*rozdział nie był sprawdzany*
Justin POV
Metalowe koła łańcucha odbiły się od chropowatej powierzchni
sufitu wytwarzając nieprzyjemny chrzęst. Warknąłem próbując wyładować złość
kolejnym uderzeniem pięści w twardą skórę worka, rękawice osłaniające knykcie
przestały spełniać właściwości ochronne już po dwóch godzinach nadmiernego
treningu. Nie mogłem przestać, furia przepływająca przez moja ciało była zbyt
silna, potrzebowałem uwolnienia. Szklanki alkoholu, może nawet butelki dobrej,
szkockiej whisky ustawionej w tylnej części obszernego barku ojca. Myśl o
pokrytej szarym pyłem butelce była jedynym racjonalnym pragnieniem
przepełniającym obłąkane powierzchnie
umysłu. Jej uśmiech. Błękitne tęczówki
okraszona wachlarzem nienaturalnie pięknych, długich rzęs. Drobne piegi
okalające smukły nos, pełne, różane usta, których kształt z łatwością
dopasowywał się do ruchów moich złaknionych warg. Chude, wręcz wątłe ramiona
obejmujące mój tors, urywany krzyk będący formą obrony przed cząsteczkami
zimnej wody ocierającej się o kremowe uda kobiety. Cała, pieprzona, ona, nie
potrafiąca opuścić mojej głowy.
-Justin?- Delikatny głos dotarł do moich uszu przerywając
burzę złości skrytą pod twardą skorupą spokoju. Moja rodzina nie potrafiłaby
zrozumieć powodu, dla którego zwykła dziewczyna zburzyła długa listę fałszywych
priorytetów powtarzanych przy każdej kolacji w ich towarzystwie. Osunąłem
dłonie na boki ciała zwracając wzrok ku niskiej brunetce opartej o jasnobrązową
framugę drzwi.
-Nie mam czasu na podwożenie twoich przyjaciółek Jazmyn*.-
Burknąłem starając się by mój ton był jak najbardziej nieprzyjemny.
-Pozwól mi przedstawić powody, dla których pojawiłam się w
pokoju wypełnionym smrodem twojego potu.- Warknęła wściekle marszcząc cienkie,
idealnie wyprofilowane brwi. Co stało się
z pięcioletnim Cukierkiem biegającym po domu w masce z czekolady oraz
kolczykach z wiśni?- Mama prosi byś zszedł na wspólną kolację, ojciec wraca
z pracy kilka godzin wcześniej, jest zdziwiony twoją nagłą rezygnacją z
wypoczynku, można uznać, że martwi się o samopoczucie ukochanego syna.- Byłem
najstarszym potomkiem rodziny, prawdopodobnie jedynym następcą złotego krzesła
prezesa firmy oraz marionetką w dużych dłoniach taty. Mogłem być wszystkim,
oprócz ukochanego syna.
-Oh, jasne.- Odwinąłem czarną taśmę okalającą nadgarstki by
pozbyć się warstwy puchu osłaniającego dłonie przed kompletnym zniszczeniem. -
Po prysznicu pojawię się w jadalni, nie musicie czekać z rozpoczęciem.- Dodałem
po chwili czekając, aż nazbyt zadowolona twarz siostry opuści zatęchłe
pomieszczenie do ćwiczeń.
