piątek, 23 października 2015

Rozdział Dwudziesty Pierwszy

*rozdział nie był sprawdzany*

Justin POV
Metalowe koła łańcucha odbiły się od chropowatej powierzchni sufitu wytwarzając nieprzyjemny chrzęst. Warknąłem próbując wyładować złość kolejnym uderzeniem pięści w twardą skórę worka, rękawice osłaniające knykcie przestały spełniać właściwości ochronne już po dwóch godzinach nadmiernego treningu. Nie mogłem przestać, furia przepływająca przez moja ciało była zbyt silna, potrzebowałem uwolnienia. Szklanki alkoholu, może nawet butelki dobrej, szkockiej whisky ustawionej w tylnej części obszernego barku ojca. Myśl o pokrytej szarym pyłem butelce była jedynym racjonalnym pragnieniem przepełniającym obłąkane  powierzchnie umysłu. Jej uśmiech. Błękitne tęczówki okraszona wachlarzem nienaturalnie pięknych, długich rzęs. Drobne piegi okalające smukły nos, pełne, różane usta, których kształt z łatwością dopasowywał się do ruchów moich złaknionych warg. Chude, wręcz wątłe ramiona obejmujące mój tors, urywany krzyk będący formą obrony przed cząsteczkami zimnej wody ocierającej się o kremowe uda kobiety. Cała, pieprzona, ona, nie potrafiąca opuścić mojej głowy.
-Justin?- Delikatny głos dotarł do moich uszu przerywając burzę złości skrytą pod twardą skorupą spokoju. Moja rodzina nie potrafiłaby zrozumieć powodu, dla którego zwykła dziewczyna zburzyła długa listę fałszywych priorytetów powtarzanych przy każdej kolacji w ich towarzystwie. Osunąłem dłonie na boki ciała zwracając wzrok ku niskiej brunetce opartej o jasnobrązową framugę drzwi.
-Nie mam czasu na podwożenie twoich przyjaciółek Jazmyn*.- Burknąłem starając się by mój ton był jak najbardziej nieprzyjemny.
-Pozwól mi przedstawić powody, dla których pojawiłam się w pokoju wypełnionym smrodem twojego potu.- Warknęła wściekle marszcząc cienkie, idealnie wyprofilowane brwi. Co stało się z pięcioletnim Cukierkiem biegającym po domu w masce z czekolady oraz kolczykach z wiśni?- Mama prosi byś zszedł na wspólną kolację, ojciec wraca z pracy kilka godzin wcześniej, jest zdziwiony twoją nagłą rezygnacją z wypoczynku, można uznać, że martwi się o samopoczucie ukochanego syna.- Byłem najstarszym potomkiem rodziny, prawdopodobnie jedynym następcą złotego krzesła prezesa firmy oraz marionetką w dużych dłoniach taty. Mogłem być wszystkim, oprócz ukochanego syna.
-Oh, jasne.- Odwinąłem czarną taśmę okalającą nadgarstki by pozbyć się warstwy puchu osłaniającego dłonie przed kompletnym zniszczeniem. - Po prysznicu pojawię się w jadalni, nie musicie czekać z rozpoczęciem.- Dodałem po chwili czekając, aż nazbyt zadowolona twarz siostry opuści zatęchłe pomieszczenie do ćwiczeń.
-Pamiętaj o zakryciu tatuaży, nie chcemy by Jeremy dostał zawału na widok kilku rysunków.- Ostrożnie zamknęła dębowe drzwi pozwalając moim wargą na wypuszczenie nakładów rozgrzanego powietrza wypełniającego rozpalone płuca. Rzeczywistość, do której powróciłem była bolesnym ciosem, niczym nie przypominała prostokątnej budki ustawionej na skraju plaży, której jedyną ofertą był podwójny hamburger z długimi, przesolonymi frytkami. Myślami powróciłem do chwili, w której długie nogi niebieskookiej przecinały moje uda, mimowolnie kąciki mych warg uniosły się ku górze. Czyny mogą doprowadzić do śmierci, uszkodzenia ciała drugiej osoby, lecz słowa są w stanie odebrać jej duszę, wyrwać mentalność, stłamsić namiastkę uczuć, które były kołowrotkiem napędzającym dudniące w klatce serce. Zagryzłem wargę ciskając przemoczoną koszulką w perfekcyjnie czystą, marmurową podłogę. Popełniłem w życiu kilka poważnych błędów, lecz ich konsekwencje nigdy nie niosły z sobą ogromu cierpienia, z którym zmagam się od chwili gdy pierwsza z łez przecięła zaczerwieniony policzek dziewczyny. Próbowałem wszystkiego, krótkie rozmowy z Cornelią kończyły się wybuchem wściekłości blondynki, jej czerwone paznokcie pozostawiły kilka wyraźnych śladów na moich ramionach kiedy podjąłem próbę znalezienia w jej komórce aktualnego numeru Chloe. Anastasia milczała, każde pytanie  było lotnym pyłkiem niesionym przez wiatr w daleką niepamięć, a przemiła sekretarka wielokrotnie uświadomiła mnie o niemożliwości rozmowy z osobą, której numer został zniszczony. Zamknąłem szczelne poły kabiny łokciem uruchamiając strumień lodowatej wody spływającej kaskadą na rozgrzaną skórę mojego ciała. Przymknąłem powieki relaksując się chwilą spokoju. Mogłem pojechać na Brooklyn, spytać kilku osób o niebieskooką piękność, lecz znalezienie kogoś uprzejmego w takiej dzielnicy graniczyło z cudem. Pozostała nadzieja, głupi cień myśli, w których wyobrażałem sobie słodki, owocowy zapach jej kasztanowych włosów zajmujących ogromną część puchowej, białej poduszki na wolnym miejscu mojego łóżka. Oparłem czoło o pokryty parą kafel. Odniosłem porażkę, otrzymałem kolejną szansę na naprawienie wszelkich niepowodzeń perfekcyjnego piekła, w którym się znalazłam i zniszczyłem je poprzez niemoralny system wartości wykreowany przez ludzi obrzydliwie bogatych, takich jak mój ojciec czy Pan Henderson. Pozwoliłem by czarne ciernie oplotły moje serce zanim ciepło miłości było w stanie otoczyć je osłoną bezpieczeństwa. Zamieniłem się w potwora, zniszczyłem najpiękniejszą duszę w celu wzniesienia własnego ego na wyżyny kretyństwa. Cierpienie jest twoim pucharem Bieber, gratuluję wygranej.

