*Teksty zaznaczone kursywą są retrospekcjami,
wspomnieniami Chloe*
-Chloe? - spokojny, zachrypiały głos mężczyzny dotarł
do moich uszu zmuszając mój umysł to zaprzestania zawziętej walki dobra ze
złem. Uniosłam głowę do góry rzucając mu jedno z najbardziej niewinnych
spojrzeń na jakie mogłam sobie pozwolić.
-Hmm? - mruknęłam niedbale unosząc się do góry. Jego
jasna twarz wyglądała na spiętą i zestresowaną, powinnam mu powiedzieć. Prawda
będzie odpowiednim wyjściem. Zawsze nim jest.
- Dlaczego zniknęłaś? Coś się stało?- owinął dłoń
wokół mojego ramienia i przyciągnął mą sylwetkę do swojego ciała. Jego zapach
swobodnie otulił me zmysły. Nie chce psuć tego na co zapracowaliśmy, nawet
jeśli rozumiem iż błądzimy na cienkiej linie nicości.
-Em...-jęknęłam nieśmiało zasysając dolną wargę. Powiedz mu. Nie, Chloe nie rób tego.
-Źle się czujesz?- szepnął troskliwie gładząc palcem
mój rozgrzany policzek. Pokręciłam głową próbując zebrać w sobie siłę.
-To nie to, po prostu.. - zaczęłam niepewnie wciskając
dłoń w jego duże palce. Teraz
albo nigdy.
Wciągnęłam
nosem nasączone słodkim zapachem róż powietrze pozwalając mojemu umysłowi
zdobyć kilka cennych sekund na złożenie racjonalnego wyjaśnienia sytuacji w
jakiej się znalazłam. Czułam jak moje dłonie pocą się, a końce palców
zamieniają się w pozbawione zdolności do ruchu drżące galaretki. Nie sądziłam,
że rozmawianie z nim może być tak stresujące. Rozchyliłam usta chcąc wydobyć z
nich pierwszy dźwięk słodkich słów umożliwiających mi wyzwolenie się z ciężkich
lochów kłamstwa kiedy nagle głośny dźwięk piosenki Guetty przeciął drobne
cząsteczki powietrza krążące wokół nas. Widocznie wściekły szatyn wcisnął swoją
dużą dłoń do kieszeni ciasnych spodni opinających jego dość zgrabne, męskie
uda. Z pomiędzy malinowych warg brązowookiego wypłynęło ciche warknięcie, a
następnie uniósł palec do góry przesuwając opuszkiem po gładkiej powierzchni
ekranu złotego IPhona. Sprawnie przycisnął cienkie urządzenie do skóry swojej
twarzy i opuścił rozmowę rzucając krótkie "Tak tato?" Sfrustrowana wplątałam swe kościste palce w
splątane kosmyki jasnych, długich włosów, które teraz nie przypominały
spokojnej tafli wody lecz wzburzony ocean wzniesiony przez napływ zbyt dużej
ilości cieczy w jedno miejsce. Dlaczego jego ojciec nie mógł powstrzymać się od
zadzwonienia przez kolejne dwie minuty? Sto dwadzieścia sekund było moim
wyzwoleniem, teraz zamieniło się w otchłań żałosnej rozpaczy i zdenerwowania.
Czułam jak moje płuca zgniatają obolałe serce przy każdym oddechu starając się
zniszczyć każdą drobinkę niezwykle ukrwionego mięśnia czerwonej barwy. Modliłam
się by wypełnione pęcherzem worki znalazły w sobie siłę zabicia mnie. Cicha
śmierć okazałaby się moją ucieczką, błogim wyzwoleniem, nagrodą za wszelkie
zła, których doświadczyłam. Jeśli Bóg istnieje powinien zapisać unicestwienie
mojej jednostki na pierwszym miejscu długiej listy grzeszników czekających na
spotkanie z nicością, jeśli Wielki Stwórca nie żyje spośród chmur będę zmuszona
odnaleźć seryjnego zabójcę, który jednym sprawnym strzałem zakończy katorgę
mego istnienia. Głośne chrząknięcie przerwało dość intensywny napływ myśli
przez co przeniosłam zziębnięty wzrok na spiętą twarz Bieber'a. Uwydatniona na
jego szyi żyła pulsowała intensywnie, a szczęka tkwiła w mocnym uścisku
uświadamiając mnie w fakcie, że poziom jego zdenerwowania jest ogromny.
-Justin
czy wszy..
- Nigdy
nie sądziłem, że ta banda nafaszerowanych pieniędzmi gówniarzy będzie miała
rację ! - Jego nagły wybuch sprawił, że zachłysnęłam się własną śliną wykonując
stonowany krok w tył tworząc między nami bezpieczną przerwę. Znałam chamskiego
Justina, kojarzyłam jego słodkie, zmęczone, podekscytowane oblicze lecz nigdy
nie widziałam by jego sylwetką szargała tak wielka nienawiść i wściekłość.
Skłamałabym mówiąc, że nie był w tym momencie najbardziej przerażającą istotą w
tym parszywym otoczeniu. Z trudem przełknęłam ślinę pokonując ogromną gulę
uniemożliwiającą mi stałą wymianę gazową. Zmarszczyłam brwi próbując
zasugerować mu zagadkowość sytuacji w jaką mnie wprowadził. - Próbowałem być
łagodny, ale kiedy pieprzony dzieciak z Brooklynu narusza spokój mojej rodziny
nie potrafię pozostawać obojętny !- Wrzasnął wściekle uderzając pięścią w
drewnianą bal będącą podstawą niewielkiej altany, w której staliśmy. Kilka
chwil temu to miejsce wyglądało jak przepiękna sceneria wyrwana z jednego z
tych słodkich filmów o miłości, teraz zbiór jasnych desek wywoływał u mnie
uczucie grozy niosące ze sobą nieprzyjemny ścisk żołądka.
-Na
prawdę nie potrafię zrozumieć dlaczego jesteś tak bardzo zły, proszę uspokój
się i..
-Żartujesz?!-
Ponownie przerwał mą próbę wypowiedzi sprawiając, że płynąca w mych żyłach krew
zawrzała. Widocznie zdenerwowana zacisnęłam usta formując z nich na prawdę
cienką linię. - Sugerujesz mi zachowanie powagi kiedy banda biedaków napadła na
mojego brata zabierając mu wszelki dobytek materialny i zdrowy wygląd jego
twarzy ?!- Mężczyzna wykonał kilka niebezpiecznych ruchów zmniejszając spokojną
przestrzeń, którą wcześniej utworzyłam. Cholera. Jego naturalnie
czekoladowe tęczówki zmieniły swoją barwę na ciemniejszą, praktycznie czarną
sprawiając, że rosnący we mnie lęk zapanował nad każdą komórką tworzącą mój
organizm.
-Rozumiem
twoje poruszenie, ale proszę nie bądź taki wściekły, proszę Justin uspo..
-Nie! -
Jego pięść uderzyła w gładką powierzchnię zadbanego drewna po prawej stronie
mej głowy. Niebezpiecznie blisko mej twarzy. Niebezpiecznie blisko mych uczuć.
Zachłysnęłam się powietrzem odczuwając w poszczególnych cząsteczkach ostry
zapach jego perfum. Moje duże, błękitne oczy błądziły po jego wściekłej
sylwetce obserwując poszczególne cząsteczki napiętej sylwetki mężczyzny. Wyglądał
na niebezpiecznego drapieżnika pragnącego dostać się do najbardziej
wewnętrznych części swojej ofiary. Problemem był fakt, że chciał bym to ja
stała się jego krwistym obiadem. Skrywając dłonie na pokrytymi potem plecami
ścisnęłam je silnie próbując dodać sobie odrobiny otuchy. - Jakiś pieprzony
pojeb z Brooklynu zaatakował mojego kurwa brata, rozumiesz co do ciebie mówię?
- Wysyczał jadowicie pozwalając mojej skórze poczuć każdą drobinkę tlenu
opuszczającą jego wargi. - Policja jak zwykle udaje, że odnalezienie sprawcy
jest cholernie trudną sprawą, ale nie potrzebujemy dowodów by określić
dzielnicę z jakiej pochodził ten dupek.
Jestem gotów wrócić do pieprzonego Nowego Jorku, wykupić zapas benzyny i
spalić każdą jednostkę tworzącą ten parszywy zakątek świata nazywany
Brooklynem. - Ostry sztylet jego słów wbił się w moje serce rozdzierając je
bezlitośnie. Wstrzymałam oddech tracąc chwilowy kontakt z otaczającym mnie
światem, byłam przerażona, załamana, zniesmaczona jego osobą i samą sobą. Kilka
drobnych łez powolnie opuściło me powieki by ospale przesunąć się po gładkiej
powierzchni zaczerwienionego policzka. Mężczyzna wyprostował się nerwowo i
rozchylił usta chcąc jak sądzę rozpocząć kolejną nagonkę na ludzi najgorszej
klasy. Ludzi takich jak ja. Zauważając jego chwilową nieuwagę panicznie szybko
wyminęłam silną sylwetkę bruneta i biegiem powróciłam do ogromnej rezydencji.
Jestem gotów wrócić do pieprzonego Nowego Jorku, wykupić zapas benzyny i spalić
każdą jednostkę tworzącą ten parszywy zakątek świata nazywany Brooklynem. Gratuluję
Justin, twoja misja unicestwienia każdego mieszkańca Brooklynu została
rozpoczęta. Nie potrzebowałeś benzyny do spalenia mnie.
Moje
tęczówki swobodnie obserwowały ruch drobnych kropelek wody osuwających się po
gładkiej powierzchni szyby, która stała się moim przyjacielem na resztę owego
feralnego dnia. W moim kubku tkwił zapas apetycznej, płynnej czekolady, której
nazwy nie potrafiłam zapamiętać. Cornelia upewniła mnie iż podany przez nią
napój należy do grupy najlepszych pocieszycieli na świecie, chciałam wyrwać z
piersi serce by sprawdzić czy zatopienie go w wonnym naparze złagodzi ogromny
ból. Pociągnęłam nosem przesuwając wewnętrzną stronę dłoni po niepotrzebnie
zwilżonej twarzy. Cornelia okazała się świetną znajomą, a jej sweter posłużył
mi jako aksamitna koszulka kiedy niczym maleńka dziewczynka łkałam w jej ramię
opowiadając o ostrych słowach jakich użył wobec moich sąsiadów, a także
nieświadomie mnie. Dziewczyna próbowała ratować naszą relację tłumacząc jego
zachowanie nagłą złością i napływem troski wobec brata, na prawdę próbowałam w
to wierzyć. Dziękowałam Bogu za fakt, że Justin nie pojawił się przed moimi
oczami w każdej kolejnej minucie dzisiejszego dnia. Bałam się jego furii, jadu
w głosie i zbyt bliskiego uderzenia w drewno. Okrągły księżyc błyszczał na
jasnym niczym diament zdobiący jedwabną dłoń bogatej kobiety zachwycającej swym
wyglądem grupę bogatych biznesmenów. Pozwoliłam mej głowie opaść w tył, ściana
ponownie stała się moim oparciem i powodem, dla którego mojego żałosne ciało
wciąż tkwiło na parapecie zwinięte w małą kulkę. Do moich uszu dotarł
niechciany dźwięk sms-a, nie mogąc powstrzymać ciekawości chwyciłam drobne
urządzenie w swe lekko roztrzęsione ręce by po chwili odblokować jego ekran i
dostrzec kolejną wiadomość od kontaktu o nazwie Justin.
Skarbie... porozmawiajmy. Nawaliłem, chce cię
zobaczyć, potrzebujemy rozmowy, pozwól mi do ciebie przyjść.
Wstrzymałam
oddech analizując krótką notkę. Pragnęłam go ujrzeć prawie tak mocno jak bałam się spotkania z nim. Gorący płomień
rozpaczy gaszony przez słodką wodę pragnienia, wewnętrzna wojna wykańczająca
moje zmysły, niszcząca me wnętrze. Zagryzłam wargę klikając na opcję odpowiedzi.
Boję się.
Nie
miałam powodu by ponownie go okłamywać, moje serce było zniszczone, a ostatnią
rzeczą jakiej pragnęłam było zniknięcie tego bezczelnego Dupka z mojego życia.
Przerażał mnie fakt, że on pragnie unicestwienia mnie bardziej niż tego bym
była jego.
Czego ?
Westchnęłam
słabo mrużąc oczy na zbyt ostry blask bijący od dużego ekranu telefonu.
Ciebie.
Krótka
wiadomość będąca sztyletem wysłała mi potwierdzenie dotarcia do jego
urządzenia. Potrzebował niecałej minuty by zjawić się w moim pokoju ubrany
jedynie w swoje szare dresy opinające jego perfekcyjnie uwydatnione biodra.
Zszokowana odwróciłam ciało ku północnej części pomieszczenia pozwalając moim
nogom swobodnie zawiesić się w powietrzu.
-Co ty..
-Kochanie
nie, nie bój się mnie. - Błyskawicznie pokonał krótką odległość oddzielającą
jego silną sylwetkę ode mnie. Pomimo faktu iż siedziałam na parapecie jego
głowa znajdowała się kilka centymetrów nad moją. Dostrzegłam ogrom bólu i
zdenerwowania skrywający się w jego oczach. - Nie bój się mnie. - Wyszeptał
desperacko nasuwając swe dłonie na moje osłonięte swetrem boki. - Przepraszam,
przepraszam za to, że na ciebie krzyczałem, za to, że nie pozwoliłem ci
dokończyć swoich myśli, za to, ze twoje piękne oczy wypuściły na policzki kilka
tak bolesnych łez i za to, że wystraszyłem cię tak mocno. Nie chciałem tego
Chloe, ostatnią rzeczą jakiej pragnę jest zranienie ciebie, rozumiesz? Chcę cię
chronić, nie potrafię pozbyć się strachu przed straceniem ciebie. Zachowałem
się jak Dupek, byłem rozdrażniony, potraktowałem sprawę zbyt osobiście. - Jego
kciuk czule otarł się o powierzchnię mej delikatnie drżącej wargi. Obserwowałam
jak zachłannie wpatrują się w moją spiętą twarz i z trudem przełknęłam
nagromadzoną w ustach ślinę.- Oh Kochanie, jesteś taka niewinna, tak strasznie
cię przepraszam. - Jego ramiona owinęły się wokół mnie sprawiając, że nakład
ciepła jakim emanował otulił mą zgarbioną sylwetkę. Widocznie zagubiona oparłam
głowę o jego niespokojnie unoszącą się klatkę piersiową, pozwoliłam cząsteczką
słodkiego zapachu dostać się do moich nozdrzy. Słodkie bezpieczeństwo powolnie
otworzyło przede mną swe bramy uświadamiając mi, że mężczyzna stał się moim
narkotykiem. Oazą i piekłem, dobrem połączonym ze złem. Ale pragnęłam go tak
cholernie mocno by zacisnąć drobne dłonie na jego talii i wtulić się w niego
jak gdybym nigdy nie wypowiedział okropnego zdania dotyczącego spalenia mnie.
Moje wątpliwości dotyczące wyjawienia prawdy zniknęły. Byłam pewna, że muszę
ukrywać swoją tożsamość tak długo jak będzie to możliwe.
Tydzień Później
-Justin otwórz te cholerne oczy - burknęłam zdenerwowana
opierając swe świeżo wypielęgnowane dłonie na nagiej skórze pokrywającej jego
szerokie ramiona. Głośny jęk opuścił malinowe wargi mężczyzny powodując, że
palący oddech opadł na moją opaloną, drobną sylwetkę pieszcząc obecne w niej
receptory. Fuknęłam wściekle obserwując jak powolnie zmienia pozycje leżenia
swobodnie rozkładając swe długie ręce na obie strony łóżka. Czy ten leniwy Dupek nie może być posłuszny
chociaż raz ? Bezwstydnie zsunęłam ze stóp jasnoróżowe, cienkie buty i
wdrapując się na wysoki materac objęłam jego biodra swoimi udami. Odrzuciłam
długie kosmyki niezwiązanych włosów na plecy i pochyliłam się nad jego sylwetką
składając krótki pocałunek na zadartym nosie szatyna. Pomimo ogromnej listy przeszkód i jeszcze
większego spisu grzechów jakie popełniam nawiązując z nim relacje ten tydzień
był najlepszym okresem mojego życia. Totalnie. Uśmiechnęłam się wesoło
wplątując palce w końcówki jego niedorzecznie miękkich włosów.
-Justin na prawdę się tego boję.- Szepnęłam przerażona skrywając swą
małą głowę pod warstwą grubej pościeli pokrytej satynową powłoczką niebieskiej
barwy. Cichy pisk ponownie opuścił moje gardło w chwili gdy krwiożerczy błysk
rozjaśnił granatowe niebo za oknem. Burza była jednym z najgorszych zjawisk
jakie Bóg mógłby kiedykolwiek stworzyć.
-Skarbie jest druga nad ranem, na prawdę nie dasz rady zapaść w sen ?
Nie mam siły na zdjęcie z siebie jakiegokolwiek nakrycia. - Sapnął ochryple, a
do moich uszu dotarł dźwięk szelestu prześcieradła. Jak sądzę ponownie
przeciągnął się leniwie.
-To tylko pieprzona kołdra Justin, bądź mężczyzną i przyjdź do mnie. -
Syknęłam wściekle zaciskając drobne palce na powierzchni miękkiej poduszki.
Czułam jak słone łzy powolnie wypełniają przestrzeń przed powiekami co
spowodowało ostry ból głowy i nasady nosa, nie odpowiadałam za dziwne reakcje
mojego organizmu na niektóre sprawy.
- Mówiłem żebyś została ze mną na noc. -Odruchowo przekręciłam oczami
wyobrażając sobie srogi wyraz twarzy jaki przybrał przy wymawianiu tego zdania.
- Pozwól mi się ubrać, będę u ciebie za mniej niż dwie minuty. Możesz ogrzewać
drugą połowę łóżka.- Dodał nieco łagodniej sprawiając, że część paraliżującego
strachu opuściła me ciało.
-Odpuść sobie zakładanie koszulki, wszyscy są przyzwyczajeni do widoku
ciebie w bokserkach. - Jęknęłam niewinnie zaciskając zęby na puszystym opuszku
mego kciuka.
-Nie mam na sobie nawet ich. - Po tych słowach zakończył połączenie
pozostawiając mnie z dość niegrzecznym obrazem jego nagiego ciała. Spał bez
jakiejkolwiek części garderoby ?! I mnie nie było obok ?! Głośny grzmot
przywrócił mi zdrowe myślenie i rozsądek, przerażona podkuliłam nogi pod
brzuch. Wykonałam kilka dogłębnych wdechów i zmusiłam umysł do skupienia się na
bardziej przyjemnych wyobrażeniach.
-Hej Maleńka, już jestem, przestań zachowywać się jak galaretka. -
Poczułam jak jego ciało ostrożnie wsuwa się pod grubą powierzchnie kołdry, a
ramiona mężczyzny powolnie otulają me sparaliżowane ciało. Widocznie zachwycona
jego obecnością silnie wtuliłam się w umięśniony tors bruneta wypuszczając z
pomiędzy warg jęk zachwytu.
-Nie wiedziałam, że sypiasz nago.- Odezwałam się po chwili wplątując
palce w jego duże, męskie dłonie.
- Nie sądziłem, że zaciekawi cię coś tak niegrzecznego Kochanie. - Odparł
wesoło podsuwając ramię pod mój rozgrzany policzek. - Mogę się dla ciebie
rozebrać jeśli tak bardzo pragniesz poczuć moją szorstką skórę ocierającą się o
twoje jędrne, gładkie poś..
-Nie, zapomnij o tym temacie Justin. - Przerwałam jego podnieconą wypowiedź
sprawiając, że z pomiędzy apetycznych warg chłopaka wydobył się słodki chichot.
- Dobranoc Justin. - Dodałam po chwili przesuwając palce po kilku czarnych
tatuażach na jego nadgarstku.
-Dobranoc Skarbie. - Moje serce ponownie wzrosło do rozmiarów nieba
rozrywając swym szczęściem wszelkie komórki odpowiedzialne za rozsądne
myślenie. Cholernie go uwielbiałam i nie było niczego co mogłoby sprawić bym
zrezygnowała z tego nieludzko wspaniałego mężczyzny.
Uśmiechnęłam się dziewczęco analizując wspomnianą wcześniej
chwilę, był jedynym człowiekiem, który potrafił odepchnąć ode mnie strach
związany z burzą. Jedynym, którego pragnęłam całować w każdej drobnej chwili
swego życia i jedynym, dla którego byłam skłonna rozpocząć kolejną wojnę z
Natalie Henderson będąc świadoma swej przegranej pozycji. Westchnęłam słabo
osuwając sylwetkę na mały odcinek wolnego materaca tuż obok jego ciała.
Zachęcona uwodzicielskim zapachem mężczyzny owinęłam swe dłonie wokół jego
torsu i oparłam głowę o miejsce gdzie czarna korona zdobiła jego obojczyk.
- Czy to sprawia, że nie masz na mnie ochoty?- Spytał zmartwiony
podwijając mój zielony top do góry tak by jego palce mogły swobodniej
pielęgnować mój obolały brzuch i zmasakrowane podbrzusze.
-Tak Justin do cholery ! W okres nie mam ochoty oddychać, a co dopiero
mówić o pieprzeniu się z tobą. - Sapnęłam oburzona wciskając swą zmęczoną twarz
w zgięcie jego ręki. Błagałam by zniknął, a jednocześnie pragnęłam by jego dłoń
wciąż delikatnie głaskała obolałe odcinki mego kompletnie zwiotczałego ciała.
Miesiączka była najgorszą skazą każdej młodej kobiety.
-Przepraszam. - wypuścił z ust ciężkie powietrze i złożył na mym nagim
ramieniu ciepły, uspokajający pocałunek. Leżałam dociśnięta do jego rozgrzanego
ciała odziana jedynie w bawełniane ciemne majtki z kokardką i krótki crop top
zgniłej barwy. Pierwszy dzień krwawienia był dla mnie początkiem śmierci, ale
tym razem odczuwałam niewielką pomoc z
jego strony złożoną z delikatnego masażu mej skóry. Po prostu nigdy nie
przestawaj Justin, nigdy.
- Kiedy to się skończy ? - Spytał ciekawie odgarniając kilka mokrych
kosmyków włosów przylepionych do mojego policzka.
-Za jakieś trzy dni. - Szepnęłam słabo wbijając palce w jego dłoń
utrzymującą nas w ścisłym węźle.
- Mogę spędzić każdą minutę tych 72 godzin na głaskaniu twojego
podbrzusza Kochanie, nie chce byś odczuwała jakikolwiek ból. - Pomimo
cierpienia kąciki mych suchych warg uniosły się do góry tworząc w policzkach
delikatne dołeczki. To było zdecydowanie romantyczne.
-Gdzie znalazłeś to zdanie? - Mruknęłam podejrzliwie analizując jego
wcześniejsze zachowanie, bądźmy szczerzy, Justin nie należał do wyjątkowo
uroczych chłopaków. Jego słodkość ograniczała się na rzucaniu krótkich
komplementów dotyczących jędrności moich pośladków.
-W poradniku " Jak opanować zrzędzenie twojej dziewczyny kiedy jej
pochwa przeżywa wojnę domową "- Odparł poważnie zyskując delikatnego
kopniaka i dźwięk głośnego chichotu, który wydarł się z pomiędzy moich warg.
-Na szczęście nie jestem twoja. - Burknęłam żartobliwie osłaniając
zaczerwienioną twarz warstwą gęstych włosów.
-To kwestia czasu Słoneczko. -Nigdy nie stracił swojej bezczelności,
ale to jedynie utwierdzało mnie w pewności, że na prawdę go lubiłam. Takiego
jakim był.
Swobodnie osadziłam jeden z długich palców na powierzchni
jego jasnoróżowej, dolnej wargi badając jej strukturę i gładkość. Po krótkiej
sekundzie śnieżnobiałe zęby mężczyzny zacisnęły się wokół miękkiego opuszka
będącego zakończeniem mej dłoni sprawiając, że pisnęłam z rozbawieniem.
- Czy mam zadzwonić po policję? Twoje zachowanie podchodzi
pod molestowanie. - Rozchylił ciężkie powieki spoglądając na mnie karcąco.
Musiałabym być ślepą idiotką by nie dostrzec kilku iskierek szczęścia
błądzących po czekoladowych tęczówkach szatyna, znałam go zbyt dobrze by
przestać nabierać się na jego żarty.
-Chciałbyś bym została twoją gwałcicielką. - Odparłam pewnie
wpychając swe dłonie pod rozgrzany policzek, na którym leżałam.
-Owszem, ale wyglądałabyś cholernie gorąco zapięta w
kajdanki przez jakiegoś złego policjanta o nazwisku Bieber. - Chrypa z jaką
wypowiadał kolejne słowa sprawiała, że drżałam, a poszczególne komórki mego
ciała ustawiły się w gigantycznej kolejce prowadzącej do stanowiska, w którym
umysł zbierał podpisy na petycji pt. " Daj mu się przelecieć." Moje
ciało potrafi być prawdziwą dziwką. Skrycie przekręciłam oczami składając
pośpieszny pocałunek na jego wciąż rozchylonych ustach.
- Ignorując twoje grubiańskie komentarze przejdę do
przedstawienia powodu, dla którego znalazłam się w twojej sypialni. - Chcąc
uniknąć kolejnych zbliżeń zmusiłam ciało do zmienia pozycji i opuszczenia
miękkiego łóżka, na którym jego ciało wyglądało jak podany na tacy tort.
Wystarczy jedynie wysunąć dłoń by dotknąć słodkiej rozkoszy, która zabierze cię
do nieba. Chłopak przeciągnął się
seksownie by po chwili wsunąć dłonie pod głowę i zatopić palce we włosach,
kompletnie gorąca pozycja Dupku.
-Twój strój
wskazuje na to, że pragnęłaś pobudzić me zmysły chcąc zmusić mnie do włączenia
jednego ze zwierzęcych zmysłów, dzięki któremu rzucę cię na swój materac i
przelecę tak dokładnie jak jeszcze nikt nigdy tego nie zrobił. - Odruchowo
przeniosłam swe lekko powiększone tęczówki na części garderoby, które sprawnie
okrywały najbardziej intymne części mego drobnego, wysportowanego ciała.
Jaskraworóżowy stanik sprawnie opinał me pełne piersi, a czarne spodenki
zakrywały uda, pośladki oraz niewielką część brzucha, był to zwykły strój do
biegania, w którym nie potrafiłam odnaleźć jakiejkolwiek skazy sugerującej mu
seksualny podtekst mojej wizyty. Zmarszczyłam swe świeżo wyregulowane brwi
spoglądając na niego jak na idiotę.
- Powinieneś zdobyć numer do jednego z psychologów Natalie,
jakiś dobry lekarz z pewnością pomoże ci z nadmiernym pobudzeniem. Proponuję
także wizytę u ginekologa. - Fuknęłam zmęczona opierając długie palce na
twardych biodrach.
- Masz ochotę pobawić się w moją słodką Doktorkę? Spróbuję
załatwić dla ciebie jakieś krótkie wdzianko i te śmieszne słuchawki. - Zacisnął
zęby na swe pulchnej wardze bezczelnie analizując kolejne centymetry mego
spiętego ciała. Jeszcze chwila, a
przebije te jego nabrzmiałe jądra widelcem. Ten chłopak ma poważny problem z
własną seksualnością !
-Nie potrzebuję
erotycznego przebrania by przedstawić ostrą diagnozę przedstawiającą tragiczny
stan twojego organizmu oraz umysłu Justinie. - Zacisnęłam usta w cienką linię
sprawiając, że wyraz mojej twarzy stał się bardziej nieprzyjemny. - Ku twojemu
zaskoczeniu nie przybyłam tu by błagać cię o szybką penetrację. - Skarciłam się
za tak obrzydliwy dobór słów i wypuściłam z płuc porcję palącego tlenu
zmieszanego z dwutlenkiem węgla. - Pomyślałam, że mógłbyś potowarzyszyć mi przy
porannych ćwiczeniach. - Zestresowana oparłam ciało o białą, zimną framugę
drzwi i wlepiłam w niego swój ciekawy wzrok zmuszający go do udzielenia mi
szybkiej, zdecydowanej odpowiedzi. Nienawidziłam biegania po zatłoczonej plaży
czy przepełnionych chodnikach, preferowałam wypełnianie wszelkich aktywności
fizycznych w bardziej prywatnych miejscach. Wczesna pora umożliwiała mi swobodne
utrzymywania ciała w dobrym stanie, dzisiaj pragnęłam przybliżyć nas do siebie
jeszcze bardziej proponując mężczyźnie nieco zdrowszy sposób spędzenia
wakacyjnego poranka.
-Oh - Jego różane usta przybrały kształt literki O przez co
mężczyzna wyglądał jak zdziwione niemowlę lub zagubiony dziesięciolatek.- Z
przyjemnością będę twoim towarzyszem Kochanie, nie pozwolę by grupka
napakowanych gości napawała się widokiem twoich skaczących piersi kiedy mnie
nie ma obok. Stanę się twoim prywatnym ochroniarzem. - Wyznał poważnie
podnosząc się do pozycji siedzącej. Uniósł dłonie do góry przeciągając się
leniwie, zmusiłam wszelkie zmysły do zatrzymania reakcji podniecenia
spowodowanych widokiem jego apetycznej sylwetki. Uśmiechnęłam się ciepło
proponując spotkanie w dolnej części domu, gdy chłopak potwierdził moją myśl
krótkim pocałunkiem opuściłam jego pokój i pokonując masę marmurowych schodów
przedostałam się na parter willi. Swobodnie wsunęłam sylwetkę do przepełnionej
światłem kuchni i wydobywając z szuflady dwa bidony wypełniłam naczynia zimną,
czystą wodą bez dodatku jakichkolwiek konserwantów czy zbędnych bąbelków
powietrza, które od zawsze sprawiały, że czułam dyskomfort w przełyku.
Zmęczona opadłam na zimny odcinek ciemnego piachu oddalonego
od linii wody o kilka krótkich metrów. Moje ciało swobodnie wtopiło się w
powierzchnie maleńkich drobinek pozwalając przyjemnie chłodnej bryzie pieścić
rozgrzaną skórę sylwetki pokrytej kilkoma kroplami potu.
- Początek tego dnia tłumaczy dlaczego jesteś tak chuda,
muszę zacząć wpychać w ciebie więcej niezdrowych pokarmów, zginiesz w moich
oczach Skarbie. - Jego ciepły głos zmusił mnie do zachichotania, nie potrafiłam
oprzeć się urokowi jakim dysponował i zachęcona wplotłam drobną dłoń pomiędzy
jego szerokie palce. Uśmiechnął się widocznie zachwycony moim rzadkim gestem.
Musiał zrobić na prawdę wiele bym okryła go swoim zaufaniem, nawet jeśli nasza
relacja opierała się na kompletnie szarych, nieszczerych fundamentach. Każdego
ranka bałam się zniszczenia naszego małego szczęścia, próbowałam odciągnąć
mężczyznę od spędzania czasu z resztą przyjaciół i odpowiadałam na jego pytania
w sposób jak najbardziej szczery. Nie mogłam znieść bolesnego kolca kłamstwa wbitego w moje
drobne serce.
- Jeśli chcesz bym była gruba. - Żartobliwie wzruszyłam
ramionami układając dłoń na swych czole, tak by część palców sprytnie zasłoniła
me oczy przed silnym blaskiem żółtego słońca będącego ozdobą błękitnego nieba
unoszącego się nad naszymi głowami. Kilka czarnych ptaków przecięło puszystą taflę
chmur ukazując nam swoją wolność. Pragnęłam być jak ona. Odciążona od wszelkich
błędów, unosząca się ponad innymi, spokojna, znająca swój bezpieczny cel.
Zagryzłam wargę.
- Myślę, że leciałbym na ciebie nawet gdybyś ważyła ponad
150 kg. - Odparł wesoło zaczesując kilka kosmyków mych włosów za prawe ucho.
Uśmiechnęłam się wdzięcznie przyjmując jego słowa jako nieudany komplement.
- Chciałbym porozmawiać z Tobą o twoich planach dotyczących
reszty wakacji po powrocie z wyspy. - Wyszeptał niepewnie gładząc opuszkami
palców mój spocony, kompletnie czerwony. Spięłam się nerwowo słysząc jego
wypowiedź, moje plany ? Ciężka praca w kawiarni, znoszenie smrodu alkoholu i
strzepywanie szarego popiołu papierosa z moich spodni. Zagryzłam wargę udając
kompletną obojętność.
-Hmm?- Jęknęłam cicho licząc, że odpuści sobie kontynuowanie
wywiadu.
- Nie chce żeby nasza znajomość zakończyła się na wakacyjnym
romansie Chloe. - Oh. - Wiesz, że nie
możemy stwierdzić iż pomiędzy tkwi miłość, to uczucie jest zbyt silne bym mógł
określić jego stan po niezbyt długim okresie przebywania z tobą, ale na prawdę
cię lubię Kochanie. Nie chcę myśleć o utracie twojego małego serduszka po
opuszczeniu samolotu w Nowym Jorku, mam nadzieję, że rozumiesz co mam na myśli.
- Skłamałabym mówiąc, że moje serce nie zamieniło się w ciepłą breję gdy wyznał
część skrywanych uczuć, które były przeznaczone jedynie dla mnie. Uśmiechnęłam
się dumnie unosząc nagle ciężkie powieki ku górze, widok jego skupionej twarzy
był wszystkim czego potrzebowałam.
- Postaram się odnaleźć dla ciebie czas w moim przepełnionym
mężczyznami grafiku. - Próbowałam zepchnąć poważną rozmowę na dno głębokiego
oceanu piętrzącego się pod naszymi stopami, nie byłam gotowa na podjęcie tak
drastycznych decyzji jakimi było dalsze kłamanie dotyczące spraw związanych z
zakończeniem błogich wakacji na Bahamach. Pakując swe torby moim największym
problemem było dokładne skrycie kilku banknotów stanowiących oszczędności na
gorszą godzinę życia pozostających w domu członków rodziny, byłam zbyt przejęta
ich sytuacją by zabrać ze sobą wszelkie zarobione pieniądze. Nie sądziłam, że
moje życie odnajdzie kolejne przeszkody na głupim miesięcznym urlopie będącym
próbom pogodzenia naszych rodzin. Tak jakby ciotka na prawdę sądziła, że Harry
kiedykolwiek spojrzy w jej oczy bez krzty pogardy i obrzydzenia. Jego gęste
brwi zmarszczyły się tworząc ścisłą linię krótkich włosów otaczających jego
niebezpiecznie piękne oczy.
-Jestem jedynym mężczyzną widniejącym w twoim pieprzonym
kalendarzyku Chloe. - Warknął zdecydowanie wykonując krótki ruch umożliwiający
mu znalezienie się ponad moją sylwetką. Sapnęłam zaskoczona czując jak
przygniata niektóre odcinki mego zmęczonego ciała. - Powiedz to.- Burknął
rozbawiony trącając nosem moją szyję.
-Hmm?- zachichotałam dziewczęco udając, że w moim umyśle nie
istnieje jakiekolwiek zdanie, o które prosił.
-Powiedz, że jesteś moja.- Jego zazdrość była wręcz
namacalna, osadził dłonie na nagich bokach mego brzucha by po chwili wessać się
w moją gładką skórę. Jęknęłam z zachwytem pozwalając plecom wygiąć się w
delikatny łuk.- Powiedz.- Powtórzył niecierpliwie wbijając we mnie twarde
palce.
-Jestem Twoja.- Wyszeptałam posłusznie czując jak jego usta
wyginają się w arogancki uśmiech. Zęby mężczyzny otarły się o wrażliwe miejsce,
które przed chwilą przybrało rolę jego lizaka.
Słodki zapach ananasowego sosu dotarł do moich nozdrzy kiedy
przepełniona dobrym humorem zajęłam wolne miejsce pomiędzy Justinem i
Anastasią, którzy przybyli na kolację kilka minut wcześniej. Nie obwiniajcie
mnie, próbowałam zakryć ogromną malinkę, którą ten Dupek przypieczętował moją
przynależność do niego. Nie ważne jak okropnie to brzmi, kochałam fakt bycia
jego. Ignorując wścibski wzrok Natalie
nałożyłam na swój talerz dużą porcję sałatki dodając do niej porządny kawałek
kurczaka w cieście. Byłam widocznie spragniona. Kątem oka dostrzegłam delikatny
uśmiech pojawiający się na jego twarzy od chwili gdy wpił się w moje usta pięć
minut temu. Jeśli nie przestanie obawiam
się, że ten głupkowaty wyraz twarzy zostanie przy nim do końca życia.
- Justin nie mogłam skontaktować się z Tobą przez cały
dzień, gdzie się ukrywałeś Kochanie? - Jej obrzydliwie perfidny głos zaburzył
me szczęście sprawiając, że srebrny widelec zatopił się w mięsnej kulce o wiele
mocniej niż zamierzałam.
-Om.- mężczyzna wepchnął do ust zbyt dużą porcję chleba
chcąc zyskać kilka cennych minut pozwalających mu odnaleźć w umyśle racjonalne
wytłumaczenie. - Postanowiłem popracować nad swoją kondycją, tutejszy kucharz
jest zbyt dobry.- Wymamrotał niedbale ocierając swe usta barwną serwetką.
Natalie wypuściła z ust przesłodzony śmiech. Zabrzmiała jak błogi szum spuszczania wody w toalecie, tylko mówię.
-Jestem pewna, że twoje ciało utrzymuje nienaganną formę, a
smoking jedynie podkreśli twoje mięśnie podczas jutrzejszego wieczoru. - Słucham ? Mężczyzna zachłysnął się
ciemnoczerwonym winem z trudem unikając zaplamienia swoich ubrań. Cornelia
spojrzała na mnie współczująco układając sztućce na boku swego talerza.
-Zapomniałem o czymś ? - Spytał nieśmiało ponownie
sprawiając, że jej chichocik wypełnił całe pomieszczenie.
-Oh Głuptasku.- Nie
mówisz do małpy Szmato. -Jak mogłeś zapomnieć o bankiecie? Rozmawialiśmy o
tym przy jednym z obiadów w moim domu Justin, zgodziłeś się na bycie moją parą
podczas balu dotyczącego rozrostu sieci Hotelu mego ojca. - Wymamrotała wesoło
sprawiając, że wszelkie dobre emocje dosłownie opuściły me ciało. Jest jej parą. Parą. Parą. Parą.
~*~
Dobry wieczór
Na początku chciałabym przeprosić wszystkich, których zawiodłam tym
rozdziałem. Rozumiem, że nie należy on do prac z najlepszej półki, ale nie było
mnie stać na nic bardziej profesjonalnego. Bardzo przepraszam.
Kolejną sprawą jest kolejny rozdział, nie mam pojęcia kiedy będę
skłonna go napisać. Jest bardzo ważny, wymaga ogromnego skupienia i nastroju,
aktualnie powracam do szkoły, nauka wygląda na prawdę przerażająco, ponownie
rozpoczęłam treningi i wygląda na to, że jedynym czasem kiedy będę w stanie
zastanowić się nad kolejną notką są weekendy. Niestety (zależy dla kogo) w tym
tygodniu mam aż dwie osiemnastki i jestem praktycznie pewna, że nie będę w
stanie napisać czegokolwiek. Dochodzi do tego trudna sytuacja emocjonalna w
jakiej się znajduje, moje serce jest złamane, musicie to zrozumieć bo jest mi
na prawdę ciężko.
Dziękuje za całe 21 komentarzy ! Boże! Jesteście dla mnie najlepsi !
Cholernie doceniam wasze wsparcie i poświęcenie kilku chwil na pozostawienie
dla mnie kilku słów ^^ Kto wie, może teraz dobijemy do 25 ? : xx
Jesteście ciekawi jak potoczą się sprawy owego bankietu ? Natalie to
szmata, zrobi wszystko by oddalić ich od siebie.
Miłego tygodnia !
P.S Rozdział nie był sprawdzany, z góry przepraszam za wszelkie błędy.
Rozdział cudowny!
OdpowiedzUsuńMegaa rozdział! Kochamm xx
OdpowiedzUsuńJest zajebisty!! :*
OdpowiedzUsuńO jaki długi rozdział! Mnie sie podoba. XO
OdpowiedzUsuńO jaki długi rozdział! Mnie sie podoba. XO
OdpowiedzUsuńoo nowy rozdział jak super!
OdpowiedzUsuńnie wiem może źle zrozumiałam sens zdania ale chłopaki nie chodzą do ginekologa ich lekarz nazywa się bodajże urolog czy coś takiego
podoba mi się to co piszesz no może pomijając te, nie mam pojęcia jak je opisać, mądrościowe (?) teksty, "zbędnych babelkow powietrza które sprawiały że czułam dyskomfort w przełyku "
nie lubię w bohaterce tego że jest taka zaborcza w stosunku do Justina
z jednej strony ją rozumiem ale sama powiedziała że nie są razem !
chciałam się cofać do poprzednich rozdziałów żeby sprawdzić czy ją zapytał czy nie
to pewnie wina tego że zapominam o szczegółach a to z kolei wina tego że rozdziały dodawane są tak często jak są
ale nie winie Cię za to
cieszę się że wgl postanowiłaś dalej pisać
przysięgam ja myślałam że mu powie prawdę
pewnie będą razem będą się kochać i wgl i on się dowie prawdy prawdopodobnie od Natalie wiec ona wróci do domu i DA DA DADAM będzie drama ale on przyjedzie do niej i będą się kochać itp itd
A jeżeli będzie 2 część to pewnie będzie o tym jak oni są razem pomimo tych różnic i wgl
taaak
nie rozpisuje się już więcej hahaha
czekam na następny @Julaap1994 xx
Musisz wybaczyć nadmiar "mądrościowych" tekstów,czytam zbyt wiele takich książek i podręczników od Biologii Skarbie, nie wiń mnie za to ^
UsuńOh♡ Oni są tacy słodcy :3 Mam nadzieje ,że jak Juss się dowie to jej nie zostawi :/ Jak ja się ucieszyłam jak zobaczyłam nowy ♥ Ochoch ^^ Dziękuję , że piszesz tego bloga.Uwielbiam Cię. Mam nadzieję ,że następny dodasz szybko :* Do następnego xoxoxo
OdpowiedzUsuńCo ty pieprzysz! Ten rozdział jest super! Proszę cię w ogóle nas nie zawiodłaś! Jest jeszcze długi a to ogromny plus!
OdpowiedzUsuńJeju na początku rozdziału naprawdę myślałam, że Chloe powie Justinowi prawdę! Już w sumie było tak blisko!! Omg nie mogę opisać swoich emocji! Jestem ciekawa co z tym bankietem ew
Powodzenia skarbie przy następnym rozdziale i ogólnie życzę szczęścia!
@PALVMCCANN
Boże... te ff jest idealne, naprawdę. Kocham je. Rozdział wyszedł Ci świetnie. Reakcja Justina jak dowiedział się o tym napadzie na jego brata była po prostu straszna. Wcale nie dziwię się Chloe, że się go bała. Zachował się okropnie. Ale mimo wszystko i tak cieszę się, że się pogodzili, bo uwielbiam ich razem i shippuję. Zastanawia mnie kiedy Chloe wreszcie powie Justinowi całą prawdę i jak on na to zareaguje. Chciałabym żeby wreszcie zostali parą. A co do Natalie to szczerze jej nienawidzę. Nie zawiodłaś nas, a przynajmniej nie mnie :) Rozdział jest naprawdę genialny i już nie mogę doczekać się kolejnego. Trzymaj się i życzę weny przy pisaniu @Alex41789
OdpowiedzUsuńJak to rozdział nie jest profesjonalny każdy taki twój rozdział jest uwierz mi !!! Genialny i z niecierpliwością czekam nn ;) Wkurwia mnie Natalie szuka wszystko zrobi żeby ich rozdzielic , jestem jeszcze ciekawa jak zareaguje Justin gdy dowie się że Chole jest z Brooklynu oby niczego nie odjebal ale coś mi się wydaje że to zrobi :*** no nic to chyba na tyle
OdpowiedzUsuńKocham!!!!
OdpowiedzUsuńCudowny ,bajeczny ,niesamowity ,zachwycający !
OdpowiedzUsuńTakie właśnie jest ten rozdział i nie wciskaj nam kitów ,że nie jest z najwyższej półki ,bo jak czuje jakby był. Naprawdę nie mam żadnych zastrzeżeń do tego rozdziały ,jestem mega szczęśliwa ,że go dodałaś i kocham to w jaki sposób oni się dopełniają !
Mam nadzieje ,że nie będziemy musieli ,aż tak długo czekać ,ja będę tu do końca i nie ważne co się stanie będę kochać i wspierać to opowiadanie, więc błagam nie zapomnij ,że są takie osoby dl których warto pisać i niech to cię natchnie <3
życzę Ci mnóstwo weny i dobrej zabawy na 18-tkach możesz czerpać inspirację z każdej sytuacji w twoim życiu ! Kocham i z niecierpliwością czekam na dalsze losy !
Molly.
meeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeega ,zarąbiste !!!
OdpowiedzUsuńczekam na nn !
Kocham Ciebie i to opowiadanie !
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest idealny !
Czekam na nn !
Super rozdział!
OdpowiedzUsuńŚwietny !
OdpowiedzUsuńGenialny! Czekam na następny! :)
OdpowiedzUsuńświeetne <3
OdpowiedzUsuńJejku koocham te opowiadanie <3
Jak dla mnie jest to jedno z lepszych opowiadań jakie czytała <333 /Szylkaa
Cuuudo! <3 Boże czekam na kolejny rozdział! ;*
OdpowiedzUsuńN.
Boski rozdział, kiedy kolejny? ;* Zapraszam do mnie! http://change-me.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZalochalam sie *-*,
OdpowiedzUsuńO boże kocham to opowiadanie znalazłam dzisiaj i jest cudowny! Czekam na następny rozdział<3
OdpowiedzUsuńKate ^^
Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award ;) wszystkie informacje znajdziesz na moim blogu http://change-me.blogspot.com/2015/04/liebster-blog-award.html
OdpowiedzUsuńKocham! <3 Nie moge sie doczekac nastepnego! :D
OdpowiedzUsuńCUDOWNY ROZDZIAŁ!!! KOCHAM ICH, kocham ten blog, Ciebie no jeju, super! <3
OdpowiedzUsuńCzekam nn:***
Perfekto :3
OdpowiedzUsuńOMG! Zrobili to!!! Rozdział jak zwykle genialny. To jest jedno z moich ulubionych ff, a przeczytałam ich już naprawdę sporo. Kocham to opowiadanie. Justin i Chloe są idealni. Po prostu stworzeni dla siebie. Mam nadzieję, że szybko dodasz kolejny rozdział. Już nie mogę się doczekać. Naprawdę nie masz za co przepraszać, bo wszystko wyszło perfekcyjnie. Cudownie piszesz... nie zapominaj o tym @Alex41789
OdpowiedzUsuń