-Pamiętaj o zakryciu tatuaży, nie chcemy by Jeremy dostał
zawału na widok kilku rysunków.- Ostrożnie zamknęła dębowe drzwi pozwalając
moim wargą na wypuszczenie nakładów rozgrzanego powietrza wypełniającego
rozpalone płuca. Rzeczywistość, do której powróciłem była bolesnym ciosem,
niczym nie przypominała prostokątnej budki ustawionej na skraju plaży, której
jedyną ofertą był podwójny hamburger z długimi, przesolonymi frytkami. Myślami
powróciłem do chwili, w której długie nogi niebieskookiej przecinały moje uda,
mimowolnie kąciki mych warg uniosły się ku górze. Czyny mogą doprowadzić do
śmierci, uszkodzenia ciała drugiej osoby, lecz słowa są w stanie odebrać jej
duszę, wyrwać mentalność, stłamsić namiastkę uczuć, które były kołowrotkiem
napędzającym dudniące w klatce serce. Zagryzłem wargę ciskając przemoczoną
koszulką w perfekcyjnie czystą, marmurową podłogę. Popełniłem w życiu kilka
poważnych błędów, lecz ich konsekwencje nigdy nie niosły z sobą ogromu
cierpienia, z którym zmagam się od chwili gdy pierwsza z łez przecięła
zaczerwieniony policzek dziewczyny. Próbowałem wszystkiego, krótkie rozmowy z
Cornelią kończyły się wybuchem wściekłości blondynki, jej czerwone paznokcie
pozostawiły kilka wyraźnych śladów na moich ramionach kiedy podjąłem próbę
znalezienia w jej komórce aktualnego numeru Chloe. Anastasia milczała, każde
pytanie było lotnym pyłkiem niesionym
przez wiatr w daleką niepamięć, a przemiła sekretarka wielokrotnie uświadomiła
mnie o niemożliwości rozmowy z osobą, której numer został zniszczony. Zamknąłem
szczelne poły kabiny łokciem uruchamiając strumień lodowatej wody spływającej
kaskadą na rozgrzaną skórę mojego ciała. Przymknąłem powieki relaksując się
chwilą spokoju. Mogłem pojechać na Brooklyn, spytać kilku osób o niebieskooką
piękność, lecz znalezienie kogoś uprzejmego w takiej dzielnicy graniczyło z
cudem. Pozostała nadzieja, głupi cień myśli, w których wyobrażałem sobie
słodki, owocowy zapach jej kasztanowych włosów zajmujących ogromną część
puchowej, białej poduszki na wolnym miejscu mojego łóżka. Oparłem czoło o
pokryty parą kafel. Odniosłem porażkę, otrzymałem kolejną szansę na naprawienie
wszelkich niepowodzeń perfekcyjnego piekła, w którym się znalazłam i
zniszczyłem je poprzez niemoralny system wartości wykreowany przez ludzi
obrzydliwie bogatych, takich jak mój ojciec czy Pan Henderson. Pozwoliłem by
czarne ciernie oplotły moje serce zanim ciepło miłości było w stanie otoczyć je
osłoną bezpieczeństwa. Zamieniłem się w potwora, zniszczyłem najpiękniejszą
duszę w celu wzniesienia własnego ego na wyżyny kretyństwa. Cierpienie jest twoim pucharem Bieber,
gratuluję wygranej.
-Justinie!- Ojciec odsunął się od stołu pozostawiając
napoczęty kęs jedzenia na przesadnie ozdobnym talerzu będącym częścią
ulubionego kompletu matki. Zmusiłem kąciki ust do uniesienia się w górę przez
co ukazałem jakikolwiek szacunek do głowy rodziny.- Doskonale rozumiałem
potrzebę odbycia podróży, lecz nie ukrywam zadowolenia związanego z twoim
powrotem.- Dodał po chwili ściskając moje ramię w geście serdeczności.
-Dobry wieczór ojcze.- Nasze rozmowy od zawsze przypominały konwersację
pomiędzy dwójką prezydentów, nie zwykłą wymianę zdań ojca wraz z synem.- Nie
musiałeś rezygnować z pracy z mojego powodu.- Zająłem wolne miejsce tuż obok
zafascynowanego telefonem brata. Jackson był mistrzem kamuflażu, potrafił pisać
smsy ze swoją dziewczyną nawet podczas pobytu w kościele, rodzice nigdy nie
odkryli jego małej fascynacji. Lilly była gimnazjalnym zauroczeniem blondyna,
wiedziałem o jej specjalnym miejscu w życiu brata kiedy po raz pierwszy rozbił
ścianę swojego pokoju przez zazdrość spowodowaną jej wyjściem do kina z innym
przyjacielem. Nigdy nie przedstawił dziewczyny rodzicom, głównie przez drobny
kolczyk zdobiący prawą stronę jej nosa oraz maleńki tatuaż pokrywający
nadgarstek kobiety. Byli rygorystyczni, dlatego wybory Jazmyn od zawsze
stanowiły ich maleńkie trofeum.
