybkim ruchem ściągnęła mnie z krzesła popychając me ciało w stronę lodówki.
-Co ty wyprawiasz ?!-pisnęłam zakłopotana.Nie wiedziałam co tak na prawdę miał na celu ruch dziewczyny i po minie mojego nowego wroga ,czytaj Justina,mogę stwierdzić,że on także nie rozumiał zaistniałeś sytuacji.
-Później mi podziękujesz-szepnęła cicho i w tym momencie do kuchni wkroczyła radosna Natalie,której uśmiech jedynie powiększył się na widok Justina.
-Dzień Dobry wszystkim-jęknęła radośnie i pokonując parę kafelków znalazła się przy ciele Justina niewinnie muskając jego policzek.Oh czy oni są razem?Ana jedynie spojrzała na mnie ostrzegawczo po czym odsunęła się od mego ciała przywracając mi przestrzeń osobistą.
-Mam dla nas na prawdę wspaniałą wiadomość.Rano rozmawiałam z tatą i powiedział,że jacht jest już dla nas dostępny,sprawdził pogodę i uznał,że dzisiejszy dzień jest idealny na wycieczkę w głąb oceanu!-oznajmiła radośnie,a mój żołądek ponownie ścisnął się z niezadowolenia.Wszyscy oprócz mnie zareagowali na pomysł bardzo pozytywnie.Dlaczego?Nienawidzę wody,przestrzeni wodnych,wszystkiego co związane z tym diabelskim żywiołem.Cholera.Tylko nie podróż jachtem.