-Justinie!- Ojciec odsunął się od stołu pozostawiając napoczęty kęs jedzenia na przesadnie ozdobnym talerzu będącym częścią ulubionego kompletu matki. Zmusiłem kąciki ust do uniesienia się w górę przez co ukazałem jakikolwiek szacunek do głowy rodziny.- Doskonale rozumiałem potrzebę odbycia podróży, lecz nie ukrywam zadowolenia związanego z twoim powrotem.- Dodał po chwili ściskając moje ramię w geście serdeczności.
-Dobry wieczór ojcze.- Nasze rozmowy od zawsze przypominały konwersację pomiędzy dwójką prezydentów, nie zwykłą wymianę zdań ojca wraz z synem.- Nie musiałeś rezygnować z pracy z mojego powodu.- Zająłem wolne miejsce tuż obok zafascynowanego telefonem brata. Jackson był mistrzem kamuflażu, potrafił pisać smsy ze swoją dziewczyną nawet podczas pobytu w kościele, rodzice nigdy nie odkryli jego małej fascynacji. Lilly była gimnazjalnym zauroczeniem blondyna, wiedziałem o jej specjalnym miejscu w życiu brata kiedy po raz pierwszy rozbił ścianę swojego pokoju przez zazdrość spowodowaną jej wyjściem do kina z innym przyjacielem. Nigdy nie przedstawił dziewczyny rodzicom, głównie przez drobny kolczyk zdobiący prawą stronę jej nosa oraz maleńki tatuaż pokrywający nadgarstek kobiety. Byli rygorystyczni, dlatego wybory Jazmyn od zawsze stanowiły ich maleńkie trofeum.
-Wygraliśmy kosztowny przetarg z firmą Veksa, zasłużyłem na krótki urlop.- Zażartował krótko powracając do krojenia grubego kawałka aromatycznego steku. Zwilżyłem spierzchnięte wargi wpatrując się w jasnoróżowy sos otaczający kęsy mięsa, barwne truskawki oraz liście mięty dodawały daniu kunsztu, mimowolnie w moim umyśle pojawił się obraz Chloe, która w teatralnym geście ukazywała swoją niechęć do traktowania posiłków niczym dzieł sztuki. -Opowiedz nam o wyspie.- Poprosił kilka minut później zatapiając wargi w ciemnoczerwonym, alkoholowym napoju. Wszelkie wspomnienia powróciły. Obraz jej smukłego ciała osłoniętego jedynie cienkimi sznurkami bikini, słodko zmarszczone brwi kiedy próbowałem odebrać miskę kukurydzianych płatków, jej smak, zapach, głos, miękkość kremowej skóry. Poczułem jak uczucia odnajdują kumulację w centralnej części mózgu podejmując próbę rozbicia płatów czaszki na drobne kawałki. Nie przeżyłbym utraty kolejnego narządu.
-Justin.- Spróbował ponownie zwrócić na siebie uwagę wszystkich domowników. Niechętnie spojrzałem na siwą brodę brązowookiego mężczyzny, którego szerokie ramiona pozostawały w ciągłym zakryciu przez ciemną, opiętą marynarkę. Zagryzłem wargę ignorując nieprzyjemne uczucie dreszczy zalewające kark oraz plecy, chrząknąłem.
-Bahamy są przepięknym miejscem, powinniście wybrać się tam z mamą w wolnej chwili.- Pattie kiwnęła głową ozdabiając swą twarz złotym uśmiechem, który roztoczył wokół jej sylwetki przyjazną aurę matczynego ciepła. Była żywym przykładem idealnej gospodyni, nieodłączną ozdobą ramienia ojca, przykładną matką i wychowanką, próbowała zakryć wrodzoną miękkość dozą surowości. Nigdy nie zamieniła się w bezduszną maszynkę skierowaną na wydruk ogromnej ilości zielonkawych banknotów z wytłoczonym nominałem, obawiałem się dnia, w którym i ona utraci prawdziwą duszę altruistki.
-Rozmawiałem z Panią Henderson.- Odezwał się po chwili odkładając srebrne sztućce na brzeg liliowej serwety. Jackson przerwał interesująca korespondencję by wysłuchać skupić się na opowiadanym przez ojca sprawozdaniu. - Natalie powróciła do domu z ogromnym żalem w twoim kierunku Justin. Jej matka jest rozczarowana przebiegiem letniej wycieczki, dlatego chciałbym dowiedzieć się co tak na prawdę wydarzyło się na rajskiej wyspie pośrodku oceanu.- Złożył dłonie w jedność przytłaczając mnie spojrzeniem ciemnobrązowych tęczówek. Co tak na prawdę wydarzyło się na rajskiej wyspie pośrodku oceanu ? Oh zauroczyłem się w dziewczynie by następnie złamać jej serce na kilka bolesnych kawałków.


Smukłe palce blondynki owinęły się dookoła złotej, prostokątnej zawleczki unosząc ją ku górze. Z rozwagą usunęła nadmiar ciemnofioletowej cieczy z brzegów pędzelka by następnie rozprowadzić substancję na płytce przeraźliwie długiego paznokcia. Westchnąłem licząc, że ten drobny gest nieuprzejmości będzie  w stanie zwrócić jej uwagę na moją osobę.
-Cornelia, rozumiem, że wygląd twoich dłoni jest sprawą wagi państwowej.- Burknąłem wściekle opierając biodro o kant szklanego biurka, przy którym siedziała.
-Powinieneś być wdzięczny Lucy za wpuszczenie cię do mojego domu, gdybym natknęła się na ciebie przy drzwiach skończyłbyś poza bramą z rozchylonymi ustami bez możliwości błagania o jej numer.- Syknęła jadowicie rzucając mi krótkie, lodowate spojrzenie. Przynajmniej przemówiła.
-Zachowałem się jak kompletny idio..
-Idiota, chuj, mięczak, kutas oraz debil.- Przerwała próbę wypowiedzi unosząc się do góry. Ostrożnie odrzuciła pukle jasnych włosów na plecy by przenieść swą sylwetkę w odrębny kąt ogromnego pokoju. Czułem jak słodki zapach róż dosłownie wypycha kolacje z dna mojego żołądka.- Nie popieram twojego zachowania.-Byłbym zdziwiony gdyby było inaczej.- Dlatego jestem ostatnią osobą, która pomoże ci w dostaniu się do niej. - Gładko wzruszyła ramionami nasuwając na stopy wełniane kapcie z kilkoma brokatowymi kokardkami na bokach. Ile ona ma lat?
-Cornelia, nie rozumiesz. Potrzebujemy rozmowy, zareagowałem emocjonalnie, nigdy nie wypuściłbym tych słów ze swojego gardła gdybym wiedział, że następnego dnia nie znajdę jej przy swoim boku.- Wymamrotałem z zażenowaniem wplątując palce w długie końcówki jasnych włosów.
-Nazywamy to karmą Justin. - Przechyliła głowę na bok potwierdzając swoją pogardę wobec mojej osoby. Czy ona nie może po prostu podać mi kilkunastu pieprzonych cyfr?- Przedyktowanie szeregu liczb byłoby zbyt proste.
-Potrzebuję tego, potrzebuję jej.- Wyjęczałem żałośnie opierając dłonie na okrytych jeansami kolanach.
-Gdzie byłeś kiedy ona potrzebowała ciebie?- Ostry nóż przebija moje serce w chwili kiedy słowa docierają do umysłu. Marszczę brwi pozwalając nadziei opuścić moje ciało.
-Nie poddam się.- Odparłem pewnie spoglądając na smukłe ciało wściekłej blondynki. Wiązanka słów wywołała na jej twarzy delikatny uśmiech.
-Bo jest tego warta.- Wyszeptała łagodnie, nie wiedziałem czy ją ubóstwiam czy nienawidzę.

Chloe POV
-Dlaczego moje oczy widzą cię w tym miejscu ?- Nie ukrywałam swojej wściekłości. Czerwień wstydu pokrył skórę pulchnych policzków, z żałosną powolnością wyprostowałam swe ciało strzepując z kolan powłoczkę kurzu.
-Jak zwykle uprzejma.- Przechyliła głowę nagradzając mnie krótkim uśmiechem.- Nie uwierzysz kiedy powiem, że jedynym celem mojego przybycia jest kubek gorącej kawy z dodatkiem mleka oraz cynamonu ?- Zachichotała ciepło owijając szczupłą dłoń wokół mojego ciała. Otuliła mnie słodkim zapachem róż dodając odwagi, którą straciłam klęcząc przed jedną z najbogatszych nastolatek Nowego Yorku. Niepewnie ułożyłam krańce dłoni na szczupłych bokach blondynki pozwalając by słodkie dreszcze bezpieczeństwa przepełniły mój brzuch. - Cholernie nas wystraszyłaś, Anastasia nie  ma najlepszych pomysłów nocą, twój wyjazd był pieprzoną pomyłką.- Wymamrotała niewyraźnie odsuwając mnie od siebie na kilka centymetrów. Westchnęłam pokonana czując na plecach palący wzrok Kate, nie zdążyłam opowiedzieć jej wszystkich szczegółów wyjazdu. Dodatkowo nie chciałam by pomyślała iż zastępuje ją kimś lepszym czy bogatszym.
-Nie mamy cynamonu.- Wychrypiałam wciskając dłonie w kieszeń śnieżnobiałego fartuszka.- Mogę zaproponować sypką czekoladę lub skórkę pomarańczy.- Zagarnęłam niesforny kosmyk włosów za ucho próbując poskromić nagłą nieśmiałość. Moja uwaga została zwieńczona donośnym śmiechem Cornelii.
-Zdecyduję się na niewielką dawkę czekolady. - Pewnym krokiem podążyła w stronę wysokiego blatu, przywitała się z brązowooką by po kilku sekundach posłać w jej stronę olśniewający uśmiech, który był w stanie roztopić najbardziej skamieniałe serca. Kiedy Cornelia porzuciła strój smoczycy ?
-Nie wspominałaś o innych znajomych z Manhatanu Chlo.- Uwaga Kate nie była opryskliwa, wręcz przeciwnie, miałam wrażenie, że kobiety złapały między sobą przedziwnie ścisłą więź. Co jest z nimi nie tak ?
-Przepraszam, byłam rozkojarzona.- Oprószyłam pianę napoju kawałeczkami czekolady ustawiając wysoką szklankę przed dłońmi zadowolonej blondynki.
-Przestańcie rozdzielać ludzi pomiędzy dzielnicami!- Pisnęła szeptem upewniając się, że nikt z klientów nie usłyszał faktycznego miejsca jej zamieszkania.- Założyłam sportowe buty i spodnie z zeszłego sezonu by wmieszać się w społeczeństwo.- Zachowała powagę owijając wargi wokół czarnej rurki utkwionej w kofeinowym napoju. Uniosłam brwi ku górze powstrzymując parsknięcie.
-Oszalałaś? Już nikt nie nosi zeszłorocznej kolekcji Armaniego, w naszych butikach królują stroje jesienne.- Kate podwyższyła głos próbując brzmieć idiotycznie.
-Przestań !- Cornelia żartobliwie uderzyła w jej palce udowadniając, że jej plan był kompletnie idealny. - Chciałabym porozmawiać z tobą Chloe.- Mój żołądek przekręcił się w nieprzyjemnym skurczu kiedy w głęboko niebieskich oczach dostrzegłam iskierkę podekscytowania. Nie byłam gotowa na temat Justina. Próbowałam pozbierać swą godność i serce po dramatycznym zerwaniu, kolejna osoba wymagająca retrospekcji tamtego wieczoru jedynie rozerwie wątłą taśmę sklejającą resztki skruszonego serca.
-Oh zostawię was same, moja zmiana kończy się za dziesięć minut, przydzielę sobie wcześniejsze opuszczenie placówki.- Stanęła na palcach by odbić pełne wargi na boku mojej twarzy, wystarczyła minuta bym pozostała z przytłaczającą chmurą wspomnień i wymagającą blondynką łaknącą informacji.
-Nie mam siły wspominać tamtej nocy.- Wyszeptałam skupiając swój wzrok na ukruszonej ściance jednej z wysokich szklanek.
-To oczywiste. Zachowaliście się jak dzieci, posłuchałaś się Natalie tak jakby faktycznie przeciwstawienie się jej wiązało się z wywołaniem kolejnej wojny pomiędzy innymi państwami, a on chlapną dla ciebie wszystkie brzydkie słowa przeczytane w księdze zwrotów zakazanych.- Dokończyła swój napój odsuwając naczynie na odrębny kraniec blatu. - Był idiotą, nie oznacza to jednak, że jesteś niewinna.- Nigdy nie sądziłam, że Cornelia może wykazać się tak wielkim nakładem inteligencji. Z trudem przełknęłam ślinę potwierdzając jej słowa krótkim kiwnięciem.- Był u mnie.- Widocznie zaintrygowana uniosłam głowę do góry by móc spojrzeć na rozświetloną przebiegłym uśmiechem twarz niebieskookiej. Chyba nie uwierzy jeśli powiem, że Justin jest dla mnie kompletnie obojętny.- Jesteście tacy beznadziejni w tej nastoletniej miłostce.- Wykonała przedziwny ruch udawanych wymiotów.
-Przestań. Ta sprawa jest przeszłością, już nigdy się nie spotkamy.- Wymamrotałam opierając łokcie o śliską powierzchnię blatu.- Nazwijmy to wakacyjnym romansem.- Czułam jak pętla kłamstwa zaciska się na mojej szyi.
-Dobrze, w takim razie nazwijmy mnie Milą Kunis, poczekam na Justina Timberlake'a na szczycie wieżowca, na którym będzie pieprzył mnie do utraty sił.**- Parsknęłam śmiechem udając, że myśl o Justinie wypytującym blondynkę o szczegóły mojego życia nie była ekscytująca.