-Wygraliśmy kosztowny przetarg z firmą Veksa, zasłużyłem na
krótki urlop.- Zażartował krótko powracając do krojenia grubego kawałka
aromatycznego steku. Zwilżyłem spierzchnięte wargi wpatrując się w jasnoróżowy
sos otaczający kęsy mięsa, barwne truskawki oraz liście mięty dodawały daniu
kunsztu, mimowolnie w moim umyśle pojawił się obraz Chloe, która w teatralnym
geście ukazywała swoją niechęć do traktowania posiłków niczym dzieł sztuki.
-Opowiedz nam o wyspie.- Poprosił kilka minut później zatapiając wargi w
ciemnoczerwonym, alkoholowym napoju. Wszelkie wspomnienia powróciły. Obraz jej
smukłego ciała osłoniętego jedynie cienkimi sznurkami bikini, słodko
zmarszczone brwi kiedy próbowałem odebrać miskę kukurydzianych płatków, jej
smak, zapach, głos, miękkość kremowej skóry. Poczułem jak uczucia odnajdują
kumulację w centralnej części mózgu podejmując próbę rozbicia płatów czaszki na
drobne kawałki. Nie przeżyłbym utraty kolejnego narządu.
-Justin.- Spróbował ponownie zwrócić na siebie uwagę
wszystkich domowników. Niechętnie spojrzałem na siwą brodę brązowookiego
mężczyzny, którego szerokie ramiona pozostawały w ciągłym zakryciu przez
ciemną, opiętą marynarkę. Zagryzłem wargę ignorując nieprzyjemne uczucie
dreszczy zalewające kark oraz plecy, chrząknąłem.
-Bahamy są przepięknym miejscem, powinniście wybrać się tam
z mamą w wolnej chwili.- Pattie kiwnęła głową ozdabiając swą twarz złotym
uśmiechem, który roztoczył wokół jej sylwetki przyjazną aurę matczynego ciepła.
Była żywym przykładem idealnej gospodyni, nieodłączną ozdobą ramienia ojca,
przykładną matką i wychowanką, próbowała zakryć wrodzoną miękkość dozą
surowości. Nigdy nie zamieniła się w bezduszną maszynkę skierowaną na wydruk
ogromnej ilości zielonkawych banknotów z wytłoczonym nominałem, obawiałem się
dnia, w którym i ona utraci prawdziwą duszę altruistki.
-Rozmawiałem z Panią Henderson.- Odezwał się po chwili
odkładając srebrne sztućce na brzeg liliowej serwety. Jackson przerwał
interesująca korespondencję by wysłuchać skupić się na opowiadanym przez ojca
sprawozdaniu. - Natalie powróciła do domu z ogromnym żalem w twoim kierunku
Justin. Jej matka jest rozczarowana przebiegiem letniej wycieczki, dlatego
chciałbym dowiedzieć się co tak na prawdę wydarzyło się na rajskiej wyspie
pośrodku oceanu.- Złożył dłonie w jedność przytłaczając mnie spojrzeniem
ciemnobrązowych tęczówek. Co tak na
prawdę wydarzyło się na rajskiej wyspie pośrodku oceanu ? Oh zauroczyłem się w
dziewczynie by następnie złamać jej serce na kilka bolesnych kawałków.
Smukłe palce blondynki owinęły się dookoła złotej,
prostokątnej zawleczki unosząc ją ku górze. Z rozwagą usunęła nadmiar
ciemnofioletowej cieczy z brzegów pędzelka by następnie rozprowadzić substancję
na płytce przeraźliwie długiego paznokcia. Westchnąłem licząc, że ten drobny
gest nieuprzejmości będzie w stanie zwrócić
jej uwagę na moją osobę.
-Cornelia, rozumiem, że wygląd twoich dłoni jest sprawą wagi
państwowej.- Burknąłem wściekle opierając biodro o kant szklanego biurka, przy
którym siedziała.
-Powinieneś być wdzięczny Lucy za wpuszczenie cię do mojego
domu, gdybym natknęła się na ciebie przy drzwiach skończyłbyś poza bramą z
rozchylonymi ustami bez możliwości błagania o jej numer.- Syknęła jadowicie
rzucając mi krótkie, lodowate spojrzenie. Przynajmniej przemówiła.
-Zachowałem się jak kompletny idio..
-Idiota, chuj, mięczak, kutas oraz debil.- Przerwała próbę
wypowiedzi unosząc się do góry. Ostrożnie odrzuciła pukle jasnych włosów na
plecy by przenieść swą sylwetkę w odrębny kąt ogromnego pokoju. Czułem jak
słodki zapach róż dosłownie wypycha kolacje z dna mojego żołądka.- Nie popieram
twojego zachowania.-Byłbym zdziwiony gdyby było inaczej.- Dlatego jestem
ostatnią osobą, która pomoże ci w dostaniu się do niej. - Gładko wzruszyła
ramionami nasuwając na stopy wełniane kapcie z kilkoma brokatowymi kokardkami na
bokach. Ile ona ma lat?
-Cornelia, nie rozumiesz. Potrzebujemy rozmowy, zareagowałem
emocjonalnie, nigdy nie wypuściłbym tych słów ze swojego gardła gdybym
wiedział, że następnego dnia nie znajdę jej przy swoim boku.- Wymamrotałem z
zażenowaniem wplątując palce w długie końcówki jasnych włosów.
-Nazywamy to karmą Justin. - Przechyliła głowę na bok
potwierdzając swoją pogardę wobec mojej osoby. Czy ona nie może po prostu podać mi kilkunastu pieprzonych cyfr?-
Przedyktowanie szeregu liczb byłoby zbyt proste.
-Potrzebuję tego, potrzebuję jej.- Wyjęczałem żałośnie
opierając dłonie na okrytych jeansami kolanach.
-Gdzie byłeś kiedy ona potrzebowała ciebie?- Ostry nóż
przebija moje serce w chwili kiedy słowa docierają do umysłu. Marszczę brwi
pozwalając nadziei opuścić moje ciało.
-Nie poddam się.- Odparłem pewnie spoglądając na smukłe
ciało wściekłej blondynki. Wiązanka słów wywołała na jej twarzy delikatny
uśmiech.
-Bo jest tego warta.- Wyszeptała łagodnie, nie wiedziałem
czy ją ubóstwiam czy nienawidzę.
Chloe POV
-Dlaczego
moje oczy widzą cię w tym miejscu ?- Nie ukrywałam swojej wściekłości. Czerwień
wstydu pokrył skórę pulchnych policzków, z żałosną powolnością wyprostowałam
swe ciało strzepując z kolan powłoczkę kurzu.
-Jak zwykle uprzejma.- Przechyliła głowę nagradzając mnie
krótkim uśmiechem.- Nie uwierzysz kiedy powiem, że jedynym celem mojego
przybycia jest kubek gorącej kawy z dodatkiem mleka oraz cynamonu ?-
Zachichotała ciepło owijając szczupłą dłoń wokół mojego ciała. Otuliła mnie
słodkim zapachem róż dodając odwagi, którą straciłam klęcząc przed jedną z
najbogatszych nastolatek Nowego Yorku. Niepewnie ułożyłam krańce dłoni na
szczupłych bokach blondynki pozwalając by słodkie dreszcze bezpieczeństwa
przepełniły mój brzuch. - Cholernie nas wystraszyłaś, Anastasia nie ma najlepszych pomysłów nocą, twój wyjazd był
pieprzoną pomyłką.- Wymamrotała niewyraźnie odsuwając mnie od siebie na kilka
centymetrów. Westchnęłam pokonana czując na plecach palący wzrok Kate, nie
zdążyłam opowiedzieć jej wszystkich szczegółów wyjazdu. Dodatkowo nie chciałam
by pomyślała iż zastępuje ją kimś lepszym czy bogatszym.