Moje stopy głośno uderzały o szary chodnik pode mną kiedy niechętnie maszerowałam za grupką roześmianych przyjaciół.Nie miałam nic do gadania jeśli chodzi o plany całej paczki ,dlatego morska wyprawa była przymusem.Morski wiatr niewinnie rozwiewał moje włosy,które jakimś cudem wydostały się z ciasnej gumki,która miała za zadanie utrzymać je w idealnym kucyku.W dłoniach trzymałam wąski pasek swej białej,plażowej torby w paski,do której zapakowałam olejek,telefon,szczotkę oraz butelkę wody,która ukoi moje pragnienie gdy będzie mi na prawdę gorąco.Pokonaliśmy długi pomost,pod którym spokojnie płynęła błękitna,czysta woda,na której widok moje ciało zadrżało.Na prawdę nienawidzę tego cholerstwa,toleruję ją jedynie pod prysznicem.Wysoki,biały jacht rodziny Hendersonów różnił się od innych swoją wielkością,elegancją i ogromnym H na jednym z boków.Nerwowo zacisnęłam palce na materiałowym pasku torby próbując powstrzymać swój strach i zdenerwowanie.Na prawdę się bałam.Czułam na sobie wzrok Justina,ale od momentu kiedy zjadł moje śniadanie oraz od chwili gdy Natalie zeszła na dół nie rozmawiałam z nim i nie mam zamiaru tego robić.On pożarł mój posiłek!Tak,byłam obrażona i tak,zachowywałam się jak małe dziecko.Naśladując ruchy Anastasii ostrożnie wspięłam się po metalowej drabince doprowadzając swe ciało na pokład statku.Tu było jeszcze gorzej niż na pomoście.Panicznie chwytałam się balustrady i boku statku chcąc poczuć jakąkolwiek pewność w nogach,a kiedy dotarłam na pokład główny opadłam na kanapę obitą jasną skórą.Nie ruszam się stąd.Lucas oraz Edward od razu udali się w stronę kabiny sterowniczej gdzie zajęli wysokie,kapitańskie fotele sprawdzając różne przyciski i wajchy.Nigdy nie byłam na statku i nie winię za to wysokości mej pensji.Cornelia pozostała na dziobie rozkładając swój ogromny,różowy ręcznik,na którym sekundę później położyła się zdejmując z siebie koszulkę i ukazując nam swoje limonkowe bikini.Justin szedł w moim kierunku lecz kiedy Natalie pociągnęła go w dół opadł na jej ręcznik i pozostał z przyjaciółkami na przodzie łodzi.Alleluja.
-Nie opalasz się?-wesoły głos Anastasi odbił się od moich uszu kiedy brunetka opadła na wolne miejsce po mojej prawej stronie odwracając swe ciało ta by ciągle skierowane było w moją stronę.
-Oh mam bardzo wrażliwą skórę,dzisiaj wolę zminimalizować dostęp słońca do mego brzucha i pleców,no wiesz Floryda jest bardzo słoneczka,ale rzadko kiedy mam czas na wylegiwanie się na plaży czy leżaku.-skłamałam szybko karcąc się w duchu za to,że nie mówię o sobie prawdy.
-Oh-kiwnęła głową.-masz dużo nauki tak?-spytała ciekawa wsuwając na nos białe okulary od Prady.
-Tak-jeśli nauką możemy nazwać ciągłą pracę,sprzeczki z ojcem,spacery z Kat,siedzenie na parapecie z bratem i tańczenie to tak,to było prawdą.
-Zajmujesz się czymś poza szkołą?-Oh Ana jest wyjątkowo ciekawską osobą,jednak ku mojemu zdziwieniu nie drażni mnie.
-Emm no wiesz spotkania ze znajomymi i różne warsztaty-starałam się obracać swoje nudne życie biedaczki w coś ciekawego i bogatego,nie chciałam kłamać,na prawdę nie chciałam tego robić,ale skoro Natalie zaczęła zabawę ja muszę ją kontynuować.
-Ja chodzę na zajęcia ze sztuki,jestem zapaloną artystką chociaż Natalie oraz Cornelia uważają moje prace za totalne dno.-zachichotała nerwowo machając dłonią w geście zlekceważenia jej własnych słów.Oblizałam usta.
-Może są zbyt głupie na zrozumienie twych prac?-zasugerowałam doprowadzając brunetkę do śmiechu.
-Kiedy wrócimy do domu pokaże ci je i sama ocenisz okej?-spytała niepewnie,a ja z przyjemnością kiwnęłam głową.Nigdy nie powiedziałabym,że Ana jest artystką.Wydaje się bardzo..nieodpowiedzialną nastolatką,która lubi wydawać pieniądze rodziców i jest przy tym dość miła i pogodna.Zdecydowanie nie wygląda na malarkę,ale skoro twierdzi,że maluje to chce to zobaczyć.Podwinęłam nogi pod swoje ciało zakrywając oczy żółtymi okularami,które także odnalazłam w walizce od cioci.Nasza rozmowa była lekka i przyjemna,nie spodziewałam się,że znajdę tu kogoś z kim nawiąże tak dobry kontakt.Mijały godziny,a ja zapomniałam,że znajduję się na środku głębokiego oceanu.Śmiałam się i słuchałam opowieści z jej życia odwzajemniając się historiami związanymi z moim bratem.Piekielnie chciała zobaczyć jak wygląda więc obiecałam,że kiedyś go pozna,to oczywiście nie nadejdzie ponieważ za 29 dni obie zapomnimy o sobie.Ona wróci do bogatego domu na Manhatanie,a ja do śmierdzącego wódką mieszkania.Około godziny 15 chłopcy zrzucili w ocean kotwicę zatrzymując łódź w jednym miejscu,a ja z Anastasią przygotowałam obiad składający się ze znalezionych w małej lodówce produktów.Głównie były to owoce i słodycze,ale znalazłyśmy także bułki oraz składniki na kanapki,które przygotowałyśmy z przyjemnością.Okej,polubiłam ją.Wszyscy usiedliśmy przy stole,a reszta przyjaciół prowadziła rozmowę na temat jakiegoś samochodu,o którym nigdy nie słyszałam.Jak na złość po mojej lewej stronie siedział Justin,który co sekundę denerwująca dotykał mojej nogi swoją.
-Teraz też ukradniesz mi jedzenie?-burknęłam poważnie nakładając na swój talerzyk plasterek pomarańczy i trzy truskawki.
-A będziesz się za to złościć przez pół dnia?-szepnął radośnie ignorując znajomych,którzy kompletnie nie zwracali uwagi na to,że rozmawiamy.
-Będę się wkurzać przez cały miesiąc.-odparłam pewnie wsuwając między usta jeden czerwony owoc.Poczułam jak chłopak kładzie dłoń na moim nagim kolanie i spokojnie przesuwa swym kciukiem po mej rozgrzanej skórze.Skłamałabym mówiąc,że było to nieprzyjemne.Nerwowo przełknęłam ślinę widząc jak Natalie zerka na nas podejrzliwie więc opanowując się wpakowałam do ust pomarańczę spychając z  nogi jego rękę.Poczułam lekkie wibrację telefonu i wiedząc,że to odpowiedź od mego brata lub przyjaciółki odeszłam od stołu kierując się na dziób statku.Spokojnie odpowiedziałam na sms-a kiedy nagle poczułam jak telefon znika z moich dłoni.Uniosłam wzrok ku górze napotykając wesołe brązowe tęczówki.Zabije go.
-Dlaczego uciekłaś?-spytał ciekawy obracając biały,prostokątny przedmiot w dłoni.
-Bo miałam taką potrzebę,oddaj mój telefon.-warknęłam wściekła wyciągając ku niemu dłoń.
-Nie-pokręcił głową.-twój chłopak będzie zdenerwowany jeśli nie odpowiesz na jego wiadomość?-ciekawy oblizał usta,a ja zmarszczyłam brwi.
-Nie mam chłopaka,a teraz żądam byś oddał moją własność-odparłam szybko wciąż trzymając przed sobą dłoń.
-Dlaczego?
-Dlaczego co?
-Dlaczego nie masz chłopaka?-wydawał się na prawdę zdziwiony,ale szczerze mówiąc miałam to w dupie.
-Bo był takim chamem jak ty i musiałam go zabić-burknęłam sarkastycznie robiąc krok w przód by odebrać od niego telefon.Chłopak stał tyłem do wody,bardzo blisko niskiej barierki,która niby chroniła przed wypadnięciem.
-Oh mnie też zabijesz jeśli zrobię tak?-wysunął dłoń daleko poza statek,a ja zadrżałam widząc jak telefon zaświecił się informując o nowej wiadomości.Dostrzegłam jedynie "Na Brooklynie wszystko okej,ojciec pijany..",jeśli on to zobaczy...
-Oddaj to!-pisnęłam tupiąc nogą w podłogę pode mną i szybkim ruchem ruszyłam do przodu chcąc odebrać mu telefon i wtedy stało się to czego bałam się od kiedy postawiłam swą stopę na tej łodzi.Chłopak sprytnie uchylił się nie chcąc oddać mi telefonu,a ja nie zdążając zahamować potknęłam się o niską barierkę.Pisnęłam głośno kiedy moje ciało przechyliło się do przodu.Usłyszałam jego głos po czym wpadłam w taflę wody,a siła wepchnęła mnie głęboko pod powierzchnię.Chłodne cząsteczki cieczy otuliły moje ciało kiedy panicznie ruszałam dłońmi i nogami chcąc wydostać się na powietrze.Cholera,ja nie umiem pływać....


~*~
Bardzo bardzo bardzo przepraszam za to,że tyle czekaliście i otrzymaliście takie gówno..starałam się by rozdział wyszedł długi ciekawy i dobry ale wyszło jak wyszło...Nie dodałam go przez cały miesiąc ponieważ musiałam napisać rozdział na drugie opowiadanie i miałam sporo nauki,ale postaram się poprawić z terminami,obiecuję.

Dziękuje za wszystkie komentarze i liczę,że komukolwiek ten rozdział przypadł do gustu.

Proszę,komentujcie :)

Miłego dnia i do następnego !


35 komentarzy:

  1. A teraz mnie tu kurwa słuchaj *-* Twoje prace są najlepszymi jakie kiedykolwiek czytałam. Boże nieznośny Justin jest taki irytujący a zarazem idealny ( jak to Justin). Boże! Co się stanie z Chloe!? Cholera Justin, ty pieprzony dupku masz ją uratować,bo cię znajdę i zajebie! Ale kurwa boże! Kocham to,kurwa kocham i nie mogę się doczekać następnego! Jezu, jezu, jezu normalnie moje oczy przeżywały niezliczone ilości orgazmów, gdy to czytały. Boże jak ja kocham ciebie i twoje rozdziały!!!!! Aaaaa!! Jezu, jezu jaka podjarka!! OMGF! Jezu (*.*)

    OdpowiedzUsuń
  2. To na końcu serio mnie zaskoczyło :* Justin drań <3 Ha mówiłam juz dzisiaj dużo razy że rozdział jest świetny ale powiem jeszcze raz .... wyszło :* kochana nasza <3

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG! *.* KOCHAM!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. O cholera! Niech on ją uratuje(nie no...chyba nie zamierzasz uśmiercić głównej bohaterki w 2 rozdziale..?)
    Cudowny rozdział, i długi <3
    Z niecierpliwością czekam na nn:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Justin łobuz *.* rozdział świetny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratulacje!
    Zostałaś nominowana do Liebster Awards! :)
    Więcej inforamacji tutaj:
    http://all-i-want-is-my-world.blogspot.com/2014/04/rozdzia-34-take-me-home-epilog.html?m=0
    + Jeszcze nie czytałam, ale już biegnę czytać! Love Ya ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Awww świetny *_____*

    OdpowiedzUsuń
  8. Ej, Skarbie gdzie jest Sander (Chris) ???
    Edward jest blondynem???
    Piękny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Jej cudowny ...a za końcowke cie zabije :* świetnie napisany rozdział i taki długi ghffhvdgbc*,* masz wielki talent kobieto twoje opowiadania są piękne. :* i nie przejmuj sie tą osobą ktora napisała ci na asku ze jest za duzo opisów ...to nie prawda ..ja uwazam ze to nawet lepiej ,bez opisów rozdział by był nudny i nie trzymał tak w napieciu :*i nie smutaj tam myszko nie warto . My uwazamy ze piszesz wspaniale i tyle a wiesz ze zawsze sie znajdzie ktos żebyśmy byli smutni albo źli wiec głowa do góry misiuu :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Mnie sie jak najbardziej podoba :p
    I czekam na nn
    @believeyoucanx3

    OdpowiedzUsuń
  12. WŁAŚNIE MNIE ZABIŁAŚ RGBNFORB OMG OMG OMG JESTEŚ NAJLEPSZA DZIEWCZYNO!!! CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ NA NASTĘPNY!! <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Cudowny i zaskakujacy :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudowny Agatko cudowny♥
    Nie przejmuj się tym co niektóry piszą np.na asku wielcy artyści potrzebują czasu na stworzenie arcydzieła i ty właśnie tak cudowne rozdziały piszesz♥
    Pisz dalej i nie mów że źle ci idzie bo piszesz przepięknie:***
    Czekam nn :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  16. Rozdział wspaniały! Ale wkurzają mnie te suki, niech się od niej odwalą! Czekam na nn!! <3 /nunka14

    OdpowiedzUsuń
  17. Aww kocham to *,*

    OdpowiedzUsuń
  18. Wspaniały rozdział :* Już kocham to opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  19. świetny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  20. Awww kocham to <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Masz wielki talent skarbie :* rozdział jest nieziemski *____________*

    OdpowiedzUsuń
  22. Cudowny! jesteś najlepsza!

    OdpowiedzUsuń
  23. Świetny ! już nie moge sie doczekać następnego *o*

    OdpowiedzUsuń
  24. Cuudowny *-* Jeju, zaaajebisty :O <3 !
    Chce już następny rozdział! <3

    OdpowiedzUsuń
  25. Aaaaa Justin dupek ;) ma ja uratowac !

    OdpowiedzUsuń
  26. Awwewww zaisty *,*

    OdpowiedzUsuń
  27. Genialny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  28. ARCYDZIEŁO *.*

    OdpowiedzUsuń
  29. bardzo fajny blog, fajnie się zapowiada i w ogóle, ale kiedy następny rozdział? nie mogę się doczekać, a już 15 maj.... i zaimponowałaś mi że piszesz takie długie rozdziały :) to naprawdę super.

    OdpowiedzUsuń
  30. Dodaj błagaaaam

    OdpowiedzUsuń