Podeszwy butów z hukiem odbijały się od powierzchni popękanego chodnika jednej z bocznych ulic Brooklynu. Ściślej otuliłam szyję kraciastym szalikiem, dzisiejszy wieczór nie należał do ciepłych. Nocny wiatr rozwiał moje włosy niosąc za sobą odgłos kroków. Spięłam mięśnie zaciskając usta w perfekcyjnie cienką linię. Nie jesteś jedyną osobą zamieszkującą to miejsce. Uspokój się. Delikatnie odwróciłam się by dostrzec męską sylwetkę podążającą moim śladem, przyspieszyłam zmuszając go do wykonania tego samego. Cholera. Odtworzyłam w myślach wszystkie lekcje samoobrony kiedy do moich uszu dotarło brzmienie mojego imienia.
-Chloe.- Słodko szorstki głos wywołał gęsią skórkę na całej powierzchni mojego ciała. Zatrzymałam się ostrożnie odwracając sylwetkę w stronę tajemniczego mężczyzny. Jego klatka piersiowa unosiła się do góry by po sekundzie opaść w dół. Jasne włosy odbijały żółte promienie lampy pozwalając jedynie niektórym przebłyskom opaść na gładką, zaciśniętą szczękę. Oh Chryste.
-Justin?- Zamarłam w bezruchu tracąc oddech.

~*~

*Faktyczne rodzeństwo Justina w opowiadaniu jest o wiele starsze niż w rzeczywistości
** Nawiązanie do filmu "To tylko seks"

Dobry wieczór !
Nie wiedziałam ( okej wy też nie), że będę w stanie napisać kolejny rozdział ( tak długi rozdział ) w tak małym odcinku czasu ! ( Bądźcie ze mnie dumni ok ?)
Mam nadzieję, że przypadł do waszego gustu bardziej niż poprzedni, dziękuje za calutkie wsparcie w komentarzach, gwiazdkach i na Asku ! Jesteście niesamowici !
Jeśli chodzi o piosenkę, wiem, że nie ma niczego co łączy ją z rozdziałem, ale bądźmy szczerzy... JEST PO PROSTU FENOMENALNA !!!!

Krótka prośba
Czy każdy mógłby pozostawić pod rozdziałem drobniutki komentarz? Chciałabym wiedzieć ile osób wciąż czyta moje opowiadanie, nie musi być to coś wielkiego ( jednak kocham te długie wypowiedzi ), wystarczy nawet emotka. To dla mnie ogromnie ważne.

Dziękuje i miłego wieczoru XOXO 

17 komentarzy:

  1. Zostawiasz mnie w takim momencie opowiadania i oczekujesz komentarzu? Naprawdę .. znaj moją dobroć. A tak na serio, rozdział jest niesamowity i nie mogę sie doczekać następnego. Mam nadzieje ze bedzie niedługo! Proszpproszeprosze czekam na tę scenę ich ponownego spotkania od juzniepamietamkiedy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny prezent na sobotni dzień <3
    Jak mogłaś przerwać w takim momencie :( cieszę się, że po dłuższej przerwie wróciłaś i nie zostawisz tego co stworzyłas. Niecierpliwie czekam na następny i mam ogromną nadzieję, że będzie niebawem.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlaczego to tak zakończyłaś?! O nie...
    I teraz muszę czekać na kolejny rozdział!!
    Mam nadzieję, że równie szybko się pojawi

    OdpowiedzUsuń
  4. Ej a ja myślałam że to To Justin był pod koniec poprzedniego rozdziały no nic ale jest teraz więc musisz szybciutko dążąc rozdział tak jak ten bo umrę z niecierpliwości :) cudo i czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  5. Nawet nie wiesz jak bardzo oczekuje kolejnego rozdziału! Jak tylko to przeczytam pierwszym moim ruchem było odświeżenie strony by sprawdzić czy nic nie dodałaś w tym czasie :D
    Jestem tak podekscytowana tym co może się znaleźć w kolejnym rozdziale, że nie wiem czy wytrzymam :)
    Więc mam nadzieję, że nie zostawisz nas na długo :)) i dodasz kolejny rozdział tak szybko jak ten :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny ,boże jak ja Cię ubóstwiam ,że dodałaś te rozdział tak szybko i do tego jest niesamowity ! Uwielbiam Justina w twoim opowiadaniu ,chociaż czasami gubię się w opisie ,bo piszesz go tak rozbudowanego ,że tracę wątek ,ale i tak jest idealnie ! Musiałaś przerwać w takim momencie !? Mam nadzieję ,że następny dodasz tak prędko jak poprzedni ,bo umrę z ciekawości ! <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział :) czytam zawsze twoje opowiadania tylko że powinnaś pisać częściej bo za długie są przerwy między rozdziałami i wiecej Justina i Chloe razem poprosze :)

    OdpowiedzUsuń
  8. SUPER!! Kocham Twoje wszystkie opowiadania, czekam na kolejne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. byłam taka zszokowana jak zobaczyłam że wróciłaś, przeglądałam zakładki na tel i spojrzałam na twój blog i stwierdziłam, że zobaczę go i wow taka niespodzianka
    cieszę.się bardzo serio
    podoba mi się ten rozdział serio, ale mnie.zdezorientowalas myślałam że Justin przyszedł do niej do jej pracy

    OdpowiedzUsuń
  11. Wow, super! *.* chciałaby, bardzo żeby było między nimi dobrze i wrocili do siebie:) *-* uwielbiam ich!
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział! *-*

    OdpowiedzUsuń
  12. Kocham Kocham i jeszcze raz Kocham to opowiadanie, ten rozdział i CIEBIE! <3 <3 <3
    Jejku piszesz cudownie, juz nie moge doczekac sie kolejnego rozdziału ;) :**

    OdpowiedzUsuń
  13. Kocham. Kocham. Kocham.
    Jestem ciekawa co dalej będzie.
    Weny :*
    I zapraszam do siebie na:
    http://sorry-what-do-you-mean-baby.blogspot.com/
    Oraz:
    http://lovemeharder-justin.blogspot.com
    ( Oba są o Justinie Bieberze )

    OdpowiedzUsuń
  14. Stara dodaj juz!!!!

    OdpowiedzUsuń