-Nie mamy cynamonu.- Wychrypiałam wciskając dłonie w kieszeń
śnieżnobiałego fartuszka.- Mogę zaproponować sypką czekoladę lub skórkę
pomarańczy.- Zagarnęłam niesforny kosmyk włosów za ucho próbując poskromić
nagłą nieśmiałość. Moja uwaga została zwieńczona donośnym śmiechem Cornelii.
-Zdecyduję się na niewielką dawkę czekolady. - Pewnym
krokiem podążyła w stronę wysokiego blatu, przywitała się z brązowooką by po
kilku sekundach posłać w jej stronę olśniewający uśmiech, który był w stanie
roztopić najbardziej skamieniałe serca. Kiedy
Cornelia porzuciła strój smoczycy ?
-Nie wspominałaś o innych znajomych z Manhatanu Chlo.- Uwaga
Kate nie była opryskliwa, wręcz przeciwnie, miałam wrażenie, że kobiety złapały
między sobą przedziwnie ścisłą więź. Co jest z nimi nie tak ?
-Przepraszam, byłam rozkojarzona.- Oprószyłam pianę napoju
kawałeczkami czekolady ustawiając wysoką szklankę przed dłońmi zadowolonej
blondynki.
-Przestańcie rozdzielać ludzi pomiędzy dzielnicami!- Pisnęła
szeptem upewniając się, że nikt z klientów nie usłyszał faktycznego miejsca jej
zamieszkania.- Założyłam sportowe buty i spodnie z zeszłego sezonu by wmieszać
się w społeczeństwo.- Zachowała powagę owijając wargi wokół czarnej rurki
utkwionej w kofeinowym napoju. Uniosłam brwi ku górze powstrzymując
parsknięcie.
-Oszalałaś? Już nikt nie nosi zeszłorocznej kolekcji
Armaniego, w naszych butikach królują stroje jesienne.- Kate podwyższyła głos
próbując brzmieć idiotycznie.
-Przestań !- Cornelia żartobliwie uderzyła w jej palce
udowadniając, że jej plan był kompletnie idealny. - Chciałabym porozmawiać z
tobą Chloe.- Mój żołądek przekręcił się w nieprzyjemnym skurczu kiedy w głęboko
niebieskich oczach dostrzegłam iskierkę podekscytowania. Nie byłam gotowa na temat Justina. Próbowałam pozbierać swą godność
i serce po dramatycznym zerwaniu, kolejna osoba wymagająca retrospekcji tamtego
wieczoru jedynie rozerwie wątłą taśmę sklejającą resztki skruszonego serca.
-Oh zostawię was same, moja zmiana kończy się za dziesięć
minut, przydzielę sobie wcześniejsze opuszczenie placówki.- Stanęła na palcach
by odbić pełne wargi na boku mojej twarzy, wystarczyła minuta bym pozostała z
przytłaczającą chmurą wspomnień i wymagającą blondynką łaknącą informacji.
-Nie mam siły wspominać tamtej nocy.- Wyszeptałam skupiając
swój wzrok na ukruszonej ściance jednej z wysokich szklanek.
-To oczywiste. Zachowaliście się jak dzieci, posłuchałaś się
Natalie tak jakby faktycznie przeciwstawienie się jej wiązało się z wywołaniem
kolejnej wojny pomiędzy innymi państwami, a on chlapną dla ciebie wszystkie
brzydkie słowa przeczytane w księdze zwrotów zakazanych.- Dokończyła swój napój
odsuwając naczynie na odrębny kraniec blatu. - Był idiotą, nie oznacza to
jednak, że jesteś niewinna.- Nigdy nie sądziłam, że Cornelia może wykazać się
tak wielkim nakładem inteligencji. Z trudem przełknęłam ślinę potwierdzając jej
słowa krótkim kiwnięciem.- Był u mnie.- Widocznie zaintrygowana uniosłam głowę
do góry by móc spojrzeć na rozświetloną przebiegłym uśmiechem twarz
niebieskookiej. Chyba nie uwierzy jeśli powiem, że Justin jest dla mnie
kompletnie obojętny.- Jesteście tacy beznadziejni w tej nastoletniej miłostce.-
Wykonała przedziwny ruch udawanych wymiotów.
-Przestań. Ta sprawa jest przeszłością, już nigdy się nie
spotkamy.- Wymamrotałam opierając łokcie o śliską powierzchnię blatu.- Nazwijmy
to wakacyjnym romansem.- Czułam jak pętla kłamstwa zaciska się na mojej szyi.
-Dobrze, w takim razie nazwijmy mnie Milą Kunis, poczekam na
Justina Timberlake'a na szczycie wieżowca, na którym będzie pieprzył mnie do
utraty sił.**- Parsknęłam śmiechem udając, że myśl o Justinie wypytującym
blondynkę o szczegóły mojego życia nie była ekscytująca.
Podeszwy butów z hukiem odbijały się od powierzchni
popękanego chodnika jednej z bocznych ulic Brooklynu. Ściślej otuliłam szyję kraciastym
szalikiem, dzisiejszy wieczór nie należał do ciepłych. Nocny wiatr rozwiał moje
włosy niosąc za sobą odgłos kroków. Spięłam mięśnie zaciskając usta w
perfekcyjnie cienką linię. Nie jesteś
jedyną osobą zamieszkującą to miejsce. Uspokój się. Delikatnie odwróciłam
się by dostrzec męską sylwetkę podążającą moim śladem, przyspieszyłam zmuszając
go do wykonania tego samego. Cholera. Odtworzyłam
w myślach wszystkie lekcje samoobrony kiedy do moich uszu dotarło brzmienie
mojego imienia.
-Chloe.- Słodko szorstki głos wywołał gęsią skórkę na całej
powierzchni mojego ciała. Zatrzymałam się ostrożnie odwracając sylwetkę w
stronę tajemniczego mężczyzny. Jego klatka piersiowa unosiła się do góry by po
sekundzie opaść w dół. Jasne włosy odbijały żółte promienie lampy pozwalając
jedynie niektórym przebłyskom opaść na gładką, zaciśniętą szczękę. Oh Chryste.
-Justin?- Zamarłam w
bezruchu tracąc oddech.
~*~
*Faktyczne rodzeństwo Justina w opowiadaniu jest o wiele starsze niż w
rzeczywistości
** Nawiązanie do filmu "To tylko seks"
Dobry wieczór !
Nie wiedziałam ( okej wy też nie), że będę w stanie napisać kolejny
rozdział ( tak długi rozdział ) w tak małym odcinku czasu ! ( Bądźcie ze mnie
dumni ok ?)
Mam nadzieję, że przypadł do waszego gustu bardziej niż poprzedni,
dziękuje za calutkie wsparcie w komentarzach, gwiazdkach i na Asku ! Jesteście
niesamowici !
Jeśli chodzi o piosenkę, wiem, że nie ma niczego co łączy ją z
rozdziałem, ale bądźmy szczerzy... JEST PO PROSTU FENOMENALNA !!!!
Krótka prośba
Czy każdy mógłby pozostawić pod rozdziałem drobniutki komentarz?
Chciałabym wiedzieć ile osób wciąż czyta moje opowiadanie, nie musi być to coś
wielkiego ( jednak kocham te długie wypowiedzi ), wystarczy nawet emotka. To
dla mnie ogromnie ważne.
Dziękuje i miłego wieczoru XOXO
Zostawiasz mnie w takim momencie opowiadania i oczekujesz komentarzu? Naprawdę .. znaj moją dobroć. A tak na serio, rozdział jest niesamowity i nie mogę sie doczekać następnego. Mam nadzieje ze bedzie niedługo! Proszpproszeprosze czekam na tę scenę ich ponownego spotkania od juzniepamietamkiedy!
OdpowiedzUsuńCudowny prezent na sobotni dzień <3
OdpowiedzUsuńJak mogłaś przerwać w takim momencie :( cieszę się, że po dłuższej przerwie wróciłaś i nie zostawisz tego co stworzyłas. Niecierpliwie czekam na następny i mam ogromną nadzieję, że będzie niebawem.
Buziaki :*
Dlaczego to tak zakończyłaś?! O nie...
OdpowiedzUsuńI teraz muszę czekać na kolejny rozdział!!
Mam nadzieję, że równie szybko się pojawi
:)
OdpowiedzUsuńEj a ja myślałam że to To Justin był pod koniec poprzedniego rozdziały no nic ale jest teraz więc musisz szybciutko dążąc rozdział tak jak ten bo umrę z niecierpliwości :) cudo i czekam na następny
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak bardzo oczekuje kolejnego rozdziału! Jak tylko to przeczytam pierwszym moim ruchem było odświeżenie strony by sprawdzić czy nic nie dodałaś w tym czasie :D
OdpowiedzUsuńJestem tak podekscytowana tym co może się znaleźć w kolejnym rozdziale, że nie wiem czy wytrzymam :)
Więc mam nadzieję, że nie zostawisz nas na długo :)) i dodasz kolejny rozdział tak szybko jak ten :)
Cudowny ,boże jak ja Cię ubóstwiam ,że dodałaś te rozdział tak szybko i do tego jest niesamowity ! Uwielbiam Justina w twoim opowiadaniu ,chociaż czasami gubię się w opisie ,bo piszesz go tak rozbudowanego ,że tracę wątek ,ale i tak jest idealnie ! Musiałaś przerwać w takim momencie !? Mam nadzieję ,że następny dodasz tak prędko jak poprzedni ,bo umrę z ciekawości ! <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :) czytam zawsze twoje opowiadania tylko że powinnaś pisać częściej bo za długie są przerwy między rozdziałami i wiecej Justina i Chloe razem poprosze :)
OdpowiedzUsuńSUPER!! Kocham Twoje wszystkie opowiadania, czekam na kolejne rozdziały :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńperf :3
OdpowiedzUsuńbyłam taka zszokowana jak zobaczyłam że wróciłaś, przeglądałam zakładki na tel i spojrzałam na twój blog i stwierdziłam, że zobaczę go i wow taka niespodzianka
OdpowiedzUsuńcieszę.się bardzo serio
podoba mi się ten rozdział serio, ale mnie.zdezorientowalas myślałam że Justin przyszedł do niej do jej pracy
Jak zwykle superr <33
OdpowiedzUsuńWow, super! *.* chciałaby, bardzo żeby było między nimi dobrze i wrocili do siebie:) *-* uwielbiam ich!
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następny rozdział! *-*
Kocham Kocham i jeszcze raz Kocham to opowiadanie, ten rozdział i CIEBIE! <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńJejku piszesz cudownie, juz nie moge doczekac sie kolejnego rozdziału ;) :**
Kocham. Kocham. Kocham.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co dalej będzie.
Weny :*
I zapraszam do siebie na:
http://sorry-what-do-you-mean-baby.blogspot.com/
Oraz:
http://lovemeharder-justin.blogspot.com
( Oba są o Justinie Bieberze )
Stara dodaj juz!!!!
OdpowiedzUsuń