Strach. Zdenerwowanie. Szok. Zdziwienie. Głuche bicie serca,
szum krwi opływającej najdrobniejsze elementy organizmu. Gorący oddech
zderzający się z lodowatymi cząstkami powietrza, nikła chmura pary tworząca
słabą barierę chroniącą moją duszę przed surowym spojrzeniem miedzianych
tęczówek. Ostrożnie przesunęłam rząd zębów po chropowatej powierzchni
spierzchniętej wargi, moje palce zdrętwiały, a nogi przypominały dwa słupki
wtopione w szarą płytę spękanego chodnika. Niepewnie uniosłam powieki ku górze,
lodowaty podmuch wiatru utwierdził mnie w twierdzeniu, iż sytuacja, w której
się znalazłam nie jest maleńkim wycinkiem nocnych koszmarów, przerażających
snów gdzie jego usta ponownie wypowiadają serię raniących słów. Potrzebowałam
kilkudziesięciu sekund by zrozumieć, że
stojąca przede mną postać nie jest mistycznym stworem, lecz mężczyzną, dla
którego moje serce zmieniało tempo uderzeń. Chłopakiem, który potrafił zmienić
moje życie w przepiękną baśń o królewnie by następnie zepchnąć jej główną
bohaterkę w otchłań bólu i rozpaczy.
-Chloe.- Jego głos przeciął otaczającą nas ciszę. Z trudem
chwyciłam haust świeżego powietrza wypełniając okryte płomieniami płuca
życiodajnym tlenem. Zacisnęłam zeschnięte wargi w cienką linię, ten gest
pozwolił mi na zatrzymanie słonych kropel łez pod powiekami piekących oczu.
-Musimy porozmawiać.- Dodał po chwili zbliżając się do mnie o kilka niewielkich
kroków. Odzyskując władzę nad kończynami cofnęłam się. Zachowanie odległości
było moją jedyną obroną.
-Nie.- Panicznie pokręciłam głową pozwalając by wąskie
kosmyki jasnych włosów zakryły zaczerwienione policzki.- Twoje starania są
bezsensowne Justin, wyznałeś swoje prawdziwe uczucia do mnie, kontynuowanie tej
znajomości byłoby czystym szaleństwem, próbą oszukania przeznaczenia lub katorgą
dla każdej ze stron.- Mój głos przypominał nieprzyjemne skrzypienie. Bolesna
chrypa okrywająca struny głosowe utworzyła gulę, której zadaniem było
uniemożliwienie wypowiadania kolejnych zdań.- Twoja obecność tutaj jest zbędna,
nie boisz się, że dostaniesz zakażenia? Przebywasz w miejscu niedozwolonym, w
imperium ludzi biednych, gorszych. Powinieneś wyposażyć się w białą maseczkę
osłaniającą usta.- Wygięłam usta w fałszywym uśmiechu przekręcając głowę na
jedną stronę, nie znałam źródła swojego gniewu, ani czynnika, przez który z
pomiędzy moich ust wyciekły jadowite słowa pogardy.
-Przestań.- Warknął wściekle niwelując kolejne centymetry
oddzielającej nas przestrzeni. Wplątał szczupłe palce w gęstwinę jasnych włosów
unoszących się tuż nad krańcem jego czoła.- To była pomyłka. Błąd, którego
konsekwencje otaczają moją szyję pętlą cierpienia. -Przerwał wsłuchując się w
brzdęk metalu odbijanego od spękanej ściany pomarańczowej kamienicy oddalonej o
kilka metrów od naszych ciał. Zagryzłam wargę dostrzegając grupkę zadowolonych
przyjaciół przemierzających puste ulice Brooklynu w celu odnalezienia
niewinnych osób, w których kieszeniach odnajdą drobne pieniądze lub drogocenne
pamiątki stanowiące źródło ich utrzymania.
- Wybrałeś nieodpowiedni moment i miejsce Justin. -Burknęłam
z niezadowoleniem zaciskając zmarzniętą dłoń na rączce niewielkiego bagażu. -
Nasza dzielnica nie jest oazą bezpieczeństwa, szczególnie dla osób takich jak
ty.-Wyjaśniłam oschle ściszając swój głos.
-Sądzisz, że pozwolę by kilku pijanych osiemnastolatków
przerwało naszą rozmowę? Próbowałem skontaktować się z tobą od dnia, w którym
zniknęłaś. Możemy przenieść się do mojego samochodu, zaparkowałem w odległości
dwóch ulic od tego miejsca.- Zamknął wargę w ścisłym uścisku zębów sprawiając,
że delikatnie różowa skóra zmieniła swą barwę na intensywną czerwień. Chryste.
-Jesteś totalnym idiotą. Możesz zacząć się modlić by twoje
drogie auto nie zostało rozebrane na części i sprzedane.- Pokręciłam głową w
żałosnym geście rozpaczy. Moje serce pragnęło jego bliskości, praktycznie
opuszczało moją pierś by opaść na brudny chodnik niczym oddana dziwka, umysł
natomiast utrzymywał mnie w bezpiecznej
sferze wściekłości.- Nie potrzebujemy kolejnej rozmowy.- Owinęłam ramiona
dookoła zmarzniętego ciała skupiając wzrok na drobnym, czerwonym odłamku cegły
balansującym na krańcu krawężnika.
-Spójrz na mnie.- Jego dłoń znalazła się na mojej talii.
Ciepłe opuszki palców mężczyzny otarły się o moją brodę unosząc ją delikatnie
ku górze, odnalazłam blask ciemnobrązowych oczu pozwalając by przecudowna
głębia tęczówek całkowicie pozbyła się resztek oporu, które tliły się w moim
umyśle. -Byłbym głupcem pozwalając ci odejść, potrzebujesz wyjaśnienia,
wytłumaczenia i przeprosin. Nie odpuszczę.- Kciukiem zbadał strukturę mojej
dolnej wargi sprawiając, że niespodziewany jęk zadowolenia opuścił moje
ściśnięte gardło. Jesteś kompletną
idiotką Chloe.
-Masz dziesięć minut.- Oznajmiłam krótko wywołując na jego
perfekcyjnie gładkiej twarzy uśmiech zadowolenia.- Spróbuj nie być Dupkiem
przez sześćset sekund.- Dodałam licząc, że nieprzyjemny ton zmusi go do utraty
wrodzonej pewności siebie.
-Uważam, że powinniśmy zdecydować się na rozmowę w
samochodzie, potrzebujemy odrobiny prywatności. - Skinęłam głową pozwalając by
jego duże palce owinęły się dookoła drobnego bagażu opartego o lewą stronę
mojego ciała. W ciszy udaliśmy się równoległej ulicy Brooklynu będącej
złączeniem sieci ciemnych zakamarków. Z łatwością odnalazłam auto bruneta, była
to jedyna maszyna, której lakier lśnił piękniej od gwiazd zdobiących
ciemnogranatowe niebo. Zajęłam miejsce
pasażera zatapiając obolałe plecy w miękkim oparciu okrytym ciemnoczerwoną
skórą. Auto było definicją klasyki połączonej z dozą przepychu oraz
młodzieńczego szaleństwa, w pewnym stopniu opisywało złożony charakter
brązowookiego chłopaka, którego wytatuowane ramię znajdowało się w odległości
kilkunastu centymetrów od mojego serca. Zbyt blisko bym mogła odnaleźć w sobie
nakłady opanowania oraz złości. Przełknęłam ślinę obserwując maleńkie krople deszczu
spływające po idealnie gładkiej powierzchni szyby. Nie byłam gotowa na
jakąkolwiek bliskość z tym mężczyzną.
-Nie jesteś mistrzem kamuflażu.-Syknęłam oschle skupiając
swoje tęczówki na cienkiej nitce odstającej od szwu jego spodni.
-Potrzebowałem transportu, nie znam planu metra w tej części
miasta.- Odpowiedział spokojnie unosząc ramiona ku górze.
-Cornelia powiedziała ci gdzie może mnie znaleźć?- Spytałam
podejrzliwie nie ukrywając swojej wściekłości.
-Nie. Pozwoliłem sobie na niewinne kontrolowanie sposobu w
jaki spędza czas.- Wyjaśnił.
-Śledziłeś ją ?!- Wrzasnęłam zszokowana uderzając dłońmi w
plastikowy kokpit maszyny. - Oszalałeś? To naruszenie ludzkiej prywatności !- Z
niedowierzeniem pokręciłam głową. Ten chłopak był szaleńcem.
-Musiałem cię odnaleźć! Chciałbym przypomnieć, że
zniszczyłaś pieprzoną kartę uniemożliwiając mi skontaktowanie się z tobą! Nie
wspomnę o ucieczce z wyspy !- Podniósł głos ukazując prawdziwe emocje. Był
złamany, czułam jego niezdecydowanie, niepewność przepełniającą każde słowo.
-Oh więc to moja wina? Tak jakbyś kilka godzin przed
wyjazdem nie nazwał mnie nędznym robakiem i dziwką !- Moja pięść z trudem
uniknęła spotkania z rozgrzanym policzkiem mężczyzny.
-Nie kontrolowałem swoich emocji ! To wszystko było zbyt
zagmatwane ! W jednej chwili tuliłem twoje nagie ciało pod ciepłą powłoką
kołdry, a w drugiej dowiadywałem się o waszym chorym kłamstwie !- Uderzył
dłońmi w kierownicę wywołując jej delikatny obrót.
-Dlatego uwierzyłeś tylko jej ?! Nie potrzebowałeś moich
wyjaśnień ? Uznałeś jej wersję za właściwą odbierając mi dosłownie wszystko !
Myślisz, że tego chciałam ?! Byłam przy niej nikim, rozumiesz? Nikim,
przeciwstawienie się jej było porównywalne do wzięcia udziału w wojnie bez
karabinu!- Kilkukrotnie poruszyłam powiekami próbując powstrzymać słone łzy
zbierające się w kącikach oczu.
-Przestań sądzić, że jest lepsza od ciebie ! Nie wiem
dlaczego to zrobiłem, ale żałuję każdej sekundy tamtej nocy ! Nie chcę żeby
głupie nieporozumienie zniszczyło naszą więź !- Ryknął spoglądając na mnie ze
skupieniem. Chwyciłam małą porcję powietrza wpatrując się w jego ciemne
tęczówki.
-Więc proszę, wyjaśnij mi to.- Wyszeptałam słabo kojąco
masując mały odcinek swojego uda.
- Byłem zagubiony. Pojawiłaś się w moim życiu w najmniej
oczywistym momencie, wystarczyło kilka sekund, uchwycenie błękitnej głębi
twoich powalających tęczówek by wszystko co do tej pory było dla mnie
priorytetem runęło. Ludzie nazywają to przeznaczeniem, sądzą, że odnajdą swoją
przyszłość na cienkiej kartce skrytej w twardej skorupce chińskiego ciasteczka,
próbują zmienić swój los, odnaleźć bratnią duszę, która wypełni każdą kolejną
sekundę nędznego życia. Nigdy nie ufałem romantycznym filmom, to było dla mnie
niemożliwe. No wiesz, rezygnowanie ze spotkań z kumplami, ograniczanie w
imprezach, spędzanie czasu z tą samą dziewczyną przez więcej niż kilka
miesięcy. Nie potrafiłem poradzić sobie z uczuciem jakim cię darzyłem,
stawiałem małe kroczki. Ekscytowałem się twoim uśmiechem, dziewczęcym
chichotem, nieśmiałym ruchem bioder kiedy pokonywałaś kolejne metry
piaszczystej plaży. Zachwycałaś mnie małymi gestami, sposobem w jaki marszczyłaś
brwi kiedy próbowałem zjeść twoje śniadanie, wściekłością podczas oglądania
meczu. Chryste Chloe- Odchylił głowę wplątując palce w gęstwinę jasnych
końcówek. Wypuścił z pomiędzy warg głośne westchnięcie przenosząc swój wzrok na
moją skupioną twarz.- Straciłem dla ciebie głowę już w pierwszym tygodniu
wyjazdu. Byłem w stanie zrobić wszystko byś zatrzymała na mnie wzrok przez
dłużej niż jedną sekundę. Znałem Natalie zbyt długo by sądzić, iż jej
zauroczenie mną może być tak wielkie. Nie zwracałem uwagi na jej nieprzyjemne
komentarze dotyczące twojej osoby, traktowałem tę dziewczynę jak swoją
przyjaciółkę. Jestem ufnym głupcem, który wziął czynny udział w niemoralnej
intrydze, którą uknuła. Nazwij mnie dupkiem, obij moją twarz, wbij kij w moje
jądra. Pozwalam byś zrobiła każdą z tych rzeczy, ponieważ wiem, że nic nie
będzie boleć bardziej od twojego zniknięcia.- Wstrzymałam oddech zaciskając
palce na szczupłym kolanie okrytym cienką warstwą jeansu. Moje uszy przepełniał
nieprzyjemny szum krwi napływającej do mojego umysłu, byłam praktycznie pewna,
że zbyt szybkie tętno serca doprowadzi mnie do wybuchu. - Pozwoliłem by
zawładnęła moim umysłem, by przejęła kontrolę nad wszystkimi zmysłami. Nie
potrafię wytłumaczyć swojego zachowania, nie mam dla niego usprawiedliwienia,
byłaś jedyną pewną osobą mojego życia. Nie możemy pozwolić by to co nas łączy
zniknęło, nie kiedy moje serce wybija rytm twojego oddechu.- Powolnie przesunął
palec po długości mojego rozgrzanego policzka pozostawiając na skórze palący
szlak pragnienia. -Jesteś dla mnie cholernie ważna.- Wyszeptał słabo
zmniejszając dzielącą nas przestrzeń.- Żadne z wypowiedzianych wtedy słów nie
było prawdą, myślałem jedynie o zranieniu cię na tyle mocno by twoje serce
rozpadło się na tysiące kawałków, tak jak moje gdy Henderson wyjawiła prawdę.-
Panicznie pokręcił głową zagarniając niesforny kosmyk jasnobrązowych włosów za
moje ucho.- Nie chcę cię stracić.- Czułam drżenie jego dłoni, panikę w głosie,
desperację w każdym geście.
-Nie mogę zapomnieć sposobu w jaki mnie potraktowałeś.-
Odparłam ostrożnie przesuwając palce po liniach jego ciemnych tatuaży. Skinął
głową składając nikły pocałunek w kąciku mych pełnych, spragnionych warg.
-Proszę jedynie o wybaczenie. Popełniliśmy kilka błędów, one
powinny być naszą nauką, doświadczeniem, dzięki któremu staniemy się silniejsi.
Potrzebujesz czasu ? -Otaczająca nas przestrzeń zmalała. Powietrze stało się
zbyt gęste, jego zapach zawładnął moimi zmysłami niczym narkotyk przejmujący
kontrolę nad najdrobniejszymi funkcjami organizmu.
-Nie twierdzę, że jestem niewinna.- Przyznałam skruszona
zaciskając w palcach miękki skrawek rękawa. - Uważam, że powinniśmy zachować
ostrożność. Pewnego rodzaju dystans, mamy zbyt wiele sekretów do wyjaśnienia.-
Mruknęłam napawając się ciepłem powietrza opuszczającego różane usta
brązowookiego.
- Chcesz ustalić nowe reguły?- Uniósł brwi ku górze ukazując
swoje zdziwienie. Skinęłam głową powstrzymując kąciki ust przed delikatnym
wygięciem.-Czy pocałowanie cię będzie naruszeniem tych zasad?- Mruknął
subtelnie zagryzając dolną wargę. Parsknęłam śmiechem potwierdzając prawdziwość
jego podejrzeń.
-Dystans.- Powtórzyłam łagodnie trącając palcem jego drobny
nos.
-Dystans.- Splunął z obrzydzeniem kręcąc głową w geście
niezadowolenia. Wystarczyło kilka minut
bym poczuła słodkie ciepło zalewające moje posklejane serce.
*-*
Tak, wiem, to chyba najgorszy rozdział jaki mogłam Wam dać po tak
długiej przerwie, chyba najkrótszy, najbardziej bezsensowny.
Jednak pozwólcie mi to wyjaśnić.
Nie daję już rady, jestem w klasie maturalnej, nauczyciele wymagają 100
razy więcej niż w ubiegłych latach, wieczne sprawdziany, kartkówki, matury,
prace domowe, wracam do domu gdy jest ciemno i próbuję nad wszystkim zapanować,
na prawdę. Nie myślę o ponownym zostawieniu opowiadania, ta myśl nawet nie
przeszła przez mój umysł. Po prostu nie potrafię określić dalszych terminów
rozdziałów, możecie mieć pewność, że się pojawią i błagam znajdźcie w sobie
cierpliwość. Z góry dziękuje.
Co do rozdziału
To było trudne, napisanie tej kłótni, ich ponownego spotkania,
rozmowy.Jasne, część jest krótka i może bezsensowna, ale to jedyne na co było
mnie teraz stać. Przepraszam jeśli was zawiodłam, nigdy nie chciałam tego
zrobić :c
Chciałabym podziękować za wszystkie gwiazdki i komentarze ! Są
niezwykłą motywacją i natchnieniem. Uwielbiam Was ! Dziękuje !
Jestem zakochana w tym ff :) cudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuńRozdział jest super ;) czekam na następny ;) mam nadzieję że od czerwca zaczniesz produkować jeden po drugim!!! :D jeśli mogę coś zaproponować to czekam na więcej akcji :) mam na myśli jakąś bijatyke, omdlenia Chole, wizyta Justina w domu chloe i będzie super ;) to takie wskazówki jeśli mogę zaproponować :)
OdpowiedzUsuńNie zawiodłaś. Rozdział jest naprawdę świetny i nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo ucieszyłam się jak zobaczyłam, że go dodałaś. To jest jedno z moich ulubionych ff i za każdym razem z niecierpliwością czekam aż pojawi się coś nowego. Genialny blog @Alex41789
OdpowiedzUsuńMi się i tak podoba :) nie mogę się doczekać kolejnego
OdpowiedzUsuńŚwietny
OdpowiedzUsuńNiesamowity *.*
OdpowiedzUsuńCudooo ,twoja twórczość jest tak niesamowita ,że mogę ją czytać w kółko ! Czasami ich wypowiedzi są niczym zdania wypowiedziane przez jakąś arystokrację ,albo szlachtę co mnie troszkę rozprasza w tej przepięknej atmosferze ,bo nie oszukujmy się mało kto tak mówi (: Ale po mimo wszystko uwielbiam to co tu tworzysz i trzymam kciuki ,aby tak dalej!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń