Wsunęłam kciuki za wąski materiał pasów oddzielając
podrażnioną skórę ramion od obciążonych ciężarem zakupów sznurów plecaka. Z
opanowaniem przesunęłam końcówką języka po suchej powierzchni rozchylonych
warg, zimne, nocne powietrze wypełniają moje płuca przy każdym kolejnym
oddechu,a niemoralnie szeroki uśmiech pojawiał się na twarzy w każdej chwili
kiedy jego gardło opuszczały pomruki niezadowolenia. Pozornie wysportowany,
fantastycznie umięśniony, fenomenalnie pewny siebie mężczyzna okazał się marnym
amatorem górskich wspinaczek. W umyśle powtarzałam zasady udzielania pierwszej
pomocy, byłam praktycznie pewna, że tej nocy wykorzystam wszelkie informacje
przekazane znudzonej klasie na jednym z licealnych warsztatów
"Odpowiedzialnego Obywatela Brooklynu". Odważnie ściskał moją dłoń
wysuwając swe ciało o kilka kroków w przód, tym sposobem próbował uchronić me
stopy przed zderzeniem z drobnymi kamieniami oraz nieco suchymi korzeniami
drzew, jego wściekłość była namacalna, lecz sposób w jaki imitował zadowolenie
związane z moim pomysłem dosłownie roztapiał serca.Niezwiązane pukle cienkich
włosów łaskotały rozgrzane do czerwoności policzki,a lodowate cząsteczki powietrza uderzały w
rozżarzoną skórę dając kilkusekundową ulgę. Blask perfekcyjnie okrągłego
księżyca opadał na wąską, piaszczystą dróżkę, którą podążaliśmy, kilka nocnych
ptaków umilało naszą podróż swym śpiewem. Byłam zauroczona otaczającą nas
panoramą, nawet jeśli doprowadzała mojego chłopaka do stworzenia listy
sposobów, dzięki którym mógłby pozbawić mnie życia.
-Juuuuuuuuuuuustin.-Jęknęłam dziewczęco zakręcając delikatne
kółko na powierzchni jego dłoni.-Chyba nie będziesz obrażony przez resztę
naszej randki, prawda?- Uniosłam brwi ku górze.Jasnowłosy zacisnął swe
perfekcyjnie pulchne wargi w cienką linię, ten gest sprawił, że chciałam wbić w
nie swoje zęby tak mocno by pozostawiły krwisty ślad.-Zostało tylko kilka
metrów, przysięgam, że widok jaki zastaniesz na szczycie jest wart każdego
wysiłku.-Byłam pewna swych słów. Podczas wycieczki na wyspę miałam okazję
zwiedzenia wielu klimatycznych miejsc. Bahamy słyną z dziewiczych pejzażów,
które napawały mą duszę zachwytem, jednakże moje serce oraz umysł pozostały
wierne perspektywie tysiąca drobnych światełek rozciągniętych wzdłuż skąpanego
w ciemności oceanu.-Jesteś pierwszym mężczyzną, którego zabieram w to
miejsce.-Te słowa przykuły jego uwagę. Spojrzał w moją stronę z trudem
powstrzymując kąciki warg przed uniesieniem się ku górze.
-Naprawdę ?-Zacisnął palce otaczające moją dłoń.
Potwierdzająco skinęłam głową.
-Pomyślałam, że to odpowiedni czas by opowiedzieć prawdziwą
historię Chloe Rodriguez. Potrzebowaliśmy spokojnej przestrzeni, która będzie
należała jedynie do naszej dwójki.- Przeniesienie związku na kolejny etap
wymagało większego wkładu z mojej strony, zmarnowałam zbyt wiele czasu na
udawanie osoby, którą nigdy nie byłam, a Justin był facetem, który zasługiwał
na wszelkie dobra tego świata. Zapisując w sercu sekundę jego uśmiechu
skręciłam wgłąb lasu, długie, gęsto obrośnięte gałęzie drzew zawisły ponad
naszymi głowami tworząc ciemny korytarz. Najprzyjemniejszym widokiem dnia
okazał się blask jego oczu w chwili gdy tuż pod naszymi stopami rozciągnął się
krajobraz Nowego Yorku otoczonego poświatą lamp, barwnych reklam oraz
reflektorów aut przemierzających wąskie labirynty ulic.Wysokie biurowce,
których ściany niczym gładkie tafle lustr odbijały naturalnie piękny księżyc.
Ostra skarpa stanowiła punkt widokowy, dzięki któremu zwykły obserwator mógł
utracić oddech.
-Miałaś rację.-Zawsze ją mam Justin.- Zdjęcia na pocztówkach
nie są w połowie tak doskonałe jak ten pejzaż.- Wstrzymał powietrze badając
wzrokiem każdy centymetr rozciągniętego przed nami krajobrazu.-Zwiedziłem każdy
park, muzeum,wystawy, mieszkanie wybitnego poety, który zmarł dziesiątki lat
temu, ale żadne z tych miejsc nie sprawiło bym zachwycił się Nowym Yorkiem tak
jak w tej chwili. Dlaczego nie słyszałem o tym miejscu?
-Jesteś beznadziejny w górskich spacerach, to chyba jeden z
głównych powodów.-Wbił palec pomiędzy me żebra jedynie nasilając głośny śmiech
wydobywający się z mojego gardła.Nie próbowałam kryć rozbawienia. -Niewielu
licealistów decyduje się na wycieczki w głąb lasu.Tutejsza droga nie pozwala na
dotarcie na szczyt autem, lenistwo jest główną barierą dzielącą to miejsce od natłoku
imprez i pijanych nastolatków.-Wyjaśniłam po chwili ściągając z pleców pakunek.
Zacisnęłam usta w cienką linię rozprowadzając lepki błyszczyk po całej
powierzchni warg. –Jesteście zbyt bogaci by doceniać piękno rzeczy
naturalnych.-Podążyłam za jego wzrokiem wlepionym w rozmyty pejzaż migoczących
lamp. Wciągnęłam rześkie powietrze próbując zniwelować palącą kulę stresu
wypalającą mój żołądek.
-Powinienem poczuć się urażony?-Spojrzał na moją sylwetkę
unosząc krzaczastą brew ku górze.
-Raczej bogatszy o nową opinię.- Rozsunęłam suwak plecaka
wyciągając z jego wnętrza puszysty, ciemnobrązowy koc. Gestem zaprosiłam
towarzysza na drewnianą, zdezelowaną ławkę skrytą pod rozłożystą gałęzią
drzewa. Spróchniałe drewno zatrzeszczało pod ciężarek dwojga przerywając
przyjemną ciszę. Ułożyłam miękkie nakrycie na naszych kolanach i zagarnęłam
kosmyk włosów za ucho.
-Muszę być naprawdę niesamowity, jeśli pomimo swoich
uprzedzeń oraz wszelkiej nienawiści wobec ludzi mojego pokroju polubiłaś mnie.-
Otulił ramieniem moje ciało niwelując dzielące nas centymetry.
-Nie brakuje ci także skromności.-Spojrzałam w górę, a
kąciki mych ust mimowolnie wygięły się w uśmiechu. Czekoladowy blask jego
tęczówek był jedną z tych cech, dla których mogłam oddać swoją duszę.- Nie
potrafię wyjaśnić swojego zachowania. Od kiedy pamiętam unikałam zarozumiałych
bogaczy takich jak ty.-Malinowe usta chłopaka rozchyliły się w geście
oburzenia, ignorując tę reakcję kontynuowałam wypowiedź.- Denerwowała mnie
twoja nachalność, lecz jednocześnie było w tobie coś urzekającego. Nie myśl, że
polubiłam cię już pierwszego dnia. Byłeś wyjątkowo irytujący Justin.- Parsknęłam
unosząc oczy ku niebu.- Nie potrafiłeś zrozumieć, że na świecie istnieje
dziewczyna, która mogłaby się tobą nie interesować. Wiesz jakie jest życie,
lista dzielących nas rzeczy była tak ogromna, że bałam się ryzyka związanego z
bliższą znajomością. Natalie była zawstydzona faktem posiadania tak biednej
kuzynki, jej rodzina miała być perfekcyjna, wszystko w jej życiu jest idealne.
Próbowała zaimponować ci na każdym kroku, zmusiła mnie do kłamstwa, a ja nie
widziałam w jej zachowaniu niczego złego, ponieważ nie wiązałam z tym wyjazdem
żadnych nadziei. Zadzieranie z nią wiązało się z rozpoczęciem wojny, byłam
wystarczająco zmęczona wydarzeniami codziennego życia, chciałam odpocząć i
zapomnieć o problemach. Nie było dnia żebym nie myślała o prawdzie. Początkowo
chciałam spróbować przyjaźni, dogadywałam się z tobą, bywałeś zabawny i
czarujący, ale stawiałam pomiędzy nami pewnego rodzaju barierę. To był czysty
strach, ona jest Królową Dramatu, byłam na wyjeździe z jej przyjaciółmi. Mogła
mnie zniszczyć jednym skinieniem. Wiedziałam, że prawda zburzy wszystko co
zbudowaliśmy. Byłam przygotowana na koniec, a jednocześnie był tak zaskakująco
bolesny.-Wstrzymałam powietrze zaciskając drobne, nieco zmarznięte palce na
swoich kolanach.-Nie chciałam ci tego zrobić.-Przyznałam obserwując piach
pokrywający moje buty.-Miałeś prawo się zdenerwować, tego obawiałam się
najbardziej. Twojego odrzucenia. Każdego dnia patrzyłam na te piękne dziewczyny
podążające za tobą wzrokiem, miały wszystko, modne ubrania, zadbane włosy.
Polubiłeś mnie otuloną bogactwem, czułam, że to co prawdziwe nie będzie zbyt
wartościowe.
-Chloe.- Jego palce otarły się o moją brodę, zadrżałam
zaskoczona ciepłem.- Nie zakochałem się w twoim IPhon’ie, spódnicy od Armaniego
czy szmince z Diora. Podobał mi się sposób w jaki twoje tęczówki zamieniły się
w ostrza kiedy pierwszy raz wyciągnąłem ku tobie rękę. Praktycznie oszalałem
kiedy zobaczyłem krople wody muskające twoją szyję, twój śmiech i wściekłość.
Skrucha kiedy zmiażdżyłaś moje jądra, miękkość twoich ust, a nawet
zdenerwowanie kiedy sos z hamburgera ubrudził twój policzek. Zauroczyłaś mnie
tymi drobiazgami, swoim charakterem i uprzejmością. Doceń to, bo bywałaś
naprawdę wredna.- Parsknęłam z rozbawieniem odchylając głowę do tyłu.-
Wściekłem się, ponieważ nie zaufałaś mi wystarczająco. Uczucia buzujące w mojej
głowie były przytłaczające, zareagowałem agresywnie, ale to nie zmieniło tego
co do ciebie czuję. To gdzie mieszkasz, napisy na metkach przy twoich ubraniach
czy model telefonu nigdy nie wpłynie na mój sposób postrzegania.- Wplótł palce
w moje włosy przyciągając mnie ku sobie.- Chcę znać każdy szczegół twojego
życia by dzielić z tobą zainteresowania oraz chwile, nie po to by cię
wyceniać.-Delikatnie odcisnął wargi na czubku mego nosa, brodzie, aż
ostatecznie zastygł na ustach wsuwając pomiędzy nie swój język. Przeniosłam
skostniałe dłonie na zarysowaną szczękę mężczyzny odwzajemniając pocałunek.
Moje zęby otarły się o skórę jego ust, mruknęłam z zadowoleniem.
-Przepraszam.-Wymamrotałam niezrozumiale napierając na
niego.-Bardzo, bardzo, bardzo przepraszam.-Powtórzyłam kilkukrotnie ozdabiając
jego szyję drobnymi śladami.
-Jeśli nie przestaniesz będziemy musieli przetestować jak
wiele ruchu może znieść ta ławeczka.-Jego niski głos dotarł do moich uszu
wywołując przyjemne mrowienie pomiędzy udami. Zachichotałam dziewczęco
obejmując ramionami umięśniony tors mężczyzny.
-Cieszę się, że nie znienawidziłeś mnie.-Wyznałam
przymykając powieki. Wdychałam jego zapach rozkoszując się całym
bezpieczeństwem i stałością, które mi dawał.
-Jak mogłaś pomyśleć, że mógłbym przestać cię lubić? Jasno
dawałem ci do zrozumienia, że jestem tobą zainteresowany nawet po tym gdy
praktycznie zniszczyłaś mojego fiuta.
-Przestań mi to wypominać !-Pisnęłam uderzając dłonią w
okryte jeansami udo chłopaka!-Ta mikroskopijna część twojego ciała nawet tego
nie poczuła.- Ze świstem wciągnął powietrze.
-Z tego co pamiętam ostatnim razem byłaś zadowolona z jego
wielkości, mam ci przypomnieć ?- Wbił opuszki palców w mój bok, jednocześnie
drugą dłonią odsunął pasma włosów osłaniających moją twarz na plecy.- Wiesz
mówię o tej nocy kiedy pieprzyłem cię na tylnej kanapie mojego samochodu i
byłaś na mnie nabijając się..
-Justin!- Mój pisk rozniósł się po okolicy.- Nie musisz
kontynuować, nie mam problemów z pamięcią.- Osunęłam się układając ciało w
płaskiej pozycji, głowę oparłam o jego uda.
-Zrobię to dopóki nie przyznasz, że mam największego penisa
na całym świecie. – Nachylił się nad moją twarzą otulając mnie miętowym
zapachem gumy do życia.
-Obiecałam sobie, że będę z tobą kompletnie szczera. –
Wydęłam wargę rozkoszując się widokiem jego wściekłości.
-Chloe..-Rzucił ostrzegawczo. Żarty się skończyły ?
-Dobrze już dobrze. Jest ogromny.-Uniosłam dłonie w geście
poddania, jego oczy rozbłysnęły odbijając blask gwiazd skąpanych w granacie
nocnego nieba.
-Grzeczna Dziewczynka.- Kiwnął z uznaniem wsuwając dłonie
pod materiał cienkiej bluzeczki okrywającej moją talię.- Więc Chloe, czekam na
gorące szczegóły twojego życia.-Moje serce zadudniło z przerażeniem.
Nienawidziłam tego tematu. Próbowałam żyć chwilą, analizowanie sytuacji, w
której znalazła się moja rodzina nigdy nie przychodziło z łatwością. Wiedziałam
jednak, że podstawą każdego związku jest zaufanie oraz wzajemne wsparcie, a nie
zbudujemy tego bez podstawowych fundamentów.
-Kiedy nie poluję na przystojnych mężczyzn z kijem golfowym
pracuję.- Wzruszyłam gładko ramionami, zaczęłam od rzeczy najprostszych licząc,
że to ułatwi mi dobór słów i wydarzeń do dalszej wypowiedzi.- Wstaję każdego
ranka, jem śniadanie w towarzystwie mojego brata oraz mamy, wychodzimy z
mieszkania i wracamy wieczorem.- Nie spuszczałam wzroku z jego twarzy.
Obserwowałam każdą malutką zmarszczkę, pieprzyk czy zagłębienie zdobiące
oliwkową cerę.
- A czas wolny ?
-Zazwyczaj spędzam go z Kate, nie mam zbyt wielu przyjaciół.
Wychodzimy na boisko lub do jedynej restauracji w okolicy. Dodatkowo prowadzę
zajęcia w lokalnym domie kultury.- Wyznałam starając się zrelaksować. Justin
wyczuwając napięcie mych mięśni wykonał kilka kojących kółek dookoła mojego
pępka.
-Naprawdę ?- Uniósł brwi ku górze.
-Tak. W dzielnicy nie ma zbyt wielu miejsc gdzie dzieciaki mogłyby
spędzać czas, ja natomiast potrzebowałam sposobu na wyładowanie energii, z tego
narodził się pomysł stworzenia klasy tanecznej. Nic wielkiego.
-Więc jesteś tancerką ?- Obserwując moje oczy przesunął
językiem po dolnej wardze pozostawiając na niej mokry ślad.
-Nic nadzwyczaj profesjonalnego. Wzięłam udział w kilku
konkursach, jednak nie miałam możliwości spróbowania swoich sił w zaawansowanych
treningach.
-Sprawiasz, że zakochuje się w tobie jeszcze bardziej. Nie
sądziłem,że to możliwe. Podejrzewałem cię o chodzenie na siłownie, takie ciało
nie bierze się znikąd, ale tancerka ? To gorące, naprawdę gorące.- Kilkukrotnie
kiwnął głową. Zachichotałam.- Chciałbym żebyś dla mnie zatańczyła.-Dodał po
chwili.
-Może któregoś dnia.-Wyszeptałam kokieteryjnie.
-Powinnaś nauczyć mnie kilku kroków, nie chcę wyglądać przy
tobie jak zagubiony jeleń.- Uniosłam brwi ku górze parskając śmiechem.
-Tylko jeśli pokażesz mi jak tworzyć muzykę.- Odparłam
kręcąc głową z rozbawienia. – Chciałbyś wiedzieć coś jeszcze ?
-Wspominałaś o swojej mamie oraz bracie. Mam być
przygotowany na napaść jego kolegów ?
-Nie będę ukrywała jego niechęci wobec osób z Manhatanu,
dlatego dla twojego bezpieczeństwa pozwól, że przygotuje go na wasze spotkanie.-
Pragnęłam odciągnąć rozmowę z Harrym w czasie. Byłam pewna swoich uczuć wobec
Justina, ale związek z nim oznaczał bitwę z przekonaniami brata. Znałam jego
zasady, złamałam je i byłam świadoma konsekwencji.
- A ojciec?-Moje serce wstrzymało swoją pracę na kilka
sekund. Z trudem przełknęłam ślinę pokonując gulę blokującą moje gardło.
-Nie mamy zbyt dobrego kontaktu.-Przyznałam nieśmiało
podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Nie mieszkacie razem ?- Spytał ze zdziwieniem przysuwając
mnie do siebie.
-Chciałabym żeby tak było.-Rzuciłam z obrzydzeniem unikając
wzroku brązowookiego.-Kilka lat temu porzucił rodzinę na rzecz alkoholu.-
Liczyłam, że to zdanie będzie jedynym wyjaśnieniem jakie będę musiała złożyć na
jego ręce.
-Stąd wasze problemy ?-Wiedziałam, że ciekawość rozpalała
jego umysł. Próbowałam odnaleźć w sobie siłę na pokonanie wstydu i wyjawienie
wszelkich sekretów. W odpowiedzi skinęłam głową.
-Z pewnością nie zostanie zwycięzcą w konkursie na ojca roku.-Zażartowałam sucho.-Stracił pracę
i próbował odnaleźć pocieszenie w wódce. Do tej pory nie potrafi z niej
zrezygnować. Wybrał ją zamiast nas.- Wcisnęłam palce w jego dłoń.
-Moim rodzicom odbiło na punkcie pracy. W zasadzie nie
potrafią rozmawiać o niczym poza firmą, finansami i świetlaną przyszłością dla
mnie i rodzeństwa. Nasze życie przypomina scenariusz, spełniamy każdą z
zachcianek chcąc zadowolić wszystkich poza nami samymi. Mój ojciec nigdy nie
był na żadnym meczu koszykówki, w którym grałem, zdarłby moją skórę gdyby
zobaczył tatuaże, nie rozmawiał ze mną o dziewczynach, ani nie zabrał mnie do
naprawdę obskurnego baru na tanie piwo. Pieniądze nie zastępują wszystkiego.
Dlatego uwierz, rozumiem twoje rozgoryczenie.-Nieprzyjemny dreszcz przepłynął
przez wszelkie zakończenia nerwowe w mojej skórze. Atmosfera pomiędzy nami
zrobiła się zbyt gęsta i nerwowa, nie chciałam by dobry humor Justina
wyparował.
-Znam okropny bar z naprawdę niedobrym piwem.- Zatopiłam
kąciki ust w policzkach.-Dlatego skoro twój ojciec spieprzył sprawę, to ja będę
tą osobą, która pomoże ci stać się prawdziwym mężczyzną.-Zsunęłam cienką
warstwę koca z nóg i wyprostowałam się.
-Założę się, że odpadniesz po pierwszym kuflu.- W tym
momencie Justin Drew Bieber dowiedział się, że jestem osobom kochającą
wyzwania, a rządza wygranej jest większa niż zdrowy rozsądek.
Gęsty, szary dym wypełniał sześcienne pomieszczenie.
Drewniane, masywne ławy uginały się pod ciężarem męskich, spoconych ciał.
Szklane naczynia odbijały zbyt głośne rozmowy, kłótnie oraz urywki prostackich
piosenek opuszczających wiotkie usta pijanych klientów. Smród tłustych potraw
dotarł do moich nozdrzy wywołując nieprzyjemny ścisk żołądka. Wiedziałam, że
znaleźliśmy się we właściwym miejscu. Zsunęłam z ramion cienkie okrycie i
bezczelnie wcisnęłam je w dłonie zniesmaczonego chłopaka. Powinnam być
przygotowana na taką reakcję. Skinieniem wskazałam na drewniany kołek wbity w
zniszczony filar okryty porwanymi kartkami papieru przepełnionymi ofertami oraz
reklamami.
-Mam powiesić twoją kurtkę w tym miejscu ?-Uniósł brwi ku
górze próbując podkreślić absurdalność mojej propozycji.
-Nie mam zamiaru nosić jej przez resztę wieczoru, tu jest
zbyt gorąco!-Odkrzyknęłam niewzruszona mimiką jego twarzy.
-A jeśli ktoś ją zabierze ?- Zacisnął palce w pięść gniotąc
aksamitny materiał bomberki.
-Wtedy wrócę do domu półnaga.- Burknęłam unosząc oczy ku
niebu.-Wyluzuj Justin, ci ludzie ledwo pamiętają o zabraniu swojej garderoby. –
Odwróciłam się na pięcie by następnie pokonać niewielką odległość dzielącą wejście
od baru. Wystarczyło kilka sekund bym poczuła na swojej talii jego opiekuńczy
uścisk.
-Przysięgam, że wystarczy jeden niewłaściwy gest w twoim
kierunku, a nie zatrzymasz mnie przed darmowym usunięciem zębów niektórym z nich.-
Figlarny uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Jego zazdrość tworzyła wybuchowe
połączenie. Była przesadzona i podniecająca jednocześnie, nie wiem, które z
tych uczuć powinno być dominującym. –To wyjście byłoby mniej stresujące gdybyś
faktycznie była moim nudnym, odrzucającym ojcem, nie najlepszą laską w
okolicy.- Moje serce wykonywało fikołki podekscytowania za każdym razem gdy
jego kciuk otarł się o moją skórę nieco intensywniej. Ta atmosfera była
odurzająca. Stanęłam na palcach przewieszając się przez połowę śliskiego blatu
po czym gestem przywołałam ku sobie brodatego barmana.
-Dwa razy jasne z beczki.- Byłam stałym bywalcem takich
miejsc. Harry uważany był za wybitnego konesera piw marnej jakości. Jego
degustacje zazwyczaj kończyły się oczyszczaniem żołądka pod brudnymi ścianami
blokowisk, a w sytuacjach krytycznych moją interwencją. Nigdy nie próbowałam go
obwiniać, był przytłoczony rolą głowy rodziny i szukał ucieczki w zabawie ze
znajomymi. Dzięki długim pijackim wykładom zapamiętałam, że pod żadnym pozorem
nie powinnam próbować trunków ciemnych i jeśli decyduje się na piwo – zawsze mam
stawiać na jasne.- I orzeszki.-Dodałam po chwili namysłu z hukiem opadając na
stopy.
-Widzisz jakieś wolne miejsce?-Spojrzałam na napiętą szczękę
brązowookiego, który niczym strażnik monitorował otaczający nas tłum mężczyzn.
-Pod ścianą.-Wymamrotał niewyraźnie przenosząc swoje palce
pomiędzy moje. Splótł nasze dłonie prowadząc mnie w stronę niezajętego stolika.
Z zadowoleniem zajęłam miejsce tuż przy jego ciele. Wyprostowałam plecy
nasuwając dłonie na chropowaty blat okryty tandetną serwetką oraz sztucznym
kwiatkiem.
-Mają zmysł dekoratorski.- Z rozbawieniem wskazał na nieżywą
roślinę.- Jeśli kiedyś kupimy wspólne mieszkanie urządzę je w tym stylu.- Dla
potwierdzenia szturchnął okurzony listek. Zanim zdążyłam zareagować podstarzała
kobieta uderzyła dnem masywnych szklanek o drewnianą powierzchnię przed naszymi
ciałami. Wymamrotałam ciche „dziękuje” z niesmakiem obserwując jej piersi
wciśnięte w zbyt mały biustonosz. Ten trik miał dodać jej seksapilu czy wymusić
wymioty na klientach ze złym samopoczuciem?
-Jesteś pewna, że ta ciecz nie wypali mojego przełyku?-
Zwróciłam swoją uwagę na jego twarz skupioną na obserwacji miedzianego płynu
odbijającego się od krawędzi naczynia.
-To zwykłe piwo Bieber, przestań być cipką na jeden
wieczór.- Dla potwierdzenia swych słów zatopiłam wargi w alkoholowym naparze i
cmoknęłam z zadowoleniem.
-Powinienem dostać nagrodę za najbardziej wyrozumiałego
partnera na świecie.- Zażartował. Uniósł szklankę ku górze i wlał napój do
swojego gardła opróżniając praktycznie połowę zawartości. Spojrzał na mnie
przewrotnie przenosząc ramię na oparcie za moimi plecami. Nachylił się nade mną
otulając me policzki gorącym oddechem.-Zapamiętaj, że w tym związku jesteś
jedyną cipką.-Zaczepił swoje zęby o kraniec mego ucha. Mimowolnie zadrżałam.
-Okej.-Wykrztusiłam poruszona sięgając po garść drobnych
orzeszków okrytych solą. Musiałam zająć usta czymkolwiek co powstrzymałoby mnie
przed rzuceniem się na niego i wessaniem w jego szyję. Zamieniłam się w
napaloną nastolatkę. Świetnie Chloe, to odpowiedni czas na cofnięcie swojego
myślenia o pięć lat.
- I wtedy ona była jak Justin!
Bóg patrzy na ciebie ! Jak możesz dokonywać samogwałtu !- Wybuchłam śmiechem
słysząc imitację kobiecego głosu wytyczonego rytmem pijackiego bełgotu.-
Wyobrażasz to sobie ? Chciała mnie wysłać na obóz dla osób zagubionych w
kościele bo zgwałciłem swojego fiuta!-Wyrzucił dłonie w powietrze próbując
podkreślić dramatyczność sytuacji, w której babcia nakryła go na masturbacji.
-Dlaczego nie zamknąłeś pokoju ?- Niesfornie zagarnęłam
potargane włosy za uszy licząc, że usunięcie ich sprzed twarzy wyostrzy mój
wzrok. Wypiliśmy dużo jasnego piwa, zdecydowanie za dużo.
-Nie miałem na to czasu okej ? Byłem pewien, że usłyszę
kiedy ktoś będzie się zbliżał ! Ale ona się skradała ! Jestem tego pewien!
Dostałaby szału gdyby zobaczyła ciebie w
moim łóżku przed ślubem.- Pokręcił głową i zniwelował dzieląca nas przestrzeń
by po raz setny tej nocy skosztować smaku moich warg.
-Będziesz musiał się ze mną ożenić zanim pozwolisz jej
zakraść się do naszej sypialni.- Zażartowałam otulając dłońmi jego rozgrzaną do
czerwoności twarz. Na moje słowa gorączkowo odsunął się. Wyciągnął dłoń w
stronę talerza wypełnionego cebulowymi krążkami i chwycił jedną z okrągłych
przekąsek.
-Chloe, nie chcę zwlekać. Chce oświadczyć ci się w tej
chwili.- Spojrzał na mnie spod przymkniętych powiek unosząc moje palce ku
górze. Niesfornie, myląc się kilkukrotnie, nasunął zasmażane warzywo niczym
wartościowy pierścionek.- Planuje kochać się z tobą tej nocy, a jeśli ta
przesadnie cicho chodząca kobieta nam przeszkodzi ukażesz jej tę cebulę.-
Przysięgam, w tamtej chwili to była najbardziej romantyczna chwila o jakiej
mogłam śnić.
-Nie jestem pewna czy chce wiązać się na stałe z
samogwałcicielem.- Parsknęłam oblizując brzeg zaręczynowej biżuterii.
-Shh, to było jednorazowe.- Zapewnił obejmując dłonią moje
udo.- Sprawiasz, że tracę samokontrolę Chloe. Jesteś moją jedyną myślą, każdym
oddechem, uśmiechem, ruchem. Nigdy nie czułem czegoś równie silnego oraz
ekscytującego. Wszystko czego pragnę to dzielenie z tobą najdrobniejszych
chwil. Nie obiecuję, że będę perfekcyjny, ale przysięgam, że zrobię wszystko
byś nigdy nie zwątpiła w swoją miłość wobec mnie. Byłbym głupcem pozwalając ci
ponownie odejść. –Złączył nasze czoła przymykając powieki.- To najlepszy
wieczór jaki mogłem spędzić. Nawet jeśli upiłaś mnie naprawdę niedobrym piwem.-
Zachichotałam bezmyślnie. Przeczesałam jego włosy rozkoszując się nikłym
zapachem jego perfum błądzących w otaczającym nas powietrzu. Rozchyliłam usta
kiedy poczułam spoconą dłoń uderzającą w moje plecy. Niczym oparzona
odskoczyłam do tyłu natrafiając na krzywy uśmiech młodego chłopaka opartego o
brzeg naszego stolika. Przełknęłam ślinę marszcząc brwi.
- Hej Kochanie.- Jego nogi praktycznie roztapiały się kiedy
z trudem utrzymywał równowagę.- Obserwuję cię od kiedy przyszłaś, nie mogłem wyjść
bez podejścia do ciebie.- Ucisk na mojej nodze stał się bardziej wyraźnie.
Wszelkie mięśnie wypełniające moje ciało napięły się, wiedziałam, że nieznajomy
nie wniesie niczego dobrego do przebiegu tej nocy.
-Nie jestem zainteresowana.- Odparłam pospiesznie licząc, że
moje słowa spławią intruza.
-Mógłbym umrzeć dla twoich pośladków. Nie myślę o niczym
poza pie..- Wystarczyła sekunda by pięść Justina zderzyła się z jego nosem.
Zrozumiałam, że słowa Justina nie były żartem kiedy ciemnoczerwone krople krwi
zderzyły się z chropowatą ścianą przy moim boku. Wtedy rozpętało się prawdziwe
piekło.
Kurde, przeżyłam szok, kiedy zobaczyłam nowy rozdział. Dla przypomnienia postanowiłam przeczytać OW od początku. I wiesz co? Nadal to kocham! Uważam, że znakomicie piszesz i jest mi przykro, że Twoje ff nie zostało odpowiednio docenione.. nie wiem czy jeszcze kiedyś pojawi się tutaj jakiś rozdział, ale ja będę czekać :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy rozdział. Przeczytałam z przyjemnością!
OdpowiedzUsuń