wtorek, 30 sierpnia 2016

Rozdział Dwudziesty Czwarty


Oparłam dłonie na szerokich ramionach mężczyzny zaciskając kremowe,drżące uda na linii bioder brązowookiego. Ten gest wywołał przyjemną reakcję zapieczętowaną donośnym jękiem, który powolnie otulił moje zmysły. Wplątałam kościste palce w pukle jasnych włosów zagarniając ich końcówki za uszy, potrzebowałam swobody kiedy z czcią ozdabiałam jego gładką, napiętą szyję tysiącem mokrych śladów. Błądzące cząsteczki powietrza zgęstniały wywołując wrażenie zmniejszenia niewielkiej przestrzeni sportowego auta, w którym wylądowaliśmy. Ospale musnęłam opuszkami palców ciemnofioletowy ślad warg odbitych na naturalnie opalonej skórze chłopaka. Nie powstrzymywałam westchnięcia zachwytu, on ponownie był mój.
-Chloe.- Jego język pieścił każdą głoskę tworzącą moje imię, w umyśle wyobrażałam sobie z jaką perfekcją wywija go ku górze akcentując "l". Nasunął swe dłonie na pas nieosłoniętej skóry mych pleców. W tym momencie pragnęłam czcić Kate za kolekcję niemoralnie krótkiej odzieży. Uniosłam dłonie ku górze pozwalając by odsłonił krągłe piersi ściśnięte w koronkowym, czarnym biustonoszu.- Jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie, przysięgam, nigdy nie spotkałem kogoś równie zachwycającego. -Słowa pieściły me serce, spływały po zmysłach niczym miód rozlany na gorącej kromce pieczywa. Chryste, sposób w jaki władał moją duszą był oszałamiający, wręcz niewłaściwy. Zacisnął palce na wystających kościach biodrowych utrzymujących parę ciemnych jeansów po czym obdarzył mój dekolt serią delikatnych muśnięć. Mimowolnie wypchnęłam klatkę piersiową układając spragnione dotyku ciało w perfekcyjny łuk.
-Nie przestawaj.-Chrypnęłam błagalnie przeczesując jego włosy. Jak wiele zmieniło się w kilka godzin?Byłam na siebie wściekła po tak łatwym przyjęciu propozycji spotkania, lecz sytuacja, w której znajdujemy się teraz jednoznacznie wepchnęła moje nazwisko do woreczka opisanego etykietką "Łatwa". Poczułam jego zęby przesuwające się po zakrytej brodawce piersi i jęknęłam zauroczona słodkim pożądaniem wypełniającym każdą cząsteczkę mego ciała. Odnalazł zapięcie biustonosza, sprawnie uporał się z metalowym haczykiem i ostrożnie zsunął ramiączka przenosząc swój wzrok na moją okrytą czerwonymi plamami twarz.Nie mogłam przyzwyczaić się do nagości w jego towarzystwie,sposób w jaki ciemnoczekoladowe tęczówki pochłaniały kolejne centymetry nieosłoniętej skóry był odurzający.To pchało mnie ku myśleniu, że ten mężczyzna powinien być zabroniony.Przypominał narkotyk, jego działanie było długotrwałe, uzależniał,odbierał resztki zdrowego rozsądku, burzył granice, które stawiałam od najmłodszych lat swego życia. Był moim pragnieniem oraz przekleństwem. Wszystkim czego potrzebowałam by czuć, że oddycham. Przesunęłam biodrami w przód ocierając się o wypukłość czarnych jeansów, ten gest wzmógł moją żądze. Zacisnął palce dociskając dudniącą klatkę piersiową do powierzchni swych miękkich, rozgrzanych warg. Wystarczyło kilka sekund bym poczuła gorący język przesuwający się po stwardniałym sutku, Odrzuciłam głowę w tył pozwalając by niezwiązane końcówki włosów załaskotały nagą skórę karku. Rozkosz zawładnęła mym ciałem,byłam całkowicie oddana,miękka niczym plastelina uginająca się przy każdym ruchu brązowookiego.Nie chciałam tracić kolejnych sekund. Chwyciłam brzegi śnieżnobiałej koszuli i sprawnie przeciągnęłam ją przez głowę Justina odkrywając perfekcyjnie uwypuklone mięśnie brzucha. Mimowolnie westchnęłam stykając opuszki palców z okrytą kilkoma rysunkami skórą mężczyzny.
-Uwielbiam ten sposób rozwiązywania problemów.- Donośny śmiech wypełnił niskie pomieszczenie, dotarł do moich uszu oraz umysły by ostatecznie osiąść na dnie dudniącego serca. Kochałam ten dźwięk. Zabijcie mnie jeśli ten chłopak nie był wart każdej łzy, która przecięła mój policzek.
-Zamknij się,-Warknęłam z rozbawieniem zaciskając dłonie na skórzanym pasku.Zręcznie przeciągnęłam taśmę przez srebrną klamrę,wysunęłam lśniący krążek zza materiału i rozsunęłam suwak.Sztywne tworzywo odsłoniło cienkie,jasne bokserki, których taśma ozdobiona była nazwiskiem znanego projektanta.Nie chciałam wiedzieć ile wypłat musiałabym poświęcić dla zakupu tak ukrytej części garderoby. Moje ruchy były przemyślane, niezwykle subtelne.Uniosłam biodra ku górze by zsunąć z jego ud niepotrzebną barierę. Cisnęłam zwiniętym materiałem w przednie siedzenie i z niewinnością ułożyłam dłoń na przyrodzeniu chłopaka. Jego pomruk był moim trofeum.-Podniecam cię?-Spytałam zagryzając dolną wargę.
-Mhm.-Burknął nagradzając mój blady pośladek mocnym uderzeniem.Pisnęłam podekscytowana uczuciem pieczenia rozchodzącym się po alabastrowej skórze okrytej ciasnymi jeansami.-Nie wciągaj mnie w te gierki,mój kutas nie wytrzyma kolejnych dziesięciu minut.-Te słowa wywołały skurcz mięśni mojego podbrzusza.Pragnęłam go mocniej, szybciej,głębiej.Uniósł moją sylwetkę ku górze by usunąć nadmiar ubrań ograniczających nasze ciała.Wcisnął kciuki za wąskie nitki koronki ospale osuwając materiał na moje uda,łydki, a potem kostki.Westchnął na widok złączenia mych kremowych ud,skłamałabym mówiąc, że jego reakcja nie była podniecająca. Przyciągnął mnie ku sobie atakując wargami powierzchnie spragnionej dotyku szczęki. Przymknęłam powieki pozwalając by błoga rozkosz zawładnęła mym ciałem.
-Nigdy więcej nie pozwolę ci odejść.- Desperacja jego głosu była wręcz namacalna.-Jesteś moja,moja już na zawsze.-Zapieczętował swoje postanowienie gorącym pocałunkiem,a następnie porwał mą duszę wraz z ciałem sprawiając, że zatonęłam w błogim uczuciu miłości oraz rozkoszy.
~*~
-Twój głupi uśmiech doprowadza mnie do depresji.- Kate spojrzała na mnie wściekle zaciskając bladoróżowe usta w cienką linię. - Ich obecność-Krótkim gestem wskazała na grupkę mężczyzn prowadzących żywą rozmowę w jednym z przytulnych kątów kawiarni.- ratuje cię przed utratą zębów.-Dokończyła gniewnie uderzając czystym dnem szklanki o wypolerowaną powierzchnię nieco zniszczonego blatu. Parsknęłam widocznie rozbawiona jej reakcją. Ta niewielka, pozornie poukładana nastolatka zamieniła się w bulgoczący wulkan ciekawości kiedy po powrocie ze spotkania okazałam się wyjątkowo tajemnicza. Sprawy z Justinem nie były do końca klarowne, potrzebowałam kilku dni by ze spokojem podjąć temat naszego związku, poza tym wspomnienia wczorajszej nocy wciąż pozostawiały czerwone plamy podkreślające bladość mych policzków.
-Powinnam podziękować im kawałkiem świeżego ciasta?- Uniosłam brwi ku górze nie kontrolując wesołego tonu głosu.
-Robisz to specjalnie!- Pisnęła wzburzona wbijając śnieżnobiałe zęby w napuchniętą od gryzienia wargę.- Jesteś najgorszą przyjaciółką na świecie ! Pomogłam ci w wybraniu stroju, który zapewne doprowadził tego niemoralnie bogatego chłopczyka do szaleństwa, a ty w geście wdzięczności nie potrafisz zdradzić mi kilku szczegółów waszego spotkania!- Brzdęk szkła wypełnił ciasną przestrzeń restauracji rozpraszając relaksującą ciszę przerywaną niskimi głosami gawędzących klientów. Kate posłała konsumentom przepraszający uśmiech odwieszając wilgotną, wielobarwną ściereczkę na srebrny wieszak przymocowany do jednej ze starych szafek.
-To trudniejsze niż może się wydawać.- Wyjaśniłam krótko licząc, że moje słowa uspokoją jej rządną informacji duszę. Po kilku sekundach westchnęłam ze zrezygnowaniem, ten mecz musiał zakończyć się klęską.-Nie wytrzymałam.- Spuściłam wzrok na czubki nieco zabrudzonych balerin, nie byłam przyzwyczajona do rozmów dotyczących moich uczuć. -Pocałowałam go.- Przesunęłam opuszki rozgrzanych palców po wąskim kosmyku miękkich włosów zaczesując niesforny pukiel za ucho. Okryte balsamem usta zapiekły, wspomnienie jego warg odnajdujących kolejne centymetry mego ciała było wciąż żywe, poczułam ścisk podniecenia, słodkie dreszcze rozpłynęły się po każdym zakończeniu nerwowym. Nie potrafiłam uwolnić się z błogiego stanu uniesienia, trwałam w nim licząc, że będzie wieczny, niczym bańka chroniąca moją duszę przed wszelkim złem realnego świata.
-Oh doprawdy?- Jej drobne biodra zastygły w bezruchu.- Sądziłam, że te krwistoczerwone ślady na twojej szyi są pozostałością walki z odkurzaczem.- Odruchowo przesunęłam dłonią po cienkiej linii żyły, tak jakby nic nie znaczący gest był w stanie zamaskować dowody łączącej nas intymności.
-Przestaniesz być sarkastyczna?- Syknęłam nieprzyjemnie, byłam zażenowana własnym zachowaniem, nawet jeśli nie pragnęłam niczego poza kolejnym spotkaniem w jego ciasnym aucie.
-Tylko wtedy gdy ujawnisz prawdziwie pikantne fakty.- Z łatwością wzruszyła ramionami.
-Kate! Jesteśmy w pracy.-Szepnęłam przepraszająco próbując odnaleźć w umyślę wymówkę godną złagodzenia jej zapału.- Powrócimy do tego tematu kiedy uznam, że nastał właściwy czas. Potrzebuję faktycznej stabilizacji, musisz to zrozumieć.
-Jestem pewna, że poruszysz tą kwestie podczas mowy pożegnalnej na moim pogrzebie,moja biedna dusza będzie przewracać się w trumnie.- Stuknęła zadbanym paznokciem o lśniący blat lady podkreślając swoje niezadowolenie. Moja przyjaciółka powinna zostać dziennikarzem, jej naturalnie wrodzona ciekawość może okazać się przepustką do międzynarodowego świata plotek.
-Zadbam o to byś poznała gorące szczegóły naszego romansu za życia.-Parsknęłam ukradkiem zerkając na niewielki wyświetlacz telefonu ukrytego w kieszeni fartucha.Kąciki mych warg uniosły się do góry na widok niewielkiej ikony koperty wyświetlonej w rogu ekranu.
Myślę o Tobie.
Krótkie zdanie sprawiło, że moje serce zadudniło, a słodkie uczucie ciepła rozpłynęło się po każdej cząsteczce organizmu. Ten idiota potrafił sprawić, że drżałam nawet wtedy gdy nie było go tuż obok.
Tęsknie.Masz plany na wieczór?
Wedle właściwego planu wycieczki Natalie powinniśmy powrócić do Nowego Jorku jutro, oznaczało to ostatnią noc wolności i niezobowiązujących wypadów z Justinem bez przymusu zdawania relacji bratu. Musiałam to wykorzystać.
Nie.Mam jeszcze jeden samochód do ochrzczenia, jeśli masz ochotę ;)
Uniosłam dłoń ku górze i ściągnęłam miękkie kosmyki włosów na przód twarzy, tym gestem zakryłam purpurowe policzki unikając kolejnego ataku pytań. Kate krążyła pomiędzy okrągłymi stolikami czyszcząc ich powierzchnię, zaś ja niecierpliwie skubałam wystające nitki ścierki ukrywając podekscytowanie związane z kolejną randką.Tak, planowałam zaprosić go na randkę, w swoim stylu.
Zaplanowałam coś innego, nie próbuj zabierać ze sobą auta. Obiecuję, że zaliczymy to miejsce przy najbliższej okazji. Załóż coś wygodnego i czekaj na mnie przy pierwszej stacji metra na Queens około 19. Do zobaczenia.
-Nie pamiętam kiedy ostatnio odczuwałam tak wielką potrzebę usunięcia twojego uzębienia.- Przesłodzony ton jej głosu wprawił mnie w rozbawienie. -Powtórka z wczoraj?- Palcem wskazała na drobne urządzenie w moich dłoniach.
-Jesteś niepoprawnie ciekawska.- Wzrokiem odprowadziłam grupkę klientów, którzy rzucając uprzejme podziękowania opuścili lokal i odetchnęłam z ulgą.- Planujesz obrazić się na mnie ? Tym sposobem nigdy nie poznasz prawdy.-Nasunęłam łokcie na blat obserwując skręcone pukle włosów poruszające się przy każdym ruchu brunetki.
-Nie.-Zwróciła na mnie uwagę rozwiązując cienką taśmę fartucha otaczającego jej biodra.- W wyrazie dezaprobaty opuszczam lokal całe dwadzieścia pięć minut przed właściwym czasem i zostawiam ci umycie ekspresu.-Odłożyła śnieżnobiały materiał na półkę za blatem, a następnie czule ucałowała moje czoło.- Klucz znajdziesz pod doniczką, obudź mnie kiedy tylko wrócisz. Jeśli tego nie zrobisz i nie usłyszę każdego szczegółu dzisiejszej nocy obiecuję, że uduszę cię poduszką.- Odrzuciła kosmyki włosów na plecy rozciągając usta w delikatnym, przesłodzonym uśmiechu. Niewielkie wgłębienia polików dodały jej twarzy niewinności. Nic bardziej mylnego. Nie chciałam wiedzieć jakim cudem domyśliła się o mojej nieobecności dzisiaj.Moje zachowanie było tak oczywiste ? Zamaszystym ruchem zgarnęła z komody torebkę i ruszyła w stronę wyjścia.
-Grozisz mi?- Krzyknęłam wesoło wciskając gąbkę pod strumień ciepłej wody.
-Ostrzegam.- Kokieteryjnie mrugnęła okiem i zakręcając biodrami opuściła opustoszałą kawiarnię. Pokręciłam głową w geście dezaprobaty i wyciągnęłam ruchome części maszyny usuwając niezmielone ziarna aromatycznej kawy. Niepoprawny uśmiech błądził po mojej twarzy. Byłam szczęśliwa,to niesamowite jaki wpływ miała na mnie jego obecność w moim życiu. Niesamowite.
Czarna ciecz odbijała się od papierowych ścianek kubków, z paniką zaciskałam palce modląc się by gorący napój nie wytrysnął przez małe otwory plastikowych wieczek. Ze zniecierpliwieniem obserwowałam płaski ekran telewizora wyświetlającego odległość do kolejnych stacji maszyny. Podeszwami butów wystukiwałam nieznaną melodię. Zaciskałam wargi w cienką linię rozprowadzając malinowy błyszczyk po ich powierzchni. Rozkoszowałam się słodkim zapachem pomarańczy unoszącym się ponad jednorazowymi naczyniami utkwionymi w mych dłoniach. Cichy dźwięk wiadomości dotarł do moich uszu, jęknęłam z niezadowoleniem wiedząc, że komórka znajduje się na samym dnie miękkiego plecaka, nie było szans na odczytanie przekazu w tym momencie. Odczekując pięć minut uniosłam się do góry i stanęłam w tłumie podróżników walczących o najdogodniejsze miejsce, które gwarantowało najszybsze opuszczenie blaszanego wagonu. Nienawidziłam tłumów, spoceni pracownicy korporacji wepchnięci w jeden środek transportu stanowili nieciekawe towarzystwo przy podróży na randkę. Odruchowo sprawdziłam trwałość słodkiej mgiełki, której woń rozpyliłam w okolicy szyi.Podziemny pociąg zapiszczał nieprzyjemnie oznajmiając swój przyjazd, a następnie zatrzymał się przy długiej linii peronu uwalniając zmęczoną masę ludzi. Ostrożnie przeskoczyłam ponad szparą oddzielającą próg maszyny od betonowych płyt podłoża dworca i wzrokiem przesunęłam po twarzach oczekujących. Kąciki mych warg uniosły się ku górze w momencie, w którym dostrzegłam błysk złotych tęczówek otoczonych wachlarzem niemoralnie ciemnych, długich rzęs. Rozglądał się niecierpliwie skanując sylwetkę każdej z kobiet przemieszczających się po pomieszczeniu, jego długie palce zaciskały się na cienkim IPhon'ie. Ze skupieniem zagryzł dolną wargę, odblokował urządzenie i uderzył opuszkami palców w jego powierzchnię.Niedługo potem dźwięk wiadomości dotarł do moich uszu. Przyspieszyłam. Dzieląca nas odległość malała, a moje serce dudniło niczym szalone.Widziałam go wczoraj, nigdy nie powiedziałabym, że można zatęsknić za kimś w czasie 24 godzin. Dostrzegł mnie dopiero wtedy gdy moje drobne ciało zderzyło się z jego twardą klatką piersiową. Rozchylił usta lecz ubiegając potok słów przywitałam go namiętnym pocałunkiem.Praktycznie zemdlałam gdy silnie dłonie chłopaka nasunęły się na me biodra.Gardłowy jęk opuścił jego gardło, ostrożnie otuliłam ciało mężczyzny ramionami zwracając szczególną uwagę na utrzymanie kubków we właściwej pozycji. Zacisnęłam zęby na puszystej wardze by następnie złagodzić ból zagryzienia subtelnym muśnięciem języka.
-Tęskniłam.- Odwaga rozpierała mój umysł, chwyciłam haust chłodnego powietrza gasząc pożar klatki piersiowej.
-Tęskniłem.- Powtórzył widocznie zaskoczony moim zachowaniem.-Cholernie tęskniłem Chloe.-Złożył krótki pocałunek na czubku mojego nosa nie ukrywając swojego rozbawienia.
-Mam dla coś dla ciebie.-Z niechęcią rozdzieliłam nasze ciała by ofiarować chłopakowi jedną z porcji gorącego napoju.-Mam nadzieję, że lubisz pomarańczę.-Dodałam.
-Kawa?-W geście zdziwienia uniósł brwi ku górze.-Czy to oznacza,że potrzebuję energii na całą noc?-Pospiesznie pokiwałam głową i odnajdując jego dłoń splotłam nasze palce.
-Pierwszym punktem dzisiejszego spotkania są zakupy. Mamy czterdzieści minut do zamknięcia supermarketu, powinno wystarczyć.- Odnajdując odpowiednie schody opuściliśmy tętniące życiem podziemia wymieniając tłoczne korytarze na pogrążone w żółtym świetle lamp ulice.
-Pracowałaś przez cały dzień?-Jego kciuk kojąco masował górną część mej dłoni.
-Tak.-Kawa parzyła mój język kiedy ostatnimi łykami dotarłam do dna kubeczka. Śnieżnobiałe logo Wallmartu lśniło na błękitnym tle masywnej budowli.Zdecydowanym krokiem ruszyłam w stronę kanciastej budki stanowiącej schronienie dla rzędów lśniących wózków różnej wielkości. Wsuwając dłoń do kieszeni ciasnych jeansów odnalazłam okrągłą monetę by następnie przy jej pomocy odblokować kwadratowy pojazd supermarketu.
-Jak długa jest twoja lista niezbędnych produktów?
-Niewielka. Weźmiemy to, na co będziemy mieli ochotę.- Wzruszyłam ramionami popychając srebrną maszynę w stronę jego ciała. Refleks bruneta nie zawiódł, krótkim gestem owinął długie palce na plastikowym uchwycie nie odwracając wzroku od mojej sylwetki.
-W porządku.-Sugestywnie przesunął czubkiem języka po dolnej wardze.- W takim wypadku zapraszam cię do środka.- Gestem wskazał na obszerny kosz.-Jesteś wszystkim czego potrzebuję.
-Żartujesz,prawda?- Prychnęłam zaskoczona wyginając usta w grymasie. Zrozumiałam, że jego słowa były faktem gdy kilka sekund później uniósł mnie ku górze i uderzając dłonią w pośladki wsunął moją sylwetkę do srebrnego pojemnika.Chichotałam niemądrze odrzucając głowę w tył.
-Trzymaj się mocno.-Oznajmił popychając wózek w stronę obszernego wejścia jednego z najpopularniejszych magazynów Ameryki.-Ten środek transportu także możemy ochrzcić.-Pozostawił czuły pocałunek na odkrytej skórze ramienia, a ja rozpłynęłam się w błogim uczuciu miłości.Słodki zapach jego ulubionych perfum towarzyszył mi przy każdym oddechu, jego głos pieścił me uszy, a niewinny dotyk, przypadkowe zetknięcie dłoni podczas wsuwania kolejnych produktów do kosza sprawiał, że pragnęłam zaszyć się z nim pomiędzy półkami z nabiałem i całować pulchne usta bruneta do utraty tchu. Nie pytajcie skąd znalazłam w sobie resztki zdrowego rozsądku i opanowania.Niedostępna Chloe Rodriguez została zniewolona, a najgorszym był fakt, że pragnęłam tego zatracenia ze świadomością każdego zagrożenia.
-Teraz ciastka.- Chłopak posłusznie skręcił w odpowiedni dział wprowadzając mnie w błogą krainę cukru, czekolady oraz niemoralnych kalorii.- Czekoladowe z orzechami.-Dyrygowanie Justinem bywało zabawne, szczególnie wtedy gdy jego nos marszczył się w niesamowicie uroczy sposób.
-Chciałabyś powiedzieć dokąd się udajemy ?- Sięgnął po ciemnofioletową paczkę smakołyków gestem pytając czy marka oraz rozmiar mnie satysfakcjonują.
-Nie.
-To niekulturalne zatajanie prawdy.
-Raczej kwestia zaufania.- Przechyliłam głowę w bok wbijając kąciki warg w rozgrzane do czerwoności policzki.
-Mam zgodzić się na tajemniczą wycieczkę z dziewczyną, która poświęca piętnaście minut na wybranie odpowiedniego nadzienia we francuskim,wyschniętym rogaliku będącym obrzydliwą podróbą paryskiego przysmaku?-Oparł dłonie po obu stronach mego ciała, jego rozbawienie było wręcz namacalne, a krążąca wokół nas atmosfera zgęstniała.
-Nie rozumiem twoich wątpliwości Panie Bieber.- Zacmokałam kokieteryjnie zakręcając jeden z kosmyków włosów na palcu.-Jestem świetnym przewodnikiem, a moje podróże są cudowne, nie zawiodę cię.
-Nie lubię niespodzianek.- Wyszeptał ochryple.Moje uda zadrżały w słodkiej ekscytacji.Odepchnęłam ciało od kraciastego dna wózka i klękając spojrzałam w przepełnione iskrami tęczówki mężczyzny.
-Nie lubię Irytujących Dupków.-Moje wargi otarły się o pulchne, malinowe usta.Gorący podmuch miętowego powietrza przesunął się po zaciśniętej,perfekcyjnie gładkiej szczęce bruneta.-Chcę szampana i truskawki.-Mruknęłam subtelnie unosząc dłoń ku górze. Krańcami palców przeczesałam miękkie włosy chłopaka co wywołało przyjemny jęk aprobaty.
-Naturalnie wymagająca.-Przesunął wierzchem dłoni po rozgrzanej skórze mego policzka, zareagowałam na ten gest cichym chichotem.
-Pospiesz się, czeka nas trzykilometrowa wyprawa.-Powróciłam do dogodnej pozycji opierając plecy o jedną ze ścianek kosza.
-Słucham?-Zmarszczył gęste brwi tworząc niewielką zmarszczkę nad krańcem nosa.
-Idziemy na wspinaczkę górską.-Oznajmiłam stoicko napawając się jękiem niezadowolenia, który opuścił jego pulchne wargi.
-Jest środek nocy.
-Nie widzę przeciwwskazań.-Wzruszyłam ramionami.
-Nie ma Słońca, na dworze jest ciemno.- Wyrecytował nadmiernie powolnie.
-Uczą takich mądrości w szkole dla bogatych dzieciaków z Manhatanu?-Udałam zaskoczenie.- Bądź mężczyzną, jestem pewna, że twój drogi telefon posiada w swoim wyposażeniu latarkę.- Teatralnie uniosłam wzrok ku górze. Wypadek z kijem golfowym odebrał mu więcej męskości niż początkowo sądziłam.
-Będziesz przyczyną mojej śmierci.
-Poproszę by wyryli te słowa na twoim nagrobku. - Odparłam z satysfakcją palcem wskazując na zapełnione szklanymi butelkami półki działu alkoholowego. -Frajer z Manhatanu.-Zanuciłam wesoło obserwując napięte mięśnie jego ramion ciągnących wózek w wyznaczonym kierunku.
-Wariatka z Brooklynu.- Skwitował kręcąc głową w geście dezaprobaty.-Moja wariatka.-Twoja.

3 komentarze:

  1. Bardzo miło wejść tutaj i zobaczyć, że jednak historia może będzie miała swój koniec.
    Uwielbiam te historie i mam nadzieję, że nie zostawisz jej znów.
    Często tutaj zaglądam i czekam na kolejny rozdział :)
    Liczę, że szybko pojawi się nowy.
    Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow wróciłaś :D